Poeta i świat (Kraszewski, 1929)/Część II/IX

<<< Dane tekstu >>>
Autor Józef Ignacy Kraszewski
Tytuł Poeta i świat
Część Część II
Rozdział IX
Pochodzenie Poeta i świat
Wydawca Księgarnia Wilhelma Zukerkandla
Data wyd. 1929
Miejsce wyd. Złoczów
Źródło Skany na Commons
Inne Cała część II
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron
IX.
Rzeczywistość i marzenie.

Gościu! tak jakoś począł już do końca czytaj,
A jeśli nie rozumiesz, i mnie się nie pytaj
Onać to część kazania, część niepospolita,
Słuchaczom niepojęta, kaznodziei skryta!
Kochanowski, Fraszki, Ks. III.

— Ktoby był przewidział w tym uścisku tak rozkosznym, — mówił do siebie Gustaw zamknięty między książkami, w których znowu szukał zajęcia, zatrudnienia, ułudy, już zgasłych w małżeńskiem życiu, — ktoby się był spodziewał, że po tej rozkoszy tak prędko następuje przesycenie, ktoby się domyślił, że to co nam się zdaje obiecywać całą wieczność szczęścia, daje ledwie dni kilka! któż mógł przewidzieć, że miłość ginie tak prędko i topnieje w rozkoszy? jej trwanie podsycają przeszkody, łzy, rozpacze, a uścisk ją gasi? Ktoby się spodziewał, ktoby uwierzył spodziewając się nawet, że życie z kochanką staje się długim zawodem, w którym złudzenia, uroki, w jakieśmy ją stroili, zdzieramy powoli, po kawałku, i dziwim się, widząc pod niemi tylko kobietę, bez skrzydeł anioła, bez serca anioła! prostą kobietę!
A jednak to, czego najmniej można się spodziewać kochając, tego się koniecznie spodziewać potrzeba.
Przywiązanie, szacunek, wszystko zostać może, miłość pierwszych rozkoszy nie przeżyje, bo przywiązanie jest to nałóg serca, bo szacunek jest to dług sumienia, a miłość jest poetycznem złudzeniem, które żeby długo zatrzymać, nie trzeba dotykać palcami, jak bańki mydła, bo się zmieni w kroplę brudnej wody. — Lecz stało się, jestem żonaty, dochowam wszystkich obowiązków, jakie na mnie stan mój wkłada, pójdę drogą życia, a słodząc nudy, rzucę się do dawnej pracy, do dawnych dumań i marzeń, utopię się w książkach!...
Tak też i zrobił Gustaw. Marja znalazła w domu całodzienne zatrudnienia i zabawy, któremi zapełniała czas, przymuszona trawić go sama, wieczorami schodzili się gwarzyć i czytać. Lecz bliższe poznanie żony, same smutki Gustawowi przyniosło: im dłużej z nią żył, tem bardziej się przekonywał, że ona mniej jeszcze od wszystkich go rozumie. Marja bowiem, najlepsza w świecie kobieta, przywiązana do niego całą duszą i sercem, jak lwica do dzieci, która za nich walczyć pójdzie i da się zabić, Marja, — nie miała w duszy ani kropelki poezji. Książki były dla niej rzeczą obojętną i te tylko czytała, które ją mogły rozśmieszyć, — innych nie rozumiała. Zapał w jej oczach wydawał się rodzajem obłąkania, egzaltacją, niezrozumiałem pomięszaniem. Lord Byron, kochanek Gustawa, dla niej był tak nudny, że sto razy od niego wolała Claurenta zbiory anegdot, dowcipne wierszyki i tym podobne dzieciństwa, których Gustaw cierpieć nie mógł. Proszęż sobie wyobrazić jego życie z kobietą, która nie dzieliła jego zdania, nie rozumiała jego myśli, jego smaku wytłumaczyć sobie nie mogła; która jednem słowem nie rozumiała nawet alfabetu języka, którym on myślał całe życie. Lecz Gustaw na szczęście miał cierpliwość, rzadką cnotę u poetów; cierpliwość, którą utrzymywała pamięć poświęcenia się Marji dla niego, wdzięczność za jej przywiązanie czułe, uprzedzające, przywiązanie matki, sługi, psa, kochanki i żony. Marja bowiem uprzedzała wszystkie jego materjalne potrzeby, zgadywała, myślała o nich za niego, dotykała najdrobniejszych szczegółów, aby on się niemi nie zajmował i zostawiała mu czas do dumania, pisania, czytania, zatrudnień, których wagi zrozumieć, celu pojąć, upodobania uczuć nie mogła.
Takie to było życie Gustawa i Marji, poety i kobiety; — i nieuchronny skutek marzeń dających nadzieje, — tłumiąc przeczucia i rady rozumu.
— Lecz czy wszystkie kobiety są takie jak Marja? — myślał Gustaw. — Żadnaż z nich nie rozumie zapału, poezji tamtego życia drugiego, z którego Marja ciągnie mnie na ziemię, żadnaż z nich nie może się utrzymać ze swoim lubym w tem niebie poetycznem pierwszych chwil miłości? — To pytanie, na które nie mógł inaczej sobie odpowiedzieć, jak przeczeniem, uczyniło go niespokojnym. — Więc mógłbym być szczęśliwym? — rzekł sam do siebie — tylkom szukać i znaleźć nie umiał!






Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Józef Ignacy Kraszewski.