Pamiętniki nieznajomego/Tom drugi/25 Maja
<<< Dane tekstu >>> | |
Autor | |
Tytuł | Pamiętniki nieznajomego |
Wydawca | Księgarnia Gubrynowicza i Schmidta |
Data wyd. | 1872 |
Druk | Kornel Piller |
Miejsce wyd. | Lwów |
Źródło | Skany na Commons |
Inne | Cały tom drugi Cała powieść |
Indeks stron |
(Długa przerwa dzieli dalszą część dziennika od poprzedzającej; powiedzieć nie umiemy, czy była zapełnioną kiedy lub nie? Charakter znacznie odmienny pisma każe się domyślać upłynionych nie już miesięcy, ale lat całych, lat kilku, może więcej).
Wróciła znowu owa cudna wiosna, którą tak kochałem w młodości, co mnie unosiła w krainy marzeń błyskotnych; ale jej czuć już jak dawniej nie potrafię. Wiele się zmieniło we mnie i koło mnie, wiele straciłem rzeczy, które z żadną wiosną nie puszczą zielonej latorośli, ani zakwitną więcej. A to com utracił, przypomina się z tem co powraca. Mimowolnie smutek pada na serce i gniecie je, choć głowa i rozum powiadają: taka jest kolej niezmienna; tak jest i musi być zawsze.
Sam jeden zostałem na szerokim świecie, bez poczciwej matki, bez niebieskiej Marji mojej i bez nadziei jaśniejszych dni. Młodość przeszła, zwiędła, pozostała za mną daleko. Pytam siebie: com uczynił? Byłżem użyteczny społeczeństwu?
Któż na to pytanie odpowiedzieć sobie potrafi? Probowałem, starałem się; mogęż sądzić, czym dopiął celu? Cel ten jedyny trwa jeszcze, ale codzień mniej czuję sił, by go dopiąć kiedy.
Wszystkie więc ideały młodości są ideałami bez urzeczywistnienia? Wszystkie? Zapewne. Jak posąg mistrza greckiego nie jest żadną żywą istotą, tak myśl młodzieńcza nie jest podobną żadnemu życiu rzeczywistemu. Nic jej później odpowiedzieć nie może.
Nigdym ani wierzył w możność szczęścia na ziemi, nigdym nie roił aby ono celem być komu miało; ale marzyłem wiele innych nie wcielonych ideałów. Dziś czczę je jeszcze jak boskie idee rzucone nam na pociechę po ziemi, tylko już ich oczyma ciała ujrzeć się nie spodziewam. Sam w siebie nie wierzę. Dłuższe życie i próby przekonały mnie, że nawet użytecznym ogółowi być nie łatwo, a sił mi braknie po temu. W cóż się obróci życie? jaki jego cel będzie?
Wróciłem do domu pustką stojącego; chciałem tym, których najbliżej jestem, poświęcić się; czy wytrwam? Nie wiem.
Mówią wiele o przyczynach, o powodach dla których człowiek pojedynczy skupił się w społeczność, w towarzystwo; nikt podobno nie uważał, że to stan tak konieczny dla człowieka, iż wytrwanie w samotności jest ze strony jego największą ofiarą. Chwilowe osamotnienie jest potrzebą, zupełne oderwanie od świata... poświęceniem. W dawnej już wierze Indji starych, opuścić świat było ofiarą dla bóstwa; a zatem cierpieniem. W istocie, trudno coś straszniejszego wyobrazić sobie: o tobie zapomnieli wszyscy, pustką stoi ci świat do koła. Pustką! jest-li wyraz straszniejszy: brak życia, brak węzłów, brak ognisk przy których byś się mógł rozgrzać. Żelazo rozpala się w płomieniach, stygnie na chłodnem powietrzu. Tak człowiek. Powoli obumierają w nim namiętności, żądze, uczucia, wszystko.
Jakże ciężko, pusto w moim domku; a jak na każdym kroku widzę matkę, której już nigdy nie zobaczę. Starzy słudzy wymarli, jak gdyby tylko czekali chwili, kiedy jej nie będą potrzebni by odejść na spoczynek; młodzi, obojętni; dom słychać zgnilizną i zbutwieniem; wszystko dziczeje, chyli się, kruszy, rozpada.
A gdy przypomnę, żem marzył o szczęściu, żem tu dawniej mieścił u boku Marję; o! głowa mi się zawraca. Egoista! nad sobą tylko i zawsze nad sobą płaczę; a tylu jest nieszczęśliwszych!!