Antosia miała raz chętkę
Rybki ułowić na wędkę; A niedaleko Nad rzeką,
Siadł Antoś, grając na flecie.
Dlaczego? Bo wiedział przecie,
Że wszystkie we wsi dziewczęta,
Wielbią Pasterza talenta;
Zasłynął na okolicę,
Jako mistrz w śpiewie, w muzyce.
A więc nadzieja go łechce,
Że plemię rybek też zechce
W zasadzki zbliżyć się stronę,
Dźwiękami fletu zwabione.
Gra więc, i dmucha, i dmucha,
Lecz żadna rybka nie słucha, Każda unika Haczyka.
A więc na sposób się bierze,
Flet rzuca, chwyta więcierze,
I ukochanej Antosi
Obfity połów przynosi.
Kto zdrady nie słucha głosu,
Niezawsze od złego losu
Rozumem swym się wywinie;
Bowiem, w ostatniej godzinie,
Może go schwytać do matni
Siła, argument ostatni.
O biedne rybki! wszak wiecie,
Że przemoc prawem jest w świecie!