«O niegodziwi ludzie!... tygrysy, zbrodniarze, Plemię okrutne, przeklęte!...
A jakie ja się teraz drugim psom pokażę, Kiedy mam uszy obcięte?
Jakże mię teraz przyjmie wyżliczka Jolanta, Co ma dwa ucha wielkie jak wachlarze,
Gdy mnie, Brysia biedaka, swego umizganta, Ujrzy podobnym poczwarze?...
Umrę ze wstydu, pójdę na bory, na lasy!..»
Tak wrzeszczał Kundlik młody, gdy mu dwaj fagasy
Z rozkazu pana, ludzie bez serca, bez duszy,
Tępemi nożycami obcinali uszy.
— «Ale cicho no, Brysiu, jeden mu odpowie:
Nigdy i nigdzie uszów nie noszą kundlowie;
Tyś jest trochę zaciekły, więc bijąc się z psami,
Nieraz z poszarpanemi chodziłbyś uszami;
Powtóre, z wilkiem wszakże przeznaczenie twoje,
Staczać w obronie trzody uporczywe boje;
Cóżby się stało, gdyby wziął cię za dwa ucha? Biedny, wyzionąłbyś ducha!
Tak zaś, mając na szyi obróżę z kolcami,
Możesz się na gołe łby potykać z wilkami.»
Naturalnie, pies na to nic już nie powiedział;
Lecz gdyby Dyogenes w skórze jego siedział,
Możeby wam objawił prawdę bardzo ładną:
Że niech psy noszą sobie ucha na sześć łokci!...
Wy zaś wilkom swym sługom przytnijcie paznokci,
To wam wilki zwierzęta niewiele ukradną.