Panna Maliczewska (Zapolska, 1912)/Akt II/Scena I
<<< Dane tekstu >>> | |
Autor | |
Tytuł | Panna Maliczewska |
Podtytuł | Sztuka w 3 aktach |
Wydawca | Tow. Akc. S. Orgelbranda S-ów |
Data wyd. | 1912 |
Druk | Tow. Akc. S. Orgelbranda S-ów |
Miejsce wyd. | Warszawa |
Źródło | Skany na Commons |
Inne | Cały Akt II Cały tekst |
Indeks stron | |
Artykuł w Wikipedii |
SCENA I.
MICHASIOWA — DAUM.
(Michasiowa trochę lepiej odziana ma bluzkę jedwabną niebieską starą z koronkami — podartą spódnicę i boso. Gdy napali w piecu, siedzi przez chwilę na ziemi i patrzy w ogień. Słychać chrzęst klucza w przedpokoju, drzwi się otwierają i wchodzi Daum z masą paczek i dwoma butelkami. Michasiowa, która się zdrzemnęła — budzi się). MICHASIOWA (uniżenie ale złośliwie).
Wielmożny pan... całuję rączki... całuję rączki... DAUM (odsuwa ją laską).
No już dobrze, dobrze... niema panienki? MICHASIOWA.
Panienka na próbie. DAUM.
A z czego? MICHASIOWA.
Jakieś coś smutnego. Panienka tam będzie za Hiszpana... DAUM.
Stół trzeba przysunąć... MICHASIOWA (złośliwie).
Ta... noga odlatuje. DAUM (wściekły).
Znowu? ja płacić za wasze szkody nie będę. MICHASIOWA.
Ta wielmożny panie! to to z tandety, nic nie warte, samo próchno. DAUM.
Nieprawda.MICHASIOWA.
Ta na wypożyczenie nic porządnego nie dadzą... DAUM.
Cicho! nakryć stół! (do Michasiowej, która zapala lampę).
Ja sam! (zdejmuje surdut i włazi na krzesło).
Po co to palić? Szkoda nafty! MICHASIOWA (odchodząc do kuchni).
Panienka ze swoich pieniędzy na naftę daje! (odchodzi, Daum po zapaleniu ampli złazi z krzesła i obchodzi meble sprawdzając czy się trzymają i mruczy. Michasiowa wraca z obrusem, nakrywa stół. Daum otwiera pakiety.
DAUM.
Proszę dać trzy nakrycia. MICHASIOWA.
Ta jakie? DAUM.
No... mamy trzy widelce... trzy noże... MICHASIOWA.
I nie rozchodźcie się. DAUM.
No, to na trzy osób starczy... MICHASIOWA.
To ma być ktoś na kolacyi?DAUM.
Proszę nie rezonować, tylko nakrywać... Tu sardynki... tak... a tego nie ruszać... to kawior... MICHASIOWA.
No... no... DAUM.
Wina to za okno... za okno... MICHASIOWA.
Ta jakie wina? jedna butelka i tyle awantur... DAUM.
No już dobrze, dobrze... (idzie do pieca).
Co tu tak zimno? MICHASIOWA.
No, bo się raz na dzień w piecu pali, a tam mróz. DAUM.
Powinno być cieplej. MICHASIOWA.
A zdało by się. A u mnie w kuchni to trza lód rano z ganku ode drzwi odrębywać... Ale jak trzeba szparować na wszystkiem to inaczej być nie może. DAUM (pali papierosy, po chwili).
Nikt tu nie przychodzi?MICHASIOWA.
Ta Jezu! ta wielmożny pan wiecznie się o to samo pyta. Ta kto miałby przychodzić? Ta panienka się już tak nudzi jak ten pies... DAUM.
Niech czyta. MICHASIOWA.
O jej! a co będzie na starość robiła? DAUM.
Ja widzę, że Michasiowa jej w głowie przewraca! MICHASIOWA (urażona).
Też coś!.. co mnie do niej. Ona se tak życie układa jak chce... (po chwili)
No a co będzie na kolacyę! DAUM.
Musi tam przecie być coś z obiadu. MICHASIOWA.
Właśnie. Tak się dużo robi. DAUM.
Zresztą to nie kolacya, to tylko przekąska... MICHASIOWA.
Bo ja bym może jeszcze polędwicy dostała.DAUM.
Nie trzeba... nie trzeba... to tylko przekąska... MICHASIOWA.
Niech będzie. DAUM (wstaje i widzi na stoliku pozew sądowy).
A to co? MICHASIOWA.
A to znów ze sądu. DAUM (wściekły).
Co? jeszcze? nie zapłacę! Jak Boga kocham nie zapłacę! MICHASIOWA.
Ta niech wielmożny pan nie płaci... Ojej! DAUM.
Na ileż to? MICHASIOWA.
Na ośmdziesiąt... DAUM.
Czego? guldenów. MICHASIOWA.
Ta nie! ta koron! joj!.. DAUM.
Za co to! MICHASIOWA.
Ta panienka musi się na scenę ubrać. Ta na jutro dwie suknie — niby za to. (chwila milczenia — Daum siedzi przy ogniu). MICHASIOWA.
Herbaty zrobić? DAUM.
Tak, ale się zaparzy tę co ja przyniosłem w papierku, a nie waszą... |