Podróż na Jowisza/Księga II/Rozdział IV
<<< Dane tekstu >>> | |
Autor | |
Tytuł | Podróż na Jowisza |
Podtytuł | Powieść fantastyczno-naukowa |
Wydawca | Nakład Redakcyi "Niwy" |
Data wyd. | 1896 |
Druk | Druk Rubieszewskiego i Wrotnowskiego |
Miejsce wyd. | Warszawa |
Tłumacz | Maria Milkuszyc |
Tytuł orygin. | A Journey in Other Worlds |
Źródło | Skany na Commons |
Inne | Pobierz jako: EPUB • PDF • MOBI Cały tekst |
Indeks stron |
Tego dnia po obiedzie Ayrault przedstawił swoim towarzyszom podróży kilka tablic statystycznych, ułożonych po zbadaniu wielu książek traktujących o tym przedmiocie, oraz wykaz porównawczy wielkości planet.
— Wiele trudu wywołały w mojej pracy sprzeczności, jakie znajduję pomiędzy najlepszymi pisarzami; wśród wielu zaledwie dwóch zgadza się na jedno, a co lat dziesięć widzimy teorye przyjęte i obalone na nowo.
To mówiąc, rozłożył na stole swą pracę, a towarzysze jego zajęli się jej przejrzeniem.
Planety |
Oddalenie od słońca w milio- nach mil |
Oś pół- maxymal- na podług oddalenia ziemi |
Stopień krążenia |
Pochyłość ekliptyki |
Światło najdalsze |
Światło najbliższe |
Stopień ciepła |
---|---|---|---|---|---|---|---|
Merkury . . | 3,60 | 0,387 | 0,2056 | 7°0’8” | 10,58 | 4,59 | 6,67 |
Wenus . . . | 6,72 | 0,723 | 0,0068 | 3°23’35” | 1,94 | 1,91 | 1,91 |
Ziemia . . . | 9,29 | 1,000 | 0,068 | 0°0’0” | 1,03 | 0,997 | 1,00 |
Mars . . . . | 14,15 | 1,524 | 0,0933 | 1°51’2” | 0,52 | 0,360 | 1,43 |
Asteroidy . { | 20,44 do | 2,200 do | 0,4 do | 5° do 33° | |||
32,52 | 3,500 | 0,34 | |||||
Jowisz . . . | 48,33 | 5,203 | 0,0483 | 1°18’41” | 0,04 | 0,034 | 0,037 |
Saturn . . . | 88,60 | 9,539 | 0,0561 | 2°29’40” | 0,012 | 0,0099 | 0,011 |
Uranus . . . | 178,19 | 19,183 | 0,0463 | 0°46’20” | 0,0027 | 0,0025 | 0,003 |
Neptun . . . | 279,16 | 30,055 | 0,0090 | 1°47’2” | 0,0011 | 0,0011 | 0,001 |
Planety |
Krążenie |
Szybkość podług obliczeń ziemi |
Średnica w milach |
Powierzch- nia podług wymiarów ziemi |
Objętość w porównaniu z ziemią |
Bryła po-
równawcza z ziemią | |
---|---|---|---|---|---|---|---|
Peryodycz- ne odmiany w latach i dniach |
Szybkość
krążenia w milach na sekundę | ||||||
Merkury . . | 0,88 | 25 do 35 | 1,6 | 3,000 | 0,14 | 0,056 | 0,13 |
Wenus . . . | 0,224½ | 21,9 | 1,17 | 7,700 | 0,94 | 0,92 | 0,78 |
Ziemia . . . | 1,00 | 18,5 | 1,0 | 7,918 | 1,00 | 1,00 | 1,00 |
Mars . . . . | 1,88 | 15,0 | 0,81 | 4,230 | 0,28 | 0,139 | 0,124 |
Asteroidy . { | 3,29 | do 300 | |||||
do 6,56 | |||||||
Jowisz . . . | 11,86 | 8,1 | 0,44 | 85,500 | 118,3 | 1309,000 | 316,0 |
Saturn . . . | 29,46 | 6,0 | 0,32 | 71,000 | 80,4 | 760,0 | 95,0 |
Uranus . . . | 81,2 | 4,2 | 0,23 | 31,900 | 16,3 | 65,0 | 14,7 |
Neptun . . . | 164,78 | 3,4 | 0,18 | 34,800 | 19,0 | 90,0 | 17,1 |
Planety |
Gęstość |
Siła ciężkości na powierzchni planety |
Długość dnia | Długość pór roku |
Pochy- łość osi | ||
---|---|---|---|---|---|---|---|
W porów- naniu z ziemią |
W porów- naniu z wodą |
W porów- naniu z ziemią |
Upadek ciał
w przeciągu sekundy | ||||
Merkury . . | 1,24 | 7,17 | 0,85 | 13,7 | g. m. s. | Na Ziemi Wiosna 93 Lato 93 Jesień 90 Zima 85 |
|
Wenus . . . | 0,92 | 5,21 | 0,85 | 13,4 | 23 21 22 | 53 + | |
Ziemia . . . | 1,00 | 5,67 | 1,00 | 16,9 | — | 23½ | |
Mars . . . . | 0,96 | 2,54 | 0,38 | 6,2 | 24 37 23 | Na Marsie Wiosna 191 Lato 181 Jesień 149 Zima 147 |
27½ |
Asteroidy . . | |||||||
Jowisz . . . | 0,22 | 1,29 | 2,55 | 40,98 | 9 55 28 | — | 1½ |
Saturn . . . | 0,13 | 0,63 | 1,15 | 18,53 | 10 29 17 | — | 27 |
Uranus . . . | 0,18 | 1,41 | 0,91 | 14,6 | — | — | 102 (?) |
Neptun . . . | 0,20 | 0,94 | 0,88 | 14,2 |
— Jak widzicie — rzekł Ayrault — że na Jowiszu potrzebować będziemy przyrządów apergetycznych, jeżeli zechcemy dłuższe piesze odbywać przechadzki, podczas gdy na Saturnie będą nam one zupełnie zbyteczne, ponieważ powiększenie ciężaru naszego ciała, wynikające z rozmiarów planety, będzie o wiele mniejsze, niż ciężar dźwigany w marszach przez każdego żołnierza w armii rzymskiej.
— Nie sądzę, aby ciężar naszego ciała mógł być dla nas zbyt uciążliwym nawet na Jowiszu, choćby bez pomocy siły apergetycznej, bo jakkolwiek ma on się tam podwoić, trzymając się okolic sąsiednich równika, utracimy z niego czwartą część dzięki szybkiemu krążeniu planety — mówił Cortlandt.
— Jakkolwiek po uwolnieniu ogromnych przestrzeni ziemi od gniotącego je jarzma lodów, Archipelag-Północnej Ameryki, Alaska, Syberya, północne ziemie Wilkes staną się dla coraz liczniej wzrastającej ludności przyjemnem miejscem pobytu, spodziewać się jednak można, że przy coraz dogodniejszych warunkach bytu za lat sto niespełna znów grozi przeludnienie, a wtedy, jakże miło pomyśleć o tem, że dzięki naszej wycieczce zdobędziemy nowe lądy, gdzie znów osiadać będą mogli ludzie, — dorzucił Bearwarden.
Przed udaniem się na spoczynek dnia tego podróżni postanowili wstać bardzo rano nazajutrz, aby zająć się studyowaniem Jowisza, który coraz jaśniej występował w przestrzeni.
Przygotowali się, aby uregulować szybkość biegu swego statku, zwiększoną teraz i tak przez atrakcyę Jowisza. Gdy znajdowali się już tylko w odległości 2 milionów mil od tej wielkiej planety, znajdującej się przed nimi w bok na lewo, spostrzegli jej satelitę Kalisto, posuniętego cokolwiek na prawą stronę; to zjawisko zgadzało się w zupełności z obliczeniami Deepwaters’a. Wystosowawszy w stronę tego ciała prąd, lekko odpychający, zregulowali szybkość biegu statku, wiedząc, że niezadługo Jowisz pociągnie go do siebie.
Tego dnia postanowili, że jeden z nich czuwać będzie podczas snu dwóch drugich, gdyż bliskość celu podróży wymagała większej baczności; czuwający zdejmował fotografię w miarę, jak planeta ukazywała się bliżej; w odbiciu ukazały się dwa lądy w formie półksiężyców, okolica plamista i wielka ilość wysp.
O godzinie siódmej rano znajdowali się już tylko w odległości piędziesięciu mil od Jowisza, a ogromna jego kula zajmowała teraz połowę horyzontu.
Zaczęli robić przygotowania, niedługo bowiem mieli wylądować, ubrali się stosownie, nabili broń, opatrzyli baterye statku. Zapasy elektryczności repulsyjnej zaledwie były napoczęte; wogóle nie zbywało im na niczem. Barometr posunął się o 29, co było dowodem, że nie utracili wiele powietrza pomimo dość częstego otwierania klapy przysionka. Ciśnienie, jakie dawało się uczuwać, nie było większe, niż dające się uczuwać na wysokości kilku stóp; poczęści lekkie rozrzedzenie powietrza spowodowane było tem, że wznosząc się od ziemi, nie dość prędko zamknęli okno.
Wypadało im zapuścić statek w okolicy, gdzie widniał wschód słońca. Wierzchołki wysokich gór lśniły się niby złote kaski w jasnych wschodu promieniach.
Nagle statek zatrzymał się; podróżni zrozumieli, że znajdują się już w pasie atmosfery planety; słońce i gwiazdy przybierały odmienną barwę.
Zapewne Krzysztof Kolumb, gdy po raz pierwszy ujrzał z swej fregaty Santa Maria wybrzeża upragnione Ameryki, nie mógł poczuć większej radości i zachwytu, niż ci trzej odważni podróżnicy, których śmiałe zamiary doprowadziły do pożądanego celu: stworzenia nowych ziem mieszkalnych dla wzrastającej ludności XXI wieku.
Na początku tej książki zaznajomiliśmy czytelników z pierwszemi zdarzeniami po wylądowaniu podróżnych.