Podróż na wschód Azyi/24 lutego
<<< Dane tekstu >>> | |
Autor | |
Tytuł | Podróż na wschód Azyi |
Podtytuł | 1888-1889 |
Wydawca | Księgarnia Gubrynowicza i Schmidta |
Data wyd. | 1899 |
Druk | W. L. Anczyc i Spółka |
Miejsce wyd. | Lwów |
Inne | Cały tekst |
Indeks stron |
Budzimy się na statku na widok miasteczka Kobe, już w Japonii! Czas śliczny, słońce; ranek zimny, ale w południe, gdy się wspinamy z Biegelebenem na okalające góry, by się przypatrzyć krajowi, ciepło zupełnie. Widok pyszny! Zatoka ogromna, otwarta tylko w dwóch miejscach, okolona górkami, których szczyty bieleją od świeżego śniegu. Na wybrzeżu płaskiem roi się od miast, miasteczek, wsi! Śliczne te górki przypominają zupełnie kształtami Alpy, ale w miniaturze. Cała zatoka morska przypomina jakieś wielkie alpejskie jezioro; gra kolorów cudowna.
Kobe, to kolonia europejska; obok miasto czysto japońskie, Hiogo. — Na północny zachód stąd, o półtorej godziny koleją, leży Osaka, stare, ciekawe miasto, przezwane Wenecyą japońską. Za mało mamy czasu, więc zostajemy w Hiogo, zwiedzenie Osaki zostawiając na później.
Zwiedzamy pierwszy japoński sklep. Zrujnować się istotnie łatwoby można, — u kieszeni każe sobie guziki i haftki poprzyszywać, żeby przynajmniej mieć za co wrócić. Skusiło mnie jednak licho! Kupiłem dwie rzeczy z kości słoniowej za 32 dolary. Swoją drogą przekonany jestem, że w Europie zapłaciłbym akuratnie dwa razy tyle. Co to będzie dalej?