[76]DO EDWARDA O.....
Muszę też Ciebie uwiadomić kochany Poeto! o czém nikt jeszcze od początku świata nikogo nieuwiadamiał. Oto, że przeszłego tygodnia, na srogie zmartwienie krewnych i przyjaciół twoich, skończyłeś życie; lecz jakim okropnym przypadkiem! włosy powstają. Widać autor téj nowiny mniemał, ze mu nie uwierzą, kiedy po prostu rozgłosi, ześ umarł. Śmierć poety trzeba, ażeby była nadzwyczajną; utworzyła się więc powieść osobliwsza, dziwna i djabelnie balladyczna, znalazły się w niéj:
[77]
Sławne rozbojem Ponary,
Sród których nocą, po drodze,
Snują się łotry i mary;
I chatka na kurzéj nodze,
A w jéj zdziczałych obrębach
Zbłąkany młody poeta;
I drżąca jak galareta,
Siwa baba o dwóch zębach;
I syny jéj hajdamaki,
Co z nożami, śród wąwozów,
Za ciemne zasiadłszy krzaki,
Ładownych czekają wozów.
Ci, niby z wyprawy nocnéj wracając, znaleźli Cię w swojém schronieniu. Ma się rozumieć, że w takiéj gospodzie:
Śród strasznych byłeś opałów;
Ale, że kieszeń poety
[78]
Więcéj zwykle ma szpargałów,
Niżeli monety;
Więc łakomych dusz na piéniądze, nie skusiła do zbrodni.
W powieści téj było głucho,
Czyliś tam wierszów, czy prozy
Użył do mieszkańców łozy,
Dosyć, żeś uszedł na sucho.
Ale musiałeś nie najpiękniéj z przestrachu wyglądać; bo kiedyś na drogę wyskoczył, podróżni jacyś wzięli Cię samego za rozbojnika.
O jakiż to straszny traf!
Zbójca! zbójca! powstał krzyk.
Łapaj! strzelaj! paf, pif, paf!
Kula w serce, dusza szmyk.
[79] Nie jedne tu pobożne usta już po tobie wieczne odpocznienie zmówiły; nie jednemu pieczeniarzowi ta nowinka smaczny obiadek darowała; nie jedna piękność, któréj poezye twoje rozczulały serce, poświęciła drogą łzę twojéj pamięci; gdy ty może i nie wiész o twojéj śmierci; a przez to, że jeszcze żyjesz zadłużyłeś się naszéj literaturze kilką balladami; bo gdybyś istotnie tak dziwnym sposobem życie utracił, toby je drudzy niezawodnie napisali.
Nie wiém kto rozplotł te dzieje,
Nie wchodzę, co z nich skorzystał;
Niech mu język skamienieje.
Chwała Bogu! żeś zmartwychwstał.