<<< Dane tekstu >>>
Autor Kleofas Fakund Pasternak
Tytuł Pan Walery
Podtytuł Powieść z XIX wieku
Pochodzenie Kilka obrazów towarzyskich
Wydawca Th. Glücksberg
Data wyd. 1831
Druk Th. Glücksberg
Miejsce wyd. Wilno
Źródło Skany na Commons
Inne Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron
XXIII.
ODEZWA
DO MOJEJ KSIĄŻECZKI.
Bądźcież łaskawi! jam pracy dokończył.
Krasicki.

Nie mogę puścić cię na świat szeroki, mała moja książeczko! póki ci nie dam błogosławieństwa i przestrogi. Wychodzisz na morze rozhukane literackiego świata, na którym tyle podobnych tobie, przy samém urodzeniu życie straciło; wychodzisz w odmęt miljona ksiąg rozmaitych, a wychodzisz, ażeby krótką, maleńką chwilę pożyć, i zniknąć! Ileż to zawad, przykrości, ile udręczeń wycierpieć będziesz musiała! ach, nacóż wyrywasz się odemnie mała książeczko. Na moim stoliku tak ci było spokojnie! Czasem tylko przyjaciel jaki wziął cię do ręki; a dziś — tylu nieprzyjaciół znaleść się może na ciebie.
W podróży twojej, po nieznanym jeszcze ci świecie, pamiętaj ustępować z drogi Klassycznym Autorom, a strzeż się ich pudru, muszek i suchej otaczającej ich atmosfery — abyś się nie zaraziła. Nie radzę ci także bratać się ze staremi rękopismami i zbutwiałymi foljałami: dla ciebie niestosowne towarzystwo tych ichmościów, są to pedanci, a twój wesoły charakter, niezgodny z ponurém ich obliczem. Z romantykami także zaklinam cię, abyś się nie wdawała, ich lep, na który łapią zręcznie, mógłby i ciebie zwieść niedoświadczoną i młodą.

Zdala omijaj grammatyków z surową postawą, są to bicze, na takie jak ty utwory; wojna z niemi długa i nudna, bo nie wstępnym bojem, ale wycieńczeniem i usypianiem zmuszają do poddania się przeciwników.

Strzedz się także należy nierozsądnych fars, i tragedyi we cztérech aktach prozą, jestto pewien rodzaj opium, szkodliwy dla słów: chociaż z przystojnemi komedyjkami znajomość, wcaleby ci nie zawadziła.
Ulotne poezje, jeśli wesołe, mogą być przypuszczone do twego towarzystwa; ale smętne, ponure, jęczące, a, co razem chodzi, usypiające — na nic ci się nie zdadzą.
Gdyby ci się przyszło spotkać, o czém wątpię, z obszernym, poważnym poematem, trzeba mu się pięknie ukłonić, tylko nisko, bo ci ichmość wiele bardzo rozumieją o sobie.
Historja, jak wiesz, daleka twoja krewna, ale dumna ze swego rodu; bo się od jakiegoś greckiego foljalu wywodzi; może zechce wziąć cię pod swoją obronę, sama jej się jednak z tém nie nabijaj. Ma ona teraz i tak dosyć biédy z ubogiémi krewnymi, którzy ją obsiedli i cały podobno przemarnują majątek — są to powieści historyczne, kuzynowie twoi, ale wielkie trzpioty. Nielitościwie obdzierają oni babkę swoją historją, z najlepszych jej kapitałów; a ta, choć dumna, nie wiem czemu pozwala im sobie grać na nosie. Zacna ta wdowa, choć trochę kokietka, wiele ci dopomodz może, ale sama się nie nabijaj, jak ci to już mówiłem, żeby cię ze wzgardą nieodepchnęła — Zresztą wybor towarzystwa zostawiam własnemu twemu rozeznaniu; a przestrogi te tylko jako przywiązany dałem ci ojciec — teraz zaś, kiedy się tak wyrywasz — idź w świat niebogo!!

KONIEC PIERWSZEJ POWIEŚCI.




Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Józef Ignacy Kraszewski.