Podróż na wschód Azyi/3 grudnia
<<< Dane tekstu >>> | |
Autor | |
Tytuł | Podróż na wschód Azyi |
Podtytuł | 1888-1889 |
Wydawca | Księgarnia Gubrynowicza i Schmidta |
Data wyd. | 1899 |
Druk | W. L. Anczyc i Spółka |
Miejsce wyd. | Lwów |
Inne | Cały tekst |
Indeks stron |
Minęliśmy 150 północnej szerokości, więc jesteśmy już niżej od Massawy. Szkoda — ciekawem byłoby tam zaglądnąć, do tej placówki włoskiej, wymierzonej ni mniej, ni więcej jak przeciw Abisynii. Mimo ciągłych niepowodzeń włoskiego oręża w Massawie, przepowiadają, że według wszelkiego prawdopodobieństwa Włosi się tam przecie utrzymają i po lat dziesiątkach wlezą do Abisynii i takową poprostu na kolonię włoską zmienią[1]. Condito jednak, sine qua non — to żeby się uspokoiło w Suakinie i Sudanie, wogóle w północno-wschodniej części Afryki, i by następnie Włosi mogli rozpocząć najwydatniejszą, jedynie do celu prowadzącą czynność, tj. wciskanie się w głąb kraju za pomocą handlu. Jak mi mówił jeden z Anglików, których poznałem w Egipcie, nie bronią, ani wojskiem, ale zapomocą kupców mogą Włosi wejść do Abisynii — i to tylko Włosi, bo żaden inny naród Europy nie jest w stanie znieść tego klimatu: klimatu, który np. na zanzybarskim wybrzeżu uniemożebnia Niemcom egzystencyę.
Wczoraj była feta, tj. zwykły obiad niedzielny, więc nieco lepszy, do któregośmy przyszli we frakach. Zafundowaliśmy całemu stołowi szampana, co było powodem, że po przemowie okolicznościowej Biegelebena, przemawiał kapitan po włosku imieniem Lloyda. Niemiec, dr. Walther, hat mit einem anderen Deutschen den Salamander gerieben zu Ehren Seiner Majestät, a oficerek jakiś angielski, przyłączając się do tamtych toastów, imieniem współrodaków krzyczał: hip! hip! hurra!
Biegeleben zaproponował mi wczoraj, abym z nimi jechał do Syamu. Naturalnie, że z radością przyjąłem, i jadę