Podróżni (Prus)
<<< Dane tekstu >>> | |
Autor | |
Tytuł | Podróżni |
Pochodzenie | Pisma Bolesława Prusa tom I To i owo |
Wydawca | Gebethner i Wolff |
Data wyd. | 1935 |
Druk | Drukarnia Narodowa |
Miejsce wyd. | Warszawa |
Źródło | Skany na commons |
Inne | Cały tekst |
Indeks stron |
PISARZ. A co tam, hej!... czy już wszystko gotowe?
POSŁUGACZ. Już!... proszę pana sekretarza.
PISARZ. A ile sztuk?
POSŁUGACZ. Szesnaście tłumoki i dziesięć osobów.
PISARZ. Pocztyljon... sygnał!...
POCZTYLJON I. Tra la la la tra la!...
POCZTYLJON II. (zbliżając się do dyliżansu). Może państwo będą łaskawe... coś niecoś na piwko... Dobrzem jechał... trąbiłem!... (w dyliżansie milczenie).
POCZTYLJON I. Uu!... to muszą same Żydy jechać?
POCZTYLJON II. Jeszcze gorsze Żydów!... (do dyliżansu). Może państwo będą łaskawe!... takem jechał, a takem zmarzł!... Wielmożny panie dobrodzieju, co łaska!...
GŁOS I. (z dyliżansu). Czy nie widzisz, łotrze jakiś, że śpiemy?... Idź precz!...
GŁOS II. Dziękuj Bogu, zuchwalcze, że cię nie oskarżyłem przed władzą za twoją jazdę!
PISARZ. Ruszaj, pocztyljon!
POCZTYLJON I. Wi ha ho!... maluśkie!... heta... wi!...
CHÓR (w dyliżansie). Oooch!.
POCZTYLJON II. (grożąc dyliżansowi). Bodajeście ręce i nogi połamali... bestyje!
PAN I. (do młokosa). Co to?... kawaler śpisz?...
MŁOKOS. Ja nie potrzebuję spać... Jestem wytrzymały!
PAN I. Kawaler widzę z klas?
MŁOKOS. Więc i cóż stąd?...
PAN I. Nie wiedziałem, że w tym roku kawalerów tak wcześnie rozpuścili?
MŁOKOS. To ja się sam tak wcześnie rozpuściłem!
PAN I. Pewnieś kawaler niepromowany?
MŁOKOS. Nie rozumiem, co to kogo obchodzi... Dobranoc panu!...
PAN I. (do pana chudego). Jestem Gęgalski z Gęgał, właściciel dóbr i chciałbym wiedzieć, z kim jadę?
CHUDY. Jestem Atramentowicz... literat!
PANI I. Liiiteerat!... A z których Atramentowiczów?
CHUDY. Z tych... co to z Warszawy...
PAN I. Z Warszawy!... A cóż aspan w tych stronach porabiasz?
CHUDY. Jadę tu z drugim.
PANI I. Z drugim?... także literatem?...
DAMA I. (przez sen). No!... czy to ty, mężu?...
MĄŻ. Czego chcesz, duszko?
PAN I. (do siebie). Djabli! czy co?... Niedawnom spotkał dwu kataryniarzy... ci szli na prowincją grać. Mniejsza!... Później spotkałem budę z małpami, która jechała także z Warszawy na prowincją. Tfy!... żeby jakiego nieszczęścia w drodze nie było (zasypia).
PAN III. No!... któż mnie tam w rękę całuje?... cóż to znowu!...
MŁOKOS. Oj! oj! oj!... puść mnie, pan!... bo mi pan uszy oberwiesz!...
MĄŻ (drżącym głosem). A ty, chłystku jakiś!
PODRÓŻNI. Co to jest?... O nieba!...
DAMA I. Ach!... to ten, co mnie w rękę całował.
PAN III. Ehe!... to i mnie tu ktoś parę razy cmoknął... filut!...
MĄŻ. Smarkaczu!... będziesz się do kobiet uczciwych umizgał!
MŁOKOS. Jak Boga kocham... tak nie daruję panu!... (dyliżans staje).
CHÓR. Co to jest?... co się stało?...
DAMA II. (do pocztyljona). Cóż to, mój przyjacielu... jeszcze bierzesz pakunek?
POCZTYLJON. To nie żaden pakunek... to mięso!
PAN V. Jakto... więc bierzesz na kozioł jeszcze jedną osobę?
POCZTYLJON. To nie osoba... to siostra mojej żony! (dyliżans rusza).
PAN II. O! za pozwoleniem... przecież i ja chcę siedzieć!
CHUDY. Ależ, panie... to jest moje miejsce!
PAN II. Nic o tem nie wiem... Jesteś pan literat, możesz więc napisać, jakie to teraz są omnibusy i karety, — ale ja nie ustąpię, bo mi nogi zdrętwiały!
CHUDY. Owszem... owszem!... Gotów jestem ustąpić, ale... odtąd... będę miał o panu inne wyobrażenie!
PAN II[1] Miejże pan sobie inne wyobrażenie, a ja będę miał miejsce!
CHUDY. Ha!... to okropność...
DAMA II. Panowie nie szanujecie kobiet... dość już tego!
CHÓR. Co pani mówisz?...
DAMA II. Już od pół godziny czuję, że mnie panowie szczypiecie!... To jest nikczemnie!
MĄŻ. Pewnie znowu ten młokos!
MŁOKOS. Dajże mi pan pokój!... Ja nic nie winien!...
PAN I. To pewno literaci!... Aż dwu jedzie... miejcie na nich oko!
CHUDY. Jak Boga kocham ja nie!
DRUGI LITERAT. I ja!... słowo honoru!
DAMA II. O nieba! coś mnie kąsa!... ratunku!...
CHÓR. Gdzie?!... co!... jak?... Stójcie! stójcie!
MĄŻ. Panowie... znalazłem pijawkę... pijawki są w karecie!...
CHÓR. Nie może być?...
GŁOS Z KĄTA. Aaa... do djabła!... Pewnie mi się rozwiązał butel z pijawkami.
PAN I. Kto tu pijawki wozi?
GŁOS Z KĄTA. To ja... chirurg!
DAMA II. Aach!... (mdleje).
DAMA I. Mężu!... i mnie coś kąsa!...
CHÓR. Pocztyljon, stój!... uciekajmy!... uciekajmy!...
CHUDY. Dla Boga... uduszą mnie!...
PAN II. Moja noga!...
PAN III. Mój kapelusz!...
MĄŻ. Jeszcze ci dam raz bobu, ty ośle... nie zaczepiaj kobiet uczciwych!...
MŁOKOS. Dajże mi pan pokój!... Dajże mi pan pokój!
DAMA. Mężu, puść go!... On mnie tylko chciał pocałować, a pijawka kąsa!
MĄŻ. Niech kąsa... ale niech nie całuje!