Panna Maliczewska (Zapolska, 1912)/Akt II/Scena III
<<< Dane tekstu >>> | |
Autor | |
Tytuł | Panna Maliczewska |
Podtytuł | Sztuka w 3 aktach |
Wydawca | Tow. Akc. S. Orgelbranda S-ów |
Data wyd. | 1912 |
Druk | Tow. Akc. S. Orgelbranda S-ów |
Miejsce wyd. | Warszawa |
Źródło | Skany na Commons |
Inne | Cały Akt II Cały tekst |
Indeks stron | |
Artykuł w Wikipedii |
SCENA III.
FILO, 1 KOLEGA, 2 KOLEGA, 3 KOLEGA i TRZECH INNYCH Z MANDOLINAMI później STEFKA.
(widać rękę Dauma robiącą rozpaczliwe ruchy ku Michasiowej — z kuchni).
DAUM.
Mój surdut! mój surdut!... (młodzież wchodzi, rozgląda się).
FILO.
My, do panny Maliczewskiej. Czy jest w domu? MICHASIOWA.
Jest. Prosi żeby panowie zaczekali! (wychodzi do kuchni).
1 KOLEGA do FILA.
No... żeby taki wielki szyk to niebardzo. FILO.
No... co chcesz, przyzwoicie.2 KOLEGA.
A może to dopiero przedpokój. FILO.
Nie. Tam jest tylko kuchnia. 3 KOLEGA.
Ja myślałem że ona lepiej mieszka. FILO.
Ona się dobrze prowadzi. 1 KOLEGA.
Ale... FILO.
Tak jest. Ja wiem! Nigdy z nikim nie chodzi. Nawet z aktorem... No a teraz żeby nie pozapominać jak się nazywamy. Ty (do pierwszego kolegi)
Drwęski. 1 KOLEGA.
Rwęski, mówiłem — a nie Drwęski. FILO.
Niech ci będzie Rwęski, ty (do drugiego kolegi).
2 KOLEGA. Norymberski. FILO.
To nie jest żadne nazwisko. Nie trzeba w niej budzić podejrzenia, że się poprzezywaliście... Niech będzie Janiszewski.2 KOLEGA.
Zgoda. FILO.
Ty! Jastrzębski. 3 KOLEGA.
Możeby jednego hrabiego? FILO.
Nie. Ona zaraz przewącha pismo nosem. 1 KOLEGA.
Taka cwana? FILO.
Ho! ho!... Ty — Gwaranc, ty Młodziejewicz, ty 1 KOLEGA.
Coś z herbów. FILO.
Ty Pomian, ty 1 KOLEGA.
Coś ze zwierząt. FILO.
Ty Wołoski. Ślicznie!... 1 KOLEGA.
A ty? Filo — jak się przezwiesz? FILO.
Ja? — Jaroszewski. Pamiętać! Nie zasypać się. I... wiecie... to przyzwoita dziewczyna! I w drogę mi nie włazić tylko dopomagać — bo ja ją kocham! Cicho! nie brząkać!... idzie! STEFKA (wychodzi godna robiąc artystkę, nie wie co zrobić z rękami jak debiutantka).
Panowie! FILO.
Pani pozwoli się powitać. Oto moi koledzy, ci o których mówiłem. Wszyscy są na pani rozkazy. Oto — kolega Drwęski... 1 KOLEGA.
Rwęski. FILO.
Norymberski, nie — kolega Pomian Gwaranz... (do kolegów)
No... dalej bo już pozapominałem! (każden coś mamrocze i kłania się).
STEFKA.
Bardzo mi przyjemnie! bardzo! panowie tacy łaskawi trudzili się aż tutaj. FILO.
Cały zaszczyt dla nas. Długa chwila milczenia — nikt nie wie co mówić. Stefka zakłopotana — nagle mówi z uśmiechem.
STEFKA.
Panowie będą łaskawi posiadają!... (chłopcy siadają, pod dwoma łamią się krzesła — konsternacya, nagle Stefka wybucha śmiechem i zanosi się). 2 KOLEGA.
Pani daruje... FILO.
Doprawdy... coś takiego... STEFKA (śmieje się).
Ależ to nic, to takie meble od siedmiu boleści. Ani na nich usiąść. To żydowskie. Niema tu między wami żyda? No to dobrze, to się żaden nie obrazi. Siadajmy na ziemi! Tak się przynajmniej nic nie załamie. Co? źle? FILO.
Ale cudownie! (siadają w kółko na ziemi Stefka pomiędzy niemi — rzuca im przedtem trochę poduszek).
STEFKA.
Jak na wschodzie! A jakbyśmy się załamali, to prosto buch do piwnicy. Ha! ha! ha! (śmieją się wszyscy, zdrowym dziecięcym śmiechem).
FILO.
Ja bym panią uratował. KOLEDZY.
I ja! i ja! STEFKA.
A to jak? FILO.
W powietrzu złapał.STEFKA.
Jak królewnę ze szklanej góry. FILO.
Królewicz z księżyca. STEFKA (do kolegów).
A to nasi dworzanie... A ten najmniejszy kawaler — to paź. Co! — Tylko złotej karety niema! 1 KOLEGA.
My zbudujemy aeroplan. STEFKA.
Z pajęczyny — a pozbijacie gwoździami z dyamentów i motor będzie złoty — a zamiast benzyny?... FILO.
Rosa z kwiatów. STEFKA.
Daleko byśmy zalecieli! FILO.
Słońce by rosę wypiło. 1 KOLEGA.
A pani gwoździe dyamentowe, by na kolczyki wzięła. STEFKA (smutno).
