[49]PISZĘ Z LIPSKA
Przyjacielu daleki w dalekiej Warszawie!
Jakiem słowem powiedzieć, żem szczęśliwy prawie
Bez ciebie? Ulic szarość, drzew smutna zieloność
Rumieńcem oblewają słowa, które płoną,
I, jak ptaki niechętne, nad miasto im obce
Wzlatują, by powrócić. O, tak, tyś jest chłopcem:
Wszystkie miasta i drzewa i ptaki sekrety
Tobie jeszcze zwierzają najczulsze. Poety
Strzeż się! Serce jego spalone na płomień.
Kiedy miłość do świata wyzna, wraz podpowie
Zdradę. W tem mieście pokonał olbrzyma
Chór. Tu-m szczęśliwy. Bowiem ciebie niema.
Więc nie myśl, że me słowa służą tylko tobie,
A kroki te bez celu. Kiedy dłonie obie
Ponad pomniki chwały i śmiertelne kraje
Nie tobie, ale widmu wieczności podaję,
Tą wargą, z której oddech odlata, ślubuję,
Że czuję za tysiące. — Bez ciebie nie czuję!
[50]
Listy, pełne wybiegów, jakby dla zabawy,
Piszę znów, proch przed tobą i cokół twej sławy.
Poezja — czyż pamiętasz? — podała nam ramię
Pod cieniem tamtej wiosny. To nas obu łamie.
Tedy dziś jeszcze mową wyznaję zawiłą,
Żem z obu śmierci bardziej gorzką obrał: — miłość.