Pamiętnik dr S. Skopińskiej/Psie życie

<<< Dane tekstu >>>
Autor Sabina Skopińska
Tytuł Pamiętnik
Pochodzenie Pamiętniki lekarzy
Wydawca Wydawnictwo Zakładu Ubezpieczeń Społecznych
Data wyd. 1939
Druk Drukarnia Gospodarcza Władysław Nowakowski i S-ka
Miejsce wyd. Warszawa
Źródło Skany na Commons
Inne Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Cały pamiętnik
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Cały zbiór
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron

Psie życie.

Serce bolało mnie tego dnia bardzo. Z wysiłkiem odwiedziłam sześciu chorych na mieście. Myślałam: „Ostrożnie, masz czas“. Serce jest narządem, które zawsze nie jest w porządku u lekarza. Patrzyłam z troską na godziny, kiedy skończy się dzień pracy. Każde nachylenie się nad chorym w czasie badania, każde sięgnięcie do kartoteki, było dla mnie wielkim wysiłkiem. Wreszcie godzina 6-ta. Przyjęcia skończone. Mogę się położyć. Służącej mówię, że koniec i żeby nikogo nie wpuszczała. Kładę się, zaczynam zasypiać, lecz wkrótce rozpoczyna się dzwonienie.
Jakiś „pan“ — jak twierdzi służąca, bynajmniej na chorego nie wyglądający, chce się ze mną widzieć w celu zasiągnięcia informacji. Służąca perswaduje mu, że tylko w godzinach przyjęć może się ze mną widzieć i że teraz nie ma mnie w domu. Pacjent zaczyna dzwonić bez przerwy. Dostaję ataku serca. Służgca wykręca elektryczny dzwonek, który przestaje dzwonić. Petent zaczyna wówczas walić w drzwi nogami. Usłyszawszy jednak, że telefonicznie wzywa się policję, „chory“ odchodzi. Następnego dnia zjawia się na trzy minuty przed szóstą. W poczekalni było jeszcze pięciu chorych. Służąca nie chciała go wpuścić, lecz ze względu na to, że szło mu tylko o informację, otworzyła mu drzwi. O godzinie 6 minut 45 po załatwieniu pięciu oczekujących pacjentów przyszła i na niego kolej. Podał, że jest prawnikiem, bezrobotnym, zatrudnionym w jakiejś filantropijnej instytucji. Legitymacji nie miał, tylko zaświadczenie. Miał zastarzałą chorobę weneryczna i prosił o skierowanie do specjalisty.
— Ależ pan mógł się bez skierowania, wprost udać do specjalisty. Chorzy weneryczni nie potrzebują mieć skierowania od lekarza domowego. Pocóż więc to całe piekło, poco ta awantura?
Wspomniałam o swoim ataku sercowym, o tej nocy źle przespanej i wielu, wielu innych nocach, w które też nie mogłam zasnąć z powodu trosk zawodowych. Jakże psie życie prowadzi lekarz Ubezpieczalni!



Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Sabina Różycka.