Zawołał Jowisz z górnej swej krainy:
„Ludzie, świat weźcie, niechaj waszym będzie;
Wam go oddaję na wieczne dziedziny,
Lecz w działach, miejcie braterstwo na względzie.“
Zaledwie wyrzekł — wnet młody i stary,
Kto mógł rąk użyć, biegł po łup w zawody;
Rolnik, zagarnął pól rodzajnych płody,
Myśliwy, stepy i borów obszary;
Kupiec, towarem zarzucił spichlerze,
Mnich, zaś wybiera szlachetniejsze wina,
Król, w udział mosty i gościńce bierze,
Mówiąc: „z dochodów, moją dziesięcina.“
Skończył się podział. — W tem z dalekiej strony
Przybył poeta, — już w porze spóźnionéj
Nie mogła dojrzeć nic, wieszcza źrenica,
Już wszystko miało swojego dziedzica.
„Więc, najwierniejszy z twych synów, o boże!
Sam jeden jestem opuszczony w dziale?...“
Rzekł — i rozwodząc smutne swoje żale,
Łzą rosił tronu Jowisza podnóże.
„Kiedy cię marzeń zbłąkała kraina, —
Bóg odpowiedział — nie moja w tem wina;
Gdzież byłeś wtenczas kiedy świat dzieliłem?“ —
„Ja, — rzekł poeta — ja przy tobie byłem.“
„Świat już rozdany, — rzekł władca na niebie, —
Żniwo, i łowy, i handel — nie moje;
Chcesz-li żyć ze mną? — niebieskie podwoje
Jak tylko przyjdziesz, otworem dla ciebie.“ 1832.