Pamiętnik dr Z. Karasiówny/Zbłąkane jajko

<<< Dane tekstu >>>
Autor Zofia Karasiówna
Tytuł Pamiętnik
Pochodzenie Pamiętniki lekarzy
Wydawca Wydawnictwo Zakładu Ubezpieczeń Społecznych
Data wyd. 1939
Druk Drukarnia Gospodarcza Władysław Nowakowski i S-ka
Miejsce wyd. Warszawa
Źródło Skany na Commons
Inne Cały pamiętnik
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Cały zbiór
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron
Zbłąkane jajko

Kobieta, jak wiadomo, ma dwa jajowody, dwie wąskie rurki połączone z macicą. Wszyscy wiedzą, że macica jest przeznaczona dla jaja płodowego, które w niej ma wyróść na gotowe dziecko. Nie wie o tym jajo płodowe. Dlatego czasem zagnieżdża się w jajowodzie. Tam rośnie. Nie wie, że źle się wybrało.
Przez kilka tygodni jajowód znosi natręta, który go rozpycha od wewnątrz. Powiększa się jak może. Wątła ściana jajowodu cieńczeje coraz bardziej. Wkrótce pęknie.
Właścicielka jajowodu nie wie nic o tym, co u niej w brzuchu się dzieje. Nie straciła nawet „swojego czasu“. Albo nieregularnie krwawi. Ani przypuszcza, że jest w ciąży. Jeżeli to panna, obrazi się na takie przypuszczenie. Trochę ją boli w boku. Trochę jej czasem słabo. Nic więcej. Może się zdarzyć, że zbada ją wtedy lekarz. Znajdzie zgrubienie rurki jajowodowej. Nie może wiedzieć, co tam siedzi. Nie wejdzie do jajowodu zobaczyć dlaczego spuchnięty. Może namacać tylko zgrubienie. Nic więcej.
Dzisiejsze jajowody często puchną, o zapalenie nie trudno. Wystarczy do tego choroba weneryczna zwana tryprem, albo jedno poronienie zrobione własnym przemysłem. Trudno pannę o wszystko pytać. Nie przyzna się.
Ale ścianka jajowodu ma swoje granice. Ciąża rośnie. Dochodzi do 6-ciu tygodni. I nagle właścicielka ciąży mdleje: na dancingu albo w klozecie. Jest coraz bledsza, coraz więcej jej słabo. Zaostrzają się rysy, przyspiesza się puls. W kilka godzin ucieka życie. Rzadko za kilka dni. Czasem w niewielu minutach.
Nie jednej z tych panien otwarto brzuch po śmierci. Był pełny krwi. Krwiożercze łożysko przegryzło ściany jajowodu. Jajowód pękł.
Więc już przed wielu laty wymyślono na to sposób. Otworzyć brzuch za życia. Otworzyć zanim rurka jajowodu pęknie. Wyciąć jajowód wraz z ciążą. Zacerować wszystko z powrotem. Panna wyzdrowieje.
Otworzyć brzuch nie jest wcale trudno. Trzeba tylko wiedzieć komu otwierać. W tym cały wic. Bo wiele kobiet ma powiększony jajowód, przynajmniej jeden. A prawie każdej trafia się nieregularne krwawienie. Macica nie zegarek.
Normalną ciążę rozpoznaje się zwykle w szóstym tygodniu. Zamacicznej nie rozpoznaje lekarz prawie nigdy. Dopiero w chwili pęknięcia. Trochę zapóżno. Jeżeli jajowód chce krwawić pomału, sztuka się uda. Kobieta dojedzie do szpitala nawet ze wsi. Jeżeli prędko, zdechł pies. Może nie zdążyć na stół, choćby nawet mieszkała w szpitalu. I tak bywało. Więc wymyślono na ciążę zamaciczną 3 sposoby. Innych nie ma.
Jeden sposób to trzymać babę w szpitalu na wszelki wypadek. Czekać z nożem w ręce aż sprawa się wyjaśni. W razie pęknięcia kraje się brzuch natychmiast. Gdy nic nie pęka, baba jedzie do domu. Nie ma ciąży.
Drugi sposób, to badanie moczu na ciążę wynalezione niedawno. Wstrzykuje się mocz myszkom białym. Kobieta czeka w szpitalu na wynik. W piąty dzień zabija się myszkę. Wynik jest.
A trzeci sposób wymyślono w Niemczech: otwierać brzuch. Otwierać każdej podejrzanej kobiecie. Oczywiście podejrzanej o ciążę zamaciczną. Bo myszki białe mogą się mylić. A czekać z przygotowanym nożem też ryzyko. Zanim operator umyje ręce, kobieta może umrzeć. Najpewniejszy sposób, to zajrzeć od razu do brzucha. Nie wielka operacja. Mniejsze ryzyko, niż czekać.
Okazuje się potem, że bardzo wiele kobiet podejrzewano niesłusznie. Najmniej 80%. Bo ciąża zamaciczna rzadko się zdarza. Nie potrzebnie leżały w szpitalu. Niektórym niepotrzebnie brzuch otwarto. Mają pretensję. Lekarz nie powinien nic podejrzewać. Powinien wiedzieć. Co to za porządek, że medycyna nie ma na to łatwego sposobu. Powinna wymyślić, zwłaszcza gdy płaci się 4 zł.
W Ubezpieczalni łatwo jest lekarzowi odesłać do szpitala kobietę podejrzaną o ciążę zamaciczną. Uratowało się przez to nie jedno życie.
W praktyce prywatnej lepiej z babami nie zaczynać. Straci się praktykę.



Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Zofia Karaś.