[33]IX.
Sąsiad zły naszemu panu nastąpił na cześć.
Gniewem zjęty pan nasz powstał, by go za to zgnieść.
Zpośród rabów swoich wybrał junaków na schwał,
Miecz przypasał im do boku, łuk i kołczan dał.
Od łachmanów, kit powiewnych zaroił się smug,
W bój za pana idzie walczyć zgraja wiernych sług.
Idą niemi, z chmurnem czołem, a ich wstyd i lęk
Tłumi tykw dudnienie głuche, głuchy bębna jęk.
A przed niemi wieje sztandar z pstrych strzępów i szmat,
A za niemi krwawy topór krwawy trzyma kat.
Niechby który się zawahał, wzbraniał się iść wprzód,
Zarazby mu kat siekierą głowę z karku zmiótł.
Już się zwarli, — charczą, jęczą, ziemia zlana krwią,
Wściekły otrok się z otrokiem jak psy dzikie żrą.
Dysząc dławią się wzajemnie, a gdzie trafił cios,
Tam posoką bluzgający łeb niosą za włos.
[34]
Upojeni szałem walki i zapachem krwie
Niosą łup i u nóg pana kładą łeb przy łbie.
Kładą i schrypłemi głosy wrzeszczą: „sława ci!“
A on wita ich z pogardą: „dobrze, dobrze psy.“
Broń odbiera im skrwawioną i zaś wprzęga w pług
I na pastwę zaś oddaje grzbiet ich sforze sług.
Mimo plag niejeden z onych ma za chwałę chwał,
Że i on się bił za pana, krew za niego lał.
Ale ja zaciskam pięści, twarz mi pali wstyd...
„Smagaj — wołam — smagaj knucie! Zamało ten zbit,
„Kto dostawszy broń z rąk pana, miast przez łeb go siec,
„Na powrozie się pozwala do szlachtuza wlec.“