Piekło kobiet/Prawnicy przeciw prawu

<<< Dane tekstu >>>
Autor Tadeusz Boy-Żeleński
Tytuł Piekło kobiet
Wydawca „Bibljoteka Boy’a”
Wydanie trzecie pomnożone
Data wyd. 1933
Druk Zakł. Graf. B. Wierzbicki i S-ka
Miejsce wyd. Warszawa
Źródło Skany na Commons
Inne Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron


Prawnicy przeciw prawu

W związku z omawianą przez nas w poprzednich feljetonach kwestją, tygodnik Kobieta Współczesna podnosi znamienny fakt milczenia kobiet:

Kobiety milczą. Milczą jak zawsze gdy mężczyźni rozstrzygają ich sprawy; milczą wstydliwie w niewoli niewidzialnej choć istniejącej zmowy mężczyzn.

Mnie się fakt milczenia kobiet w tej sprawie nie wydaje tak dziwny. Wszak milczeli o niej wszyscy; żywi i — umarli. Trupy grzebało się pocichu, obłudzie moralnej działo się zadość. I aby nareszcie ktoś poczuł potworność tego stanu rzeczy, trzeba było, aby w obronie kobiet wypowiedzieli się ci, których zadaniem jest zwykle oskarżać lub sądzić: prokuratorzy i sędziowie.
Dlatego, aby ośmielić do przerwania tego milczenia, uważam za właściwe przytoczyć szereg głosów najbardziej autorytatywnych, a zebranych w osobistych rozmowach.

B. prezes Sądu Najwyższego, członek komisji kodyfikacyjnej p. Mogilnicki, mówi w tych mniej więcej słowach:

Rzecz ma trzy fizjognomje: lekarską, prawną i społeczną. Jest bardzo trudna. Zła jest ustawa, złą wydaje się bezkarność. Ja, po głębokim namyśle, doszedłem do przeświadczenia, że ustawa, której się nie wykonywa, którą na dziesiątki tysięcy wypadków stosuje się kilka razy, taka ustawa jest martwa i nie do utrzymania.
Nie uznaję argumentu o zaludnieniu. Są inne sposoby zwiększenia zaludnienia — nawet gdyby je ktoś uznał za potrzebne — nie kodeks karny. W Niemczech, z początku wojny, głoszono hasło: „Pamiętajmy o roczniku 1934“, nawołując aby jeńców wojennych rozmieszczać po chatach żon, których mężowie byli na froncie i w ten sposób zawczasu zapewnić sobie przyrost ludności. To też był pozytywny wzgląd na przyrost ludności, a jednak trudno go pochwalić; co dowodzi, że nie wszystko można usprawiedliwić polityką populacyjną.
W Komisji kodyfikacyjnej byłem za niekaralnością. W pierwszym paragrafie (niekaralność matki) zgłosiłem votum separatum mniejszości; co do innych punktów, te zdawały się w owem ciele prawniczem beznadziejne. Ale na Zjeździe prawników wypowiedziałem się wręcz za niekaralnością.
Byłbym za dozwoleniem tego zabiegu lekarzom i za pozostawieniem ich etyce lekarskiej troski o to, aby go wykonywano jedynie w wypadkach istotnych wskazań lekarskich lub społecznych. Bardzo ostro natomiast należałoby karać osoby nieuprawnione.
Fałszywe jest mniemanie, jakoby tylko żywioły radykalne były za niekaralnością. Oto b. prezes Sądu apelacyjnego Czerwiński, człowiek bardzo konserwatywny, przeszło siedemdziesięcioletni, oświadczył się za niekaralnością na podstawie swojej pięćdziesięletniej praktyki.
Niedorzecznością jest — wobec osobistego poczucia każdego człowieka — wymierzanie jednakiej kary dzieciobójczyni, a kobiecie, która bodaj w pierwszych dniach przerwie ciążę.

