Pamiętnik dr Z. Karasiówny/Na ilu doktorów kogo stać

<<< Dane tekstu >>>
Autor Zofia Karasiówna
Tytuł Pamiętnik
Pochodzenie Pamiętniki lekarzy
Wydawca Wydawnictwo Zakładu Ubezpieczeń Społecznych
Data wyd. 1939
Druk Drukarnia Gospodarcza Władysław Nowakowski i S-ka
Miejsce wyd. Warszawa
Źródło Skany na Commons
Inne Cały pamiętnik
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Cały zbiór
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron
Na ilu doktorów kogo stać.

Proponują mi wyjazd prywatny na Białkę. Wieś zamożniejsza. Mój gospodarz to nie byle kto. W Ameryce był, dolary przywiózł, murowany dom wybudował i sklep porządny otworzył. Poza tym drzewem handluje. Więc na doktora go stać, i nie na jednego. Już trzech było u żony — jestem na czwartym miejscu w kolejce. Interesuje mnie, dlaczego tylu lekarzy wzywano. Ano bo żaden się na chorobie nie wyznał, mówi chłop. Każdy powiedział co innego, a kobieta ciężko chora.
„Dlatego pewno się nikt nie wyznaje, że coraz to kogo innego wzywacie. Gdybyście trzy razy przywieźli do niej tego samego lekarza, to by prędzej zmiarkował, co jej jest, bo by wiedział, jak się choroba zmienia. A może być, że jest taka choroba, że zwykłe badanie nie wystarczy i nikt się nie wyzna, choć byście dziesięciu doktorów przywieźli. W takim razie najlepiej będzie kobietę do szpitala zawieźć. Szpital ma takie sposoby i urządzenia, że można dokładniejsze badanie zrobić“. „To pani nie przyjedzie“ — pyta chłop.
„Zdaje mi się, że nie ma poco — mówię — kiedy się trzech nie wyznało, to się i czwarty nie wyzna, jedźcie z nią do szpitala“.
„Do widzenia“ odpowiedział mój gospodarz i pojechał. Pojechał do piątego lekarza. On do szpitala żony nie odda. Jego stać na to, żeby doktora do domu sprowadzić. I sprowadzał coraz innego, aż do śmierci kobiety. I pomyśleć tylko, od ośmiu lekarzy lekarstwa zażywała i umarła. Podobno każdy rozpoznał co innego.
Jeszcze gorzej jest, gdy wszyscy powiedzą to samo. I to samo przepiszą.
Wiem o chorym, który jako pracownik rolny chciał skorzystać z wolnego wyboru lekarza po zniesieniu ubezpieczenia.
Zażywał potrójną dawkę digitalis. Bo trzech lekarzy u niego było.
Długo się nie męczył.



Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Zofia Karaś.