Pocieszne wykwintnisie (1926)/Scena dwunasta
<<< Dane tekstu >>> | |
Autor | |
Tytuł | Pocieszne wykwintnisie |
Pochodzenie | Bibljoteka Narodowa Serja II Nr. 43 |
Wydawca | Krakowska Spółka Wydawnicza |
Data wyd. | 1926 |
Druk | Drukarnia Ludowa w Krakowie |
Miejsce wyd. | Kraków |
Tłumacz | Tadeusz Boy-Żeleński |
Tytuł orygin. | Les Précieuses ridicules |
Źródło | Skany na Commons |
Inne | Cały tekst |
Indeks stron |
KASIA, MAGDUSIA, JODELET, MASCARILLE, MARYŚKA, ALMANZOR Ach! wicehrabio! Jakżem rad, że cię spotykam! Jakże się cieszę, że cię tu oglądam! Uściskaj mnie jeszcze trochę, proszę cię, kochany. Najdroższa, zaczynamy być znane w stolicy; wielki świat sam znajduje drogę do naszych progów. Moje panie, pozwólcie, że wam przedstawię tego kawalera: na honor, wart byście go poznały. Słusznem jest oddać paniom co się im należy; wdzięki wasze przywiązują prawem lenna świat cały do waszej osoby. Uprzejmość pańska wspina się na szczyty pochlebstwa. Ten dzień będzie zapisany jako szczęsny w naszym kalendarzu. Hej tam, malcze, ciągle ci trzeba przypominać? Nie widzisz, że pożądany jest przybytek jednego fotela? Nie dziwcie się, panie, obliczu wicehrabiego[2]: niedawno podniósł się z ciężkiej choroby, która mu oblekła twarz tą bladością. To ślady uciech dworskich i trudów wojennych. Wiecież, moje panie, że w osobie wicehrabiego oglądacie jednego z najmężniejszych rycerzy[3]? To junak bez trwogi i zmazy. I ty mi w niczem nie ustępujesz, markizie: wiemy, do czegoś zdolny. To prawda, żeśmy się widywali w niejednej potrzebie. I gdzie było djabelnie ciepło. Nie tak ciepło jak tutaj. Hi, hi, hi. Poznaliśmy się w armji; kiedyśmy się spotkali, markiz dowodził pułkiem kawalerji na galerach maltańskich[4]. Prawda; lecz ty, wicehrabio, wcześniej wstąpiłeś do służby. Byłem jeszcze młodym oficerkiem, kiedy ty dowodziłeś dwoma tysiącami koni. Wojna, to ładna rzecz; cóż, kiedy, na honor, dwór licho dziś nagradza usługi takich jak my ludzi. To właśnie jest powodem, iż wolę szpadę zawiesić na kołku. Co do mnie, mam szaloną czułość dla ludzi oręża. I ja cenię ich także; ale lubię, by męstwo trzymało równy krok z dowcipem. Pamiętasz, wicehrabio, oblężenie Arrasu[5]? jak pułki nasze, stojące w półksiężyc...[6] Co za półksiężyc? Cały księżyc, pamiętam jak dziś. Masz słuszność. Jakżebym nie pamiętał? Na honor, toż tam dostałem w nogę kawałkiem granatu, tak że do dziś jeszcze noszę ślady. Niech panie pomacają, proszę; zobaczycie co to była za rana. Niechże mi pani da rączkę i pomaca, o, tu, w tyle głowy: znalazła pani? Zdaje mi się, że coś czuję. To postrzał, który dostałem w ostatniej kampanji. Oto strzał, który przebił mnie na wylot, w szturmie pod Gravelines. Zaraz wam tu pokażę straszliwą ranę... Nie trzeba: wierzymy na słowo. Takie znaki chlubę przynoszą: pokazują co człowiek zacz. Nie wątpimy o tem. Wicehrabio, masz tu swą karocę? Dlaczego? Zawieźlibyśmy panie za miasto i zaprosili je na podwieczorek. Dziś niestety nie możemy. Na honor, świetna myśl. Na to zgadzamy się chętnie; ale trzebaby się postarać o jakiś przybytek towarzystwa. Hola! Champagne, Picard, Bourguignon, Cascaret, Basque, la Verdure, Lorrain, Provençal, La Violette! Niech djabli porwą tych pachołków! W całej Francji niema szlachcica, któryby gorzej był obsłużony. Żaden hultaj ani się nie zatroszczy! Almanzorze, powiedz ludziom pana markiza, by poszli po grajków. Wstąp też zaprosić panów i panie z sąsiedztwa, aby zaludnić pustkowie naszego zebrania. Almanzor wychodzi. I cóż powiesz, wicehrabio, o tych oczach? A ty co o nich myślisz, markizie? Ja? Mówię, że wolność nasza niełatwo w całych pludrach wymknie się z tego domu. Co do mnie, wyznaję, dziwnie mdło robi mi się na duszy, a serce wisi już na włosku. Jaki on naturalny we wszystkiem co mówi! Umie każdą rzecz wyrazić najpowabniej w świecie. Prawda, dowcipem szafuje na funty. Ach! uczyń to pan, na całe uwielbienie mego serca: tak chciałabym usłyszeć coś skomponowanego umyślnie dla nas. Miałbym ochotę i ja zrobić coś takiego, ale w tej chwili moja żyłka jest nieco wyczerpana z powodu upustów krwi, na jakie mnie w tych dniach skazano. Cóż, u djabła! Pierwszy wiersz przychodzi mi z największą łatwością; ale z następnemi mam zawsze nieco kłopotu. Na honor, to trochę za nagle: kiedyś, wolniejszym czasem, ułożę paniom tę improwizację; będziecie oczarowane. To istny demon dowcipu. I to jakiego! W najlepszym gatunku. Powiedz, wicehrabio, dawno nie widziałeś hrabiny? Nie oddałem jej wizyty już od trzech tygodni. Czy wiesz, że książę był u mnie dziś rano i chciał mnie zabrać na jelenie[7]? Otóż i przyjaciółki. |
- ↑ ściskając się z nim... Było wówczas u modnisiów rzeczą dobrego tonu, aby przy każdej okazji rzucać się sobie na szyję z przesadnemi objawami radości. Rys ten wyszydzi Molier w Natrętach, w Mizantropie etc.
- ↑ Nie dziwcie się panie... Jodelet, stary aktor trupy Moliera, był w tej epoce schorowany i blady: nieraz Molier wciąga w ten sposób do gry właściwości fizyczne swoich aktorów. A może Jodelet występował, jak był wówczas zwyczaj u aktorów komicznych, z umączoną twarzą i stąd ta aluzja do jego bladości?
- ↑ jednego z najmężniejszych rycerzy... Satyra nie byłaby kompletna, gdyby w osobie Maskaryla nie mieścił się i żołnierz-samochwał. Jesteśmy tu po wojennej epoce Frondy, i niejeden obecny pięknoduch mógł się chełpić wczorajszemi czynami wojennemi (Por. Wstęp do Maksym La Rochefoucaulda).
- ↑ pułkiem kawalerji na galerach... Koncept o „kawalerji na galerach“ przywodzi na myśl owego „szwajcarskiego admirała“ z operetki. Trzeba w istocie takich gąsek jak Kasia i Magdusia, aby się na nim nie poznały.
- ↑ oblężenie Arrasu... w r. 1640.
- ↑ Tallemant des Reaux opowiada o naiwności, którą przypisywano margrabiemu de Nesle; kiedy mu proponowano sprawienie szyku w półksiężyc, odpowiedział. „Panowie, nie róbmy nic w połowie dla służby króla, zróbmy cały księżyc“.
- ↑ zabrać na jelenie... Aby „markiz“ de Mascarille był kompletny, brakowało mu aby był myśliwym. Porówn. Mizantrop, II, 5
Wciąż wymienia stosunki swoje niebosiężne,
Zawsze ma w ustach tylko książęta i księżne;
Jego rozmowa, jeśli ma być w dobrym tonie,
Muszą być jej przedmiotem psy albo też konie...