Poeta i świat (Kraszewski, 1929)/Część II/X

<<< Dane tekstu >>>
Autor Józef Ignacy Kraszewski
Tytuł Poeta i świat
Część Część II
Rozdział X
Pochodzenie Poeta i świat
Wydawca Księgarnia Wilhelma Zukerkandla
Data wyd. 1929
Miejsce wyd. Złoczów
Źródło Skany na Commons
Inne Cała część II
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron
X.
Shakespeare.

Idąc mimo libraryją
Kędy mądre księgi biją — —
Kochanowski, Fraszki, Ks. III.

Gustaw pojechał do miasta, już się nudził, choć był na wsi ulubionej. Wszystkie dumania jego przerywała żona, pytając co chwila, czy nie chce jeść? i tak mu dokuczyło to staranie zwierzęce, bez żadnego pokarmu duszy, bez tej rozmowy poufałej, której z żoną o innych rzeczach jak o nudnych szczegółach domowych prowadzić nie mógł, — że wyjechał. Wiózł znowu swoje poezje, swoje roboty do druku, ale nie tak jak wprzódy, kiedy im musiał szukać ojca, coby je na wiatr kosztem swoim wypuścił. Teraz wiózł je z posagiem, gotów zapłacić za nie. Zaraz go też księgarze inaczej przyjęli. Ten sam żółty, z ryżemi bakenbardami i wygryzionemi usty, który się tyłem do niego i jego poezji obracał, teraz podał mu krzesło, katalogi, uśmiechał się, kręcił poczuwszy pieniądze, jak pudel kiedy widzi kawał chleba w ręku człowieka. Gdyby takie stworzenie nie godne było litości, warte by było śmiechu. — Rzuciwszy swoje poezje, o których druk się ugodził, Gustaw siadł w księgarni wybierać książki, które miał z sobą powieźć do domu, cały stos ich ułożono przed nim, a ryży typografo-bibliopola zacierał ręce, licząc ile mu to da zysku; oblizywał się, szachrował, zachwalając każde dzieło, opowiadając anegdotki, zdarzenia, bibliograficzne wiadomostki o dziełach, z całą uprzejmością, jaką zwykle ci ludzie dają w dodatku do towaru, jeśli go kto dużo bierze. Dziwna rzecz, że i żydzi mogli się tego nauczyć!
Gdy tak zatrudniony siedzi Gustaw, weszły dwie kobiety. — Księgarz nim siedzieć poprosił, spojrzał czem przyjechały: — karetą! — Porwał się zaraz, wyrzucił z za komtuaru krzesła, zaczął się kłaniać i prawić komplementa, grzeczności, wszystkiemi językami tego świata.
Kobiety spojrzały na Gustawa, Gustaw na nie.
Dwie ich było, jedna średniego wieku dość otyła, nie piękna, z twarzą pospolitą i nie charakterystyczną, druga młoda, blada, wysmukła, bardzo wdzięczna blondynka, której tylko pięknych zębów brakło, żeby się zupełnie piękną zwać mogła. Ta pochwyciła katalog z dziecinną radością.
— Ach moja mamo! — zawołała, — co ja tu książek nakupię! — I zaczęła wybierać z niesłychanym pospiechem, pożądliwością, poetów, historyków, moralistów, romanse, wszystko co było nowe, sławne, lub ciekawe. Księgarz kilka razy podsuwał jej trochę dawniejsze książki bez żadnej wartości; ale ona spojrzawszy na nie odpowiadała:
— Znam to dawno! czytałam, słyszałam o tem, to nic nie warte!
Gustaw z podziwieniem patrzał na nią i ciekawość jego rosła w miarę, jak się pokazywało, że życie tej kobiety musiało być jedynie długiem marzeniem nad księgami.
— Czemuż takiej nie znalazłem, — rzekł w swojem sercu smutny — bylibyśmy się zgodzili z sobą! I ona zapewne jak ja oszuka się na wyborze towarzystwa i męża, — będzie ją kochał, nie będzie rozumiał!
Blada panienka chciała jeszcze dostać najnowsze tłumaczenie Shakespeara, lecz Gustaw tylko co dla siebie ostatni egzemplarz odłożył.
— Ten pan, — rzekł księgarz, wskazując na niego — kupił ostatni egzemplarz, może na prośbę odstąpi pani. — Panienka trochę się zakłopotała, lecz chęć posiadania Shakespeara przemogła nieśmiałość, i obracając się do Gustawa, odezwała się bardzo po cichu:
— Czy nie mógłbyś pan być tak łaskaw odstąpić Shakespeara, trudno mi go będzie dostać, — wielcebym była panu wdzięczna.
— Odstąpić go nie mogę, — odpowiedział Gustaw prędko, — lecz jeśli pani pozwoli go sobie ofiarować, będę szczęśliwy, jeśli się nim przysłużyć potrafię.
Matka i córka stanęły wryte, nie wiedząc co i jak odpowiedzieć; nie znały Gustawa, milcząc, można było obrazić; mówić, nie pojmowały, jaką myślą, jakim tonem. — Uprzedził je Gustaw, oddając służącemu książki i powiedział:
— Prawda, że nie jest przyjęte na świecie, od nieznajomego podarunki przyjmować, lecz między nami równem jest wszystko. Ja równie nie mam szczęścia znać pani, jak pani mnie, pierwszy a może i ostatni raz w życiu widzimy się, czemużby nie wolno nam było, zostawić sobie pamiątki? Wolno jest czcić i szanować zwyczaje tym ludziom, co nic innego do roboty nie mają; lecz kto czyta Shakespeara, możeż na to uważać?...
Matka z córką spojrzały po sobie, i Gustaw odebrał takie podziękowania od panienki, za jakie byłby oddał całą księgarnię, nie jednego Shakespeara, i to jeszcze tłumaczonego. Potem zaczęła się rozmowa o książkach między nim a nieznajomą, do której matka ani słowa, nie przymięszała. W godzinę byli sobie tak znajomi, jak gdyby od dzieciństwa z sobą razem żyli, chociaż nie wiedzieli nawet swoich nazwisk, a gdy już trzeba było rozstać się koniecznie, pożegnali się, pokazując sobie oczyma, jak im smutno się było rozstawać. Na progu zamienili adresy i Gustaw odszedł wesoły z tej znajomości, mówiąc do siebie:
— Czemuż moja Marja nie czyta Shakespeara?






Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Józef Ignacy Kraszewski.