Pieśń weselna II
<<< Dane tekstu >>> | |
Autor | |
Tytuł | Pieśń weselna II |
Pochodzenie | Poezye Katulla |
Wydawca | Jan Czubek |
Data wyd. | 1898 |
Druk | W. L. Anczyc i Spółka |
Miejsce wyd. | Kraków |
Tłumacz | Jan Czubek |
Ilustrator | Włodzimierz Tetmajer |
Źródło | Skany na Commons |
Inne | Cały tekst |
Indeks stron |
Wieczór: wstańcie, młodzieńcy. Długo pożądana
Wchodzi na niebo gwiazda wieczoru świetlana.
Czas już powstać, już sute czas opuścić stoły,
Pan na idzie: wnet Hymen tu zabrzmi wesoły.
Przybądź, przybądź, Hymenie, oj, weselny Hymenie!
Drużki! wstali młodzieńcy: wy wstańcie, dziewice;
Już gwiazdeczka z za Ety[1] wychyla swe lice.
Wstali, był pewnie powód szybkiego powstania:
Pewnie teraz zanucą pieśń godną słuchania.
Przybądź, przybądź, Hymenie, oj, weselny Hymenie!
Nie łatwo przyjdzie palmę nam zdobyć, rówieśni.
Patrzcie, panny zanucą obmyślane pieśni.
Mają piosnkę nielada, co pewnie zasłynie;
Nie dziwota, bo z głębi serduszka im płynie.
Z nas zaś każdy tu serce a tam oczy zwraca;
Słusznie klęskę poniesiem: przed tryumfem praca.
Teraz przynajmniej skupić uwagę wypada:
Ich pieśń na nas śpiewania obowiązek wkłada.
Przybądź, przybądź, Hymenie, oj, weselny Hymenie!
Jasna gwiazdo wieczoru! jest-li tam na niebie
Gwiazdeczka okrutniejsza i sroższa od ciebie?
Ty zabierasz z wianuszkiem pannę z matki łona,
Zabierasz, choć się wzdryga i wzbrania spłoniona;
Idzie pod moc dzikiego młodziana nieboga:
Cóż gorszego zwycięzca robi w mieście wroga?
Przybądź, przybądź, Hymenie, oj, weselny Hymenie!
Jasna gwiazdo wieczoru! jest-li tam na niebie
Gwiazdeczka pożądańsza i słodsza od ciebie?
Ty swem światłem uświęcasz małżeńskie układy,
Uchwalone przez mężów, przez rodziców rady,
Ważne dopiero, gdy ty zabłyśniesz nam mile:
O, czyż dali bogowie słodszą nad tę chwilę?
Przybądź, przybądź, Hymenie, oj, weselny Hymenie!
Gwiazdo wieczoru! jednę zabrałaś nam z grona.
Na tych, co kradną w nocy, straż postanowiona:
Ciebie, któż się ustrzeże? - Kradniesz w nocnej porze,
Kradniesz pod innem mianem, kiedy wstają zorze.
Przybądź, przybądź, Hymenie, oj, weselny Hymenie!
Ej, panny! wywodzicie skargi, a nieszczerze;
Niejedna szepnie w duchu: niech i mnie zabierze.
Przybądź, przybądź, Hymenie, oj, weselny Hymenie!
Rośnie kwiatek w ogródku za płotem sekretnie;
Nie uszczknie go bydełko, lemiesz nie podetnie.
Pieszczoch wiatrów, dżdże pije, wzrost ma od słoneczka,
Wzdycha za nim młodzieniec, wzdycha panieneczka.
Lecz kiedy zwiędnie, ręką zerwany dzieweczki,
Gardzą kwiatkiem młodzieńcy, gardzą panieneczki.
Tak pannę uwielbiają, póki cały wianek;
Lecz gdy piękny wianuszek zabierze kochanek,
Gdy dziewictwa kwiateczek uwiędnie uroczy,
I chłopcy i panienki odwracają oczy.
Przybądź, przybądź, Hymenie, oj, weselny Hymenie!
Rośnie winna latorośl w polu opuszczona;
Ni buja, ni słodkiego nie wydaje grona,
I własnego nie zdolna udźwignąć brzemienia,
Chyli się i warkoczem dotyka korzenia;
Wół roboczy nie lubi, oracz jej nie lubi.
Lecz gdy więza kochanka silnego poślubi,
Garnie się ku niej oracz, garnie wół ochotnie.
Tak i panna z wianeczkiem marnieje samotnie;
Lecz gdy w lat swych poranku dziewica poślubi,
Uwielbia ją małżonek, ojciec, matka lubi.
Przybądź, przybądź, Hymenie, oj, weselny Hymenie!
Z takim mężem, dziewczyno, nie zaczynaj sporu,
Co ci dany jest z ojca i matki wyboru;
Bo słuchać ojca, matki słuszna i należy.
Wianek twój jest też w części ojca i macierzy;
Część należy do ojca, część macierz posiada,
Jedna tylko część twoja: walczyć nie wypada
Z dwojgiem, co już swe prawa przelali wraz z wianem
Na zięcia; on już odtąd twym mężem i panem.
Przybądź, przybądź, Hymenie, oj, weselny Hymenie!