Pamiętniki JM. Pana B. Winnickiego/Część I/Objaśnienia
<<< Dane tekstu >>> | |
Autor | |
Tytuł | Pamiętniki JM. Pana B. Winnickiego |
Podtytuł | W trzech częściach |
Pochodzenie | Dzieła Wincentego Pola wierszem i prozą; t.3 serya pierwsza: poezye (Poezye Wincentego Pola. Pierwsze wydanie zupełne. Tom II) |
Wydawca | F. H. Richter |
Data wyd. | 1875 |
Druk | W. Maniecki |
Miejsce wyd. | Lwów |
Inne | Cały tekst |
Indeks stron |
Wypadki w téj gawędzie opowiedziane słyszałem w młodości mojéj od jmci pana Benedykta Winnickiego, przyjaciela mych rodziców.
„Pan Cetner siadywał w Krakowcu bywało!“
Jest tutaj mowa o wojewodzie bełzkim Cetnerze, u którego Benedykt Winnicki był dworzaninem, skończywszy szkoły u ks. Pijarów.
„Jak cały Krakowiec szły pańskie zielniki.“
Jeden z piérwszych ogrodów na stopę zagraniczną założył wojewoda Cetner w Bełzkiém na początku panowania Stanisława Augusta, i ogród ów słynął pod ów czas w całym kraju. Położenie miejscowe Krakowca mało sprzyjało temu: kraj równy, nieotwarty, ale sztuka zrobiła tu wiele. Po śmierci wojewody był ten ogród długo w zaniedbaniu, najkosztowniejsze poginęły planty, ale ulice sadzone, pojedyncze grupy i drzewa świadczą jeszcze o dawnej piękności.
„I jakieś francuzkie, sławne nierządnice.“
„Gdzie razem się zbiegły chłopięta ziem ruskich.“
Dziwnym trafem chowało się razem w konwikcie u ks. Jezuitów we Lwowie kilku młodych ludzi, którzy współcześnie znakomite potém w kraju zajęli posady; mówię tutaj o hetmanie Rzewuskim i marszałku Rzewuskim, o wojewodzie Potockim, o ks. biskupie Krasickim, o Cetnerze wojewodzie bełzkim, a w końcu o podkomorzym, prymasie i królu Poniatowskim. Herb Poniatowskich jest Ciołek.
„Jest starka.“
Wódkę, okowitę ze zboża paloną, przechowują na Litwie przez lat wiele, zanim na potrzeb ją biorą. Wódka nabiéra ztąd smaku dobrego, a od kuf dębowych ciemnego koloru. Zazwyczaj nazywają ją starką albo staruszką.
„Spojrzałem na kwoczkę, z północy już stała.“
Znak plejady na nocném niebie pospolicie „kwoczką“ zwany.
„Więc kto się w opiekę.“
Początek dziewięćdziesiątego psalmu, należącego do modlitw przygodnych, powszechnie znanych. Kto go zaś nie zna, tego wysłać na morze lub wojnę, to go się nauczy: tak mawiali starzy.
„W Nieświeżu siadywał Radziwiłł, pan z panów.“
Jest tutaj mowa o Karolu Radziwille, panu na Nieświeżu i Ołyce, który był w rodzie swym z kolei dwunastym wileńskim wojewodą. Najpopularniejszy człowiek wieku swojego, a może typ popularności polskiego pana owego czasu. Dykteryjki jego, które sam komponował, krążą dotąd między szlachtą i wiejskim ludem na Litwie. Kłamstwa jego mają wiele ironii, a układ onych ma wiele poetycznéj śmiałości. Kiedy te baśnie układał — a chwila natchnienia przychodziła zwykle po objedzie i śród szumu dworskiego — wówczas zwykł był mawiać: „Cicho dla Boga! cicho, Radziwiłł komponuje!“ a dwór cały powtarzał: „Cicho! panu się koncepta roją!“
„Dopiéroż ów klejnot! trzy trąby w klejnocie.“
Herb Radziwiłłów: trzy trąby myśliwskie, do których za sejmu Unii orła białego dodano.
„Nie z takim ja grałem, kiedy w Chinach byłem.“
Bohaterem dykteryjek Radziwiłła był on sam po największéj części — ztąd śmiałość jego poetycznych obrazów; zwano téż jego dykteryjki: historyami Radziwiłła na morzu i lądzie; ale nie łatwo ktoś tak kłamać potrafi, jak to wybornie okazał Witwicki, mówiąc o poezyi ustnéj starożytnéj Polski. Wszakże i dawniéj umiano cenić te kłamstwa genialne: „Panie kochanku, rybeńko Radziwiłł“ winien był połowę swéj wziętości tym kłamstwom swoim; wzbudzało to téż emulacyę, i Mikołaj Potocki, starosta Kaniowski, chcąc być równie głośnym w kraju, a nie mając dowcipu Radziwiłła, bawił się okrucieństwy i uwiecznił w narodzie swą pamięć kosztem dobréj sławy.
„Na berle stawiano przy pańskim tuż boku
Sokoła Kubusia z kapturkiem na oku.“
Był to zwyczaj, unoszone sokoły, których do łowów używano, sadzać na berle na podsieniach i w krużgankach dworów lub zamków. Zakładano im wówczas kapturek, żeby nie bujały, u nóg miewały rzemyk z dzwonkiem przywiązany, który zwał się dłużec. Nazywano téż zazwyczaj sokoła każdego Kubuś, a właściwiéj Kubuć przeto, bo zwykł kwilić przededniem, kiedy czas na łowy.
„Wróciwszy z kaplicy tu zwykle zasiadał.“
Wstępny krużganek w zamkach, a ganeczek z wystawką w dworach drewnianych, jest właściwą i odrębną cechą budownictwa naszego. Pod takiémi gankami upłynęła jedna połowa szlacheckiéj przeszłości naszéj; nigdzie téż nie miał ganek takiego znaczenia. Czém korona jest dla klejnotu szlacheckiego, gdy nad nim umieszczona, tém był ganek dla domu, dla dworu. Ztąd rozchodziły się rozkazy, do niego przychodziły z wieńcem i ukłonem gromady, pod nim biesiada, gdy dla niéj w domu za ciasno lub za parno już było; pod nim ostatnie błogosławieństwa i pożegnania i strzemienne; pod nim powitania. Wyrażenie „progi rodzinne“ ma coś rzewnego w sobie, czego gdzieindziéj nie znają. „Za wysokie progi“ oznaczało dom pański, nie każdemu do przystępu łatwy i t. d.
„A był to prawdziwy karmazyn.“
Wyrażenie oznaczające szlachcica starożytnego rodu, przeto, że kolor karmazynowy zdawna tylko szlachcie służył.
„Coś o téj botwinie i o Radziwille.“
U naszego Radziwiłła
Botwina się zarodziła.
Chleba ani kęs.
Tak zwykli byli sobie koroniarze przedrwiwać z Litwinów. Buraki w pewien sposób przyrządzone nazywają na Litwie botwiną. Przyprawę takową lubią Litwini, i owszem jest ona powszednią strawą ludu, ztąd żarty z Litwinów, że się w ladajakiém pokochali jadle.
„Mam jeszcze ów samy monitor boćkowski.“
Do batoga nie potrzeba u nas jeszcze podobno objaśnienia, ale boćkowskie bizuny, niegdyć sławne, mniéj dziś są znane. Gdy je zaaplikowano dla młodzieży polskiéj po konwiktach, nazywano je także monitorami politycznie.
„Marszałek sam wypił do mnie strzemiennego.“
Strzemienném nazywano toasty na wyjezdném pite, kiedy noga już była w strzemieniu.