E!... nie!... (otrząsa się).
Ale poczekajcie... będziemy coś jedli! (zrywa się, biegnie do drzwi od kuchni). Dawajcie!(wynosi tackę z kanapkami, za nią Michasiowa parę talerzyków).
Proszę! proszę! (częstuje, chłopcy biorą — do Fila)
Ta najlepsza... dla Pana... zaraz serwetki! (wylatuje do kuchni).
FILO (do kolegów).
Co? prawda? 1 KOLEGA.
Ona mi się na scenie wydawała większa. 3 KOLEGA.
I młodsza. 2 KOLEGA.
Właśnie że starsza. FILO.
Głupi jesteście. Ona jest cudna. 1 KOLEGA.
No... Milowicz ładniejsza. FILO.
Także! (Stefka wraca — rozrzuca serwetki).
STEFKA.
Proszę! A!... jeszcze!... Michasiowo! korkociąg... kieliszki... MICHASIOWA (cicho).
Są tylko dwa.STEFKA.
No to będzie dwa!... (do chłopców)
No napijmy się coś dobrego! (Michasiowa wraca z dwoma kieliszkami. Stefka bierze z za okna butelkę i chce otworzyć).
FILO.
Pani pozwoli! MICHASIOWA (do Stefki cicho).
Pan mecenas chce swego surduta! STEFKA (j. w.).
A czy ja wiem gdzie leży? STEFKA (stawia na stole).
O tu — jeszcze dwie szklanki, a tu kubek od jaj — a tu głęboka popielniczka, a tu wazonik od kwiatów... Tak! po cygańsku!... FILO (siadają i grupują się).
Panowie! Pijmy za zdrowie pani domu i jej jutrzejszego powodzenia! STEFKA.
To już od was zależy! (trąca się z nimi)
Michasiowo! Kanapki! (Michasiowa podaje znów tackę).
Doprawdy że panowie mogą mnie na nogi postawić. (Stefka mówi to z czarującym wdziękiem). 1 KOLEGA.
Już my to urządzimy. Sprawimy Pani klakę pierwszej klasy. STEFKA.
Tylko żeby znów nie za dużo. FILO (zarozumiale).
My już mamy wprawę. STEFKA.
Tak — z amatorstwa. FILO.
Spodziewam się. Tylko my byle komu nie urządzamy owacyi. 1 KOLEGA.
Z pewnością. (Stefka biegnie do drzwi — i woła „Kanapki!“ — przezedrzwi wysuwa się ręka Dauma w rękawie od koszuli z tacką kanapek).
Proszę panów jeszcze! i wina... trochę!... teraz ja za panów zdrowie! Niech żyje moja klaka! (któryś brzdąknął na gitarze).
Wino! muzyka!... taniec!... wesołość!... Boże! jak mi dobrze! jak mi czegoś dobrze! (Koledzy zaczynają grać walca „Metressa“ — Filo do Stefki — służę Pani! — tańczą! — 1 Kolega zrywa się. — Teraz ja! porywa Stefkę — Filo gra na mandolinie chwilę — wreszcie odbiera koledze Stefkę — i tańcząc mówi jej do ucha). FILO.
Pani jest cudna!... STEFKA (śmiejąc się).
I pan także!... FILO.
Takie ma pani cudne oczy! STEFKA.
Pan ma takie cudne usta!... (mały kolega kręci się sam — wpadają tańcząc na kolegów — krzyk, śmiech — nagle Stefka porywa najmłodszego — i woła).
STEFKA.
Z paziem — drobna kaszka! (zaczyna się kręcić krzycząc roześmiana, inni koledzy wstają, niektórzy grają — inni tańczą — zabawa dziecinna i wesoła, wchodzi Michasiowa).
MICHASIOWA.
Proszę panienki! STEFKA.
Co? (zatrzymuje się, wszyscy się zatrzymują)
MICHASIOWA.
Ciocia panienkę prosi na chwilę. FILO.
Pani ma ciocię? STEFKA (jakby ze snu zbudzona).
Ale... o... czego chce?MICHASIOWA.
Ciocia prosi żeby było cicho. STEFKA (jak w gorączce).
E! niech się wypcha — dalej! drobna kaszka! bierzcie Michasiową! (jeden z kolegów chwyta Michasiową i kręci. — Stefka porywa 1 Kolegę. — Michasiowa wyrywa się i wchodzi do kuchni, zaczyna się krzyk, zabawa i wrzawa — po chwili Michasiowa wraca z grobową miną i mówi).
MICHASIOWA.
Proszę panienki! STEFKA (zła).
Cóż znowu! MICHASIOWA.
Ciocia jest bardzo chora — ma migrenę — bardzo się gniewa. STEFKA (przerywa i poważnieje).
Mówisz — że się gniewa? MICHASIOWA (znacząco).
Bardzo! STEFKA (zmieszana).
A no! to przepraszam panów... ale... FILO (i koledzy także zmieszani.)
Ale my doskonale to rozumiemy... przepraszamy Panią bardzo... ja za moich kolegów... dziękujemy za takie miłe przyjęcie... STEFKA.
Mnie jest bardzo przykro że...1 KOLEGA.
Ale proszę Pani — myśmy i tak mieli już iść. FILO.
Tak! tak! 1 KOLEGA.
A teraz! na pożegnanie! walca!... (zaczynają grać walca — Stefka odprowadza ich do drzwi).
STEFKA.
Polecam się panom, jutro — po trzecim kuplecie... moi złoci... 1 KOLEGA.
Proszę być spokojną — już pani nas posłyszy!... (śmieją się i grając wychodzą).
|