Pielgrzym (Zaleski)
←Gody zwyciężców | Pielgrzym Poezye Józefa Bohdana Zaleskiego Walter Scott |
Zmienność→ |
Przekład: Józef Bohdan Zaleski. |
PIELGRZYM.
Puśćcie mnie! puśćcie w podwórzec zamkowy,
Pysznych podwojów odsuńcie wrzeciądze,
Śniég zimny bije, świszczy wiatr grudniowy,
Zmokły, przeziębły — i błądzę i błądzę.
Nie jestem cale natrętny podróżny,
Wszystko mam z sobą, nie pragnę jałmużny,
Wszakże ktokolwiek w tak okropnéj nocy
Ma prawo ludzkiéj zażądać pomocy.
Śniégiem zawiana znikła z oczu droga,
Tu pokutnika zaskoczyła zima,
Puśćcie mnie, puśćcie zaklinam na Boga
Błogosławieństwo odbierzcie pielgrzywa[1].
Wędruję z Rzymu, spólnéj naszéj matki,
Niosę odpusty i świętych ostatki,
Niechaj was o tem Anieli ostrzegą,
Puśćcie mnie, puśćcie przez miłość bliźniego.
Przelękły zając kryje się do nóry,
Jeleń przy łani ucieka przez błonie,
Ja biédny starzec zwątlony i chory
Gdzież się, ach! gdzież się przed burzą uchronię.
Z rozgłośnym, hukiem wre rzéka burzliwa
Gniéwna, wezbrana, w falach się rozpływa;
Popłynę przez nią choć zimno i ciemno,
Gdybym litości nie wzbudził nademną.
Pukam i darmo — żelazne podwoje,
Lecz twardsza od nich pana zamku dusza,
Gdy go bliźniego los, ni lata moje,
Ni proźba w imię Boga nie porusza.
Żegnam cię! niechaj Pan ziemi i nieba
Przedłuża w łasce i szczęściu twe lata,
I oby nigdy nie było ci trzeba,
Żebrać na starość litości u świata,
O mury starca rozbiły się słowa,
Ale pan zamku nie będzie miał ciszy,
Ile kroć burza zaszumi grudniowa,
W poświstach wiatru znowu je usłyszy.
Bo gdy po nocy — z jutrzeńką rumianą,
Mgły z–po–nad wody podniosły się rano,
Falą rzucone pomiędzy opoki
Zimne pielgrzyma znaleziono zwłoki.