Były minister sprawiedliwości, członek Komisji kodyfikacyjnej, prof. Wacław Makowski:

Kwestja jest trudna. Przyznaję, że między projektem ustawy — zaznaczam, że jest to projekt i że jest naszem życzeniem, aby wywołał najszerszą dyskusję — a życiem, a tem co widzimy dokoła, istnieje wielki rozdźwięk. Ale cóż, my prawnicy, my kodyfikatorzy, jesteśmy właściwie tylko redaktorami ustaw; nie tworzymy rzeczywistości prawnej, ale ją redagujemy. Opinja musi nas wyprzedzić. Otóż, w tej rzeczy, opinja nie wypowiedziała się dotąd: były prywatne rozmowy, nie było głosów publicznych. Tegoroczny Zjazd prawników, to niemal pierwszy taki głos; i dał on niewątpliwie komisji kodyfikacyjnej do myślenia.
Zaznaczyć muszę, że projekt nasz zostawia dość szerokie pole do interpretacji w swojej części ogólnej, tam gdzie mówi o prawie wyższej konieczności. Pod nią dałoby się podciągnąć i wskazania społeczne. Nic nie stoi na przeszkodzie instytucjom społecznym, aby działały w tym kierunku...
To, co my tworzymy, to jest projekt; kodeks karny nie może uwzględniać problematów opieki społecznej, należącej do prawa cywilnego; kiedy przedłożymy nasz projekt sejmowi, w którym znajdują się przedstawiciele społeczeństwa we wszystkich jego kompetencjach, zadaniem sejmu będzie uzgodnić te względy i połączyć je w całość. Ale nawet lekarze mogą rozszerzyć pojęcie wyższej konieczności... To pewna, że jeżeli społeczeństwo chce dysponować matką, w takim razie powinno się nią zaopiekować w czasie jej ciąży.

Sędzia Sądu Najwyższego, p. Edward Lorenz:

Na podstawie długoletniego doświadczenia sędziego i prokuratora, mogę stwierdzić, że ustawa ta jest jedną z ustaw dla parady, jak np. ustawa o pojedynkach; nigdy prawie się jej nie wykonywa. Wypadki działania ustawy to są białe kruki. I wtedy podciąga się je często pod ogólne działanie nieumyślne, spowodowanie szkodliwości dla zdrowia lub życia. I w Polsce ustawa ta nie będzie zapewne stosowana, społeczeństwo nie pragnie tego, a w takim razie sąd nie ma nic do gadania.
Jak rzecz rozstrzygnąć? To jedno z najtrudniejszych zadań polityki kryminalnej. Wymaga i przerobienia opinji pewnych sfer i urobienia opinji ogólnej. Nie sądzę, aby Polska mogła je rozwiązać na własną rękę, raczej będzie trzeba zjazdów ogólno-prawniczych całego świata. Wchodzą w grę u nas w Polsce różne czynniki, i liczenie się z Europą, i obawa zarzutu „bolszewizmu“, i obawa, że zniesienie karalności wywoła rozluźnienie obyczajów, i może brak szerszego spojrzenia u twórców nowego kodeksu, który zapowiada się jako zlepek różnych starych i zagranicznych norm prawnych.
Mimo to, co do mnie, wyznaję, że nie miałbym może odwagi cywilnej, aby wystąpić za zupełną niekaralnością. Jestem może zacofany, wychowałem się pod naciskiem pewnych pojęć, pewnych paragrafów, byłoby to dla mnie może zbyt radykalne. Raczej oświadczyłbym się za stworzeniem ram, w których sędzia mógłby sądzić po ludzku i uwalniać szeroko tam, gdzieby widział konieczności życiowe.
— Czy pan sędzia nie uważa, że wypadki, które przychodzą przed sędziego, są znikomo rzadkie i przeważnie śmiertelne, natomiast olbrzymia jest ilość tych, które nie dochodzą wiadomości sądów, a w których ustawa działa mimo to szkodliwie, pozbawiając kobietę pomocy fachowej i zdając ją na konieczność pokątnych praktyk?
— Niewątpliwie.
— A jak pan sędzia się zapatruje na ankietę w tym przedmiocie: czy uważa ją za celową?
— Niezmiernie. Aby rzecz stała się dojrzała dla radykalnych posunięć ustawodawcy, trzeba aby nastąpiła wprzód przemiana pojęć.

Prokurator Sądu apelacyjnego, dr. Kazimierz Rudnicki:

