<<< Dane tekstu >>>
Autor Charles Baudelaire
Tytuł Piękna Dorota
Pochodzenie Drobne poezye prozą
Wydawca Księgarnia D. E. Friedleina, E. Wende
Data wyd. 1901
Miejsce wyd. Kraków, Warszawa
Tłumacz Helena Żuławska
Tytuł orygin. La Belle Dorothée
Źródło Skany na Commons
Inne Cały zbiór
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron
XXV.
PIĘKNA DOROTA.

Słońce przytłacza miasto prostopadłem i strasznem światłem, piasek oślepia, morze błyszczy się. Świat otrętwiały pochyla się gnuśnie i odbywa drzymkę, co jest rodzajem smacznej śmierci, gdzie śpiący na pół obudzony napawa się rozkoszą własnego unicestwienia.
Jednak Dorota, mocna i dumna jak słońce, posuwa się po pustej ulicy, jedna czuwająca o tej godzinie pod niezmierzonym błękitem i tworząca w świetle rażącą i czarną plamę.
Posuwa się lekko, kołysząc tak smukłym, a w biodrach tak szerokim torsem. Jej jedwabna, obcisła suknia barwy jasno-różowej odbija żywo od cieniów jej płci i uwydatnia dokładnie jej długi stan, wklęsłe plecy i wyniosłe piersi.
Czerwona parasolka, przepuszczając światło, rzuca na jej ciemną twarz krwistą barwę swych refleksów.
Ciężar olbrzymich, prawie granatowych włosów pociąga w tył jej delikatną główkę i nadaje jej wygląd tryumfalny i leniwy. Ciężkie zausznice dźwięczą tajemniczo w jej delikatnych uszkach.
Niekiedy wietrzyk od morza unosi kraj jej powiewnej spódnicy i odkrywa lśniącą i wspaniałą łydkę; a nóżka jej, podobna do nóg bogiń z marmuru, które Europa zamyka w muzeach, odciska wiernie kształt swój w delikatnym piasku. Gdyż Dorota jest tak nadzwyczajnie zalotna, że przyjemność, którą jej podziwy sprawiają, przeważa u niej dumę z wyzwolenia, i chociaż jest wolna, chodzi bez bucików.
Posuwa się tak harmonijnie, szczęśliwa życiem i uśmiechająca się jasnym uśmiechem, jak gdyby zoczyła w dalekiej przestrzeni źwierciadło odbijające jej ruchy i piękność.
O godzinie, kiedy psy nawet skomlą z boleści pod słońcem, które je kąsa, jakaż to ważna przyczyna każe tak iść tak leniwej, pięknej i zimnej jak bronz Dorocie?
Dlaczegóż opuściła swój malutki domek, tak zalotnie urządzony, który kwiaty i maty zamieniają tak małym kosztem w doskonały buduar, gdzie z taką lubością się czesze, pali, wachluje się lub przegląda w źwierciedle pośród wielkich wachlarzy z piór, podczas gdy morze uderzające o brzegi o sto kroków opodal, wtórzy jej nieokreślnym marzeniom potężnie i monotonnie, a kociołek żelazny, w którym gotuje się potrawka z raków z ryżem i szafranem, posyła jej z głębi podwórza podniecające wonie?
Może ma schadzkę z jakim młodym oficerem, który w dalekich stronach słyszał już od towarzyszy o sławnej Dorocie. Nieochybnie będzie go prosić to głupie stworzenie, by jej opisał bal Opery, i spyta się go, czy można tam iść boso, jak na niedzielne tańce, gdzie stare Kafryjki nawet szaleją i waryują z radości, a potem jeszcze, czy też paryskie piękne panie są wszystkie ładniejsze od niej.
Dorotę podziwiają i wyróżniają wszyscy, i byłaby zupełnie szczęśliwa, gdyby nie była zmuszona składać piastr do piastra na wykupienie małej siostrzyczki, która ma jedenaście lat i jest już dojrzała i taka piękna! Uda się to bez wątpienia dobrej Dorocie: właściciel dziecka jest tak skąpy, zanadto skąpy, by rozumieć inną piękność, oprócz talarów!






Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronach autora: Charles Baudelaire i tłumacza: Helena Żuławska.