Park
<<< Dane tekstu >>> | |
Autor | |
Tytuł | Park |
Pochodzenie | Życie tygodnik Rok II (wybór) |
Wydawca | Ludwik Szczepański |
Data wyd. | 1898 |
Druk | Drukarnia Narodowa F. K. Pobudkiewicza |
Miejsce wyd. | Kraków |
Źródło | Skany na Commons |
Inne | Pobierz jako: EPUB • PDF • MOBI Cały wybór |
Indeks stron |
Jak zaczarowany, uśpiony raj jest nocą ten milczący, nieruchomy park.... Jak raj zaklęty.
Niby ogromna muszla dzwoni on ciszą; jest w nim jakiś guślarski czar spokoju, który szumi tajemnym szeptem przytłumionego oratoryum modlitw; jeden ton, co się udziela sercu niby przewlekły akord organu.
Z pod kory drzew wybiegły drżące ich dusze do księżyca i układły się u stóp pni — długim, głębokim cieniem.
Jakby gotyckie wieżyce stoją skamieniałe jodły i świerki zastygłe. Brzozy jaśnieją srebrną łuską, — wiotkie, u góry niby pod obłokiem muślinu.
Sztywne tuje — sople stalagmitów.
Jak olbrzymie kandelabry świecą kasztany o wachlarzowych liściach białym kwiatem do księżyca.
Miesiąc w pełni — jak wielki kwiat jaśminu — sypie złotą rosę blasków na skamieniałe jodły, zastygłe świerki, na srebne brzozy, na sztywne tuje, na kandelabry kasztanów, na ażurowe gałęzie modrzewiu.
Z gąszczy wyrywa goniąca się para zakochanych nietoperzy i szeleszcząc błonami skrzydeł przelatuje mi nad głową.
Wydają krótki, urwany jęk miłosnej ekstazy.
Maj.....
Na stawie lśni łabędź. W dzień zataczał on szerokie kręgi po wodzie, wyginał szyję i łowił przelatujące na dnie chmury. Ale w majową błyszczącą noc opadł bez ruchu, z podziwu wyciągnąwszy szyję. Nad sobą ma złotą konchę księżyca i tych kilka wielkich, jasnych, jakby wilgotnych gwiazd. Pod sobą ma złotą konchę księżyca i tych kilka wielkich, jasnych, jakby wilgotnych gwiazd. I zawieszony w tym cudzie, niby jakiś aeronauta w powietrzni między niebem, a niebem, duma nieruchomy, marzy samotny i tęskni. Boi się ruszyć, aby nie spłoszyć przedziwnego snu. Marzy, tęskni i czeka.
Czeka na swego Lohengrina w złotym hełmie i złotym pancerzu, którego ma powieść w kraj rozświtu...
....Łabędziu mój, ty cichy srebrnopióry ptaku!
Spokój stawu mąci na chwilę ryba, przypadkiem dostawszy się na powierzchnię. Szarpnęła się gwałtownie, przestraszona sinym blaskiem srebrnej poświaty, bijąc płetwami o wodę.
Poczem zapewne opowie siostrom o zagrobowym świecie, który widziała. Jestto kraina pełna bezcielesnych widm i mgławych cieni, powie, a ryby oproklamują nową metafizykę. Kto nie uwierzy, pójdzie na szafot.
Z jaśminowych krzaków rzuca słowik w długich odstępach potrójny, nabrzmiały, pełny jak głębokie tony fletu, słodki jak jagody winogron, gwizd. Tak stroi swoją krtań. Za dwie godziny, kiedy księżycowy krąg będzie u zenitu, rozpocznie wielką aryę do gwiazdy wieczornej.
O du! mein holder Abendstern....
Na wzgórzu nad tarasami gra miesięczny seledyn cichy nokturn na blaszanej kopule pustego gmachu. Jak transparenta świecą wielkie, łukowe okna.
— ...Za lasem, za borem, za siedmiu rzekami błyszczy kryształowy pałac. Brylantami wysadzane gzemsy, od złotych kruszców lśnią się blanki. Tam spi zaklęta królewna, w jednej z dziesięciu komnat. Na białym puchu, pod białym baldachimem, okryta śnieżnym welonem — cała jaśminowa. Z pułapu kapie mleko róż, kamelij, tuberoz, jaśminów, oleandrów....
Pocałunkami obudzi ją rycerz, nieustraszony i młody, który służbę ślubował świętemu Gralowi.
Gdybym...
Od zachodu zerwał się lekki powiew, musnął gałęzie i strącił z liści ciężkie krople rosy.
Czas wracać. Późno już.
Nad stawem chodził dozorca, brutalnie nawołując łabędzia. W ręku trzymał długi, wierzbowy pręt i uderzał nim ptaka po grzbiecie. Łabędź otrząsł się. Odkąd pamięta, spędzają go na noc z wody. Tak było zawsze. Zakołysał się majestatycznie, rozdął skrzydła, niby żagle białe i ciche, jakby wenecka gondola mknął ku brzegowi. Ztrzepnął wodę z piór i szedł niezgrabny i ociężały, chwiejąc się na nogach.
Mijając go, składam mu głęboki ukłon. Pożegnanie Lohengrina z łabędziem.
Łabędziu mój, ty cichy srebrnopióry ptaku!
Za nim wlecze się leniwie dozorca, z nasuniętą na ucho czapką z daszkiem i wywijając wierzbowym prętem ćmi fajkę, klnie bez przyczyny i spluwa raz po raz.
Czas wracać do miasta. Chłodno.
Mój biały królewski ptak śpi.... w kurniku.