Rozdźwięk między projektem Komisji kodyfikacyjnej a życiem pochodzi, mojem zdaniem, stąd, że ustawy tworzą ludzie przedwojenni, wzrośli w pewnych pojęciach, a życie w ostatnich czasach idzie straszliwie szybko naprzód. Ja sam wyznaję, że trudnoby mi było pogodzić się z tezą zupełnej niekaralności, mimo iż mam przekonanie, że ustawa, która nie działa, jest martwą i jest anomalją. Co więcej, obecnie ustawa ta wymierzona jest jedynie w pracującą ludność, w ludzi biednych.
— Czy pan prokurator nie uważa, że ustawa ta, o ile działa, to działa szkodliwie, i że tych kilkaset zwłok, które prof. Grzywo-Dąbrowski sekcjonuje co rok w samej Warszawie, to pośredni skutek ustawy, nie mówiąc o innych mniej uchwytnych skutkach?
— Z pewnością! Oczywiście, jestem za tem, aby nie wolno było niepowołanym pod surową karą wykonywać tego zabiegu. Naogół najbardziej skłaniałbym się do tezy Towarzystwa kryminologicznego (niekaralność w pierwszych trzech miesiącach ciąży). Może byłby też sposób ustalenia wskazań, choć wyznaję, że komisje rozpoznawcze wydają mi się mało praktyczne...

Prof. Wolnej wszechnicy, p. Michał Orzęcki:

Prawo! Uważam, że prawnicy są od redagowania ustaw, a nie od ich tworzenia; nieraz mają oni tu mniej do gadania od innych, nie znając często życia i jego specjalnych warunków. Co się tyczy istoty, treści ustaw, nie zaś ich formy, do tego powołane jest samo społeczeństwo; dlatego taką ankietę uważam za bardzo potrzebną i wskazaną.
Prawo jest dziecinne. Tak samo jak dziecko bije przedmiot o który się uderzy, tak prawo karne nie ogląda się czy ta kara ma jakiś skutek, czy ma jakiś sens, czy odpowiada wyższej sprawiedliwości. Zbrodnia mieści w sobie pojęcie czynu rzadkiego: nie może być zbrodnią to, co jest powszechne.
Medycyna zna hasło: primum non nocere; czy nie byłoby słuszne, aby i komisja kodyfikacyjna przyjęła tę zasadę? A prawo matki do swego ciała czy nie wchodzi tutaj w grę?
Jestem za absolutnem usunięciem paragrafu. Faktowi przerywania ciąży trzeba przeciwdziałać w inny sposób: zapomocą reform społecznych, ustaw o alimentacji, o dochodzeniu ojcostwa, zapomocą przeobrażeń opinji o nieślubnej ciąży. Ale walić wszystkie ciężary na matkę i grozić jej więzieniem, gdy ta, będąc w anormalnym stanie, probuje się od nich uwolnić, to jest niegodne naszego ustawodawstwa.

Adwokat, p. Aleksander Lednicki, który był przewodniczącym Zjazdu prawników w Warszawie w r. 1929:

Uważam, że tu się ścierają dwa światopoglądy: jeden z końca XIX wieku, reprezentujący liberalizm, demokrację i sprowadzenie do minimum ingerencji państwa w życie osobiste obywateli. Tem tłumaczy się, że właśnie najstarsi ludzie zajęli na zjeździe prawników najliberalniejsze stanowisko.
Drugi biegun, to powojenna reakcja przeciw zepsuciu obyczajów, obrona społeczeństwa i — w rezultacie — nawrót do państw policyjnych XVIII wieku.
Ja osobiście, jako obywatel, jako człowiek i jako prawnik, jestem za absolutnem zniesieniem karalności. Natomiast gdybym był prawodawcą, zatrzymałbym w obecnej chwili karalność, ograniczywszy ją odpowiednio, ponieważ świadomość opinji o bezcelowości i nie skuteczności represji karnych nie przeniknęła jeszcze w społeczeństwo, dlatego zwolnienie od kary mogłoby być uważane za obrażające moralność publiczną i za zachętę do czegoś, co bezwarunkowo jest objawem ujemnym.
Dlatego też to przygotowanie, urobienie opinji, jakie pan przedsięwziął, uważam za bardzo pożyteczne.
Natomiast ten nawrót do policyjnego państwa, jaki widzimy we Włoszech, to aby policjant miał prawo mieszać się do alkowy i do sposobu w jaki ktoś żyje z żoną, wydaje mi się ohydne. Jest to sprowadzenie człowieka do roli repreduktora, a kobiety do roli samicy.




Oto kilka zdań prawników. Jakże dalekie są — nieprawdaż? — od apodyktycznego rozstrzygania sprawy przez projekt Kodeksu, który nic nie umiał powiedzieć w tej kwestji poza hojnem dawkowaniem lat więzienia. Oto przykład, jak ta ankieta była potrzebna i jak pilna. Będziemy ją też prowadzili dalej; zarazem będziemy wdzięczni tym, którzy sami pragnęliby na nasze ręce przesyłać odpowiedzi.



Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Tadeusz Boy-Żeleński.