[141]POWROT WOJOWNIKA.
Wojownik z Ottomańskich kajdan wyłomany
Pożegnane w młodości wita polskie łany.
Szczątek włóczni, na któréj śmiérć latała w boju
Wspiérając nogę drżącą od wieku i znoju,
Jak i Pan jéj bez blasku powraca w swe strony.
Włos nieszczęściem i zimą życia ubielony,
Co hełm nie dotarł, wicher nie rozwiał w pogoniach,
Z ojczystym wiatrem grając błąka się po skroniach,
Uśmiéch po zbladłych ustach i łza po źrzenicy
[142]
— Lat czterdzieści zmieniło postać okolicy;
Na niwach nowych złote kołyszą się żniwa,
Nowym królem nadane swobody lud śpiéwa,
Obce oku współziomka mijają go twarze,
Nowe wstały osady i nowe cmentarze.
Tam gdzie szmery gaiku zgłuszał gwar strumienia,
Cichy zefir kochanków roznosił westchnienia;
Dzisiaj w olbrzymich cieniach źwiérz zamieszkał srogi,
Grozi echo łowczemi pioruny i rogi.
Jednak lipę, pod któréj młodocianym wieńcem,
Po raz piérwszy miłośnym zapłonął rumieńcem,
Chociaż ją czas wywyższył i rozwiódł széroko,
Poznał do razu starzec i westchnął głęboko.
— „O wy! pola rodzinne i wy czarne gaje!
Już tu was nie te same nie ten sam zostaję;
Świadki znikłych roskoszy!... Dziś tylko ich mary
[143]
Unoszą się nad wami! rzekł wojownik stary,
W tym lesie, gdzie samotna schroniła się łąka,
Gdzie w cieniu drzew dumanie i puszczyk się błąka,
A odludnego zdroju gwar duszę przenika,
Jak w zaciszu pokorny pacierz pustelnika;
W tym lesie, nad tym zdrojem, o mój ojcze drogi!
Żegnałeś mię i w mądreś opatrzył przestrogi.
Tu, mówiłeś mi łkaniem tłumionemi słowy,
Jeśli umrę, tu znajdziesz mój kamień grobowy.
Oto wieczór dni moich tobie ojcze niosę;
Jeszcze ci się wyjaśni czoło śniéżno-włose,
Gdy syna za śmiertelnym liczonego mrokiem,
Ledwo poznać przyćmioném zdołający okiem,
O którym kraj zapomniał, umilkła rodzina,
W twoich drżących objęciach gdy poczujesz syna.
Powieściami, zdumieniem napełnię tę stronę,
[144]
Młodzieńcy i dziewice przyjdą jasnołone
Wysłuchać nieszczęśliwe wojownika dzieje;
Tamtych zemstą zapalę, tym się łza poleje.
O mój domku! mój raