[54]PATRZĘ W TĘ PUSTKĘ...
I
Patrzę w tę pustkę otwartą —
Gwiazdy nade mną migocą —
Powiedzcie, siostry: Czy warto?
Wy się ognicie hań — po co?
Serca jednego ubyło, 5
Serce, ogniące się, zgasło —
Czyż nic się tam nie zmieniło?
Czy nic tam nie wybrzasło?
Widzę, jak drwiąco mrugacie,
Jako nadziemne szyderce, 10
Żadnej nie szepnie serce
Schylić się ku mnie: „Mój bracie”...
Patrzycie z ciemnych tych pował
Jako sztylety — żegadła,
A jam was przecie litował, 15
Gdy która w otchłań upadła...
Niechajże i ta niewdzięka
Gwiazd, które-m mniemał siostrami —
[55]
Ucz się: samotną jest męka,
W cierpieniu jesteśmy sami. 20
O serce, tyleś już wiedzy
Wyniosło z długiej tej drogi,
Iż w końcu żywota-miedzy
Staniesz z bezrady i trwogi.
II
Patrzę w tę pustkę otwartą — 25
Gwiazdy nade mną migocą —
Już się nie pytam: czy warto?
Już się nie pytam: po co?
Gwiazdy milczące zdradziły,
Pustka głuchością nie przeczy — 30
U Jej otwartej mogiły
Spojrzałem na dno tych rzeczy.
Nic, które kości me kruszy,
I wszystko, co sercem czuję —
Straszna obojętność głuszy 35
I duch, co pokutuje.
Nic się tam w górze nie zmieni,
Cokolwiek w myślach bym marzył —
Minę — i będzie w przestrzeni,
Jakbym się nigdy nie zdarzył. 40
Żyjesz czy umrzesz — to jedno,
Kamień z urwiska odpada —
[56]
Wpatrz się czuciem w bezedno —
I cóż? czy odpowiada?
Pustka odpowie ci zawdy 45
Jedynym głuchym wyrazem —
Lecz jak nie upaść z tej prawdy?
Być ponad i popod głazem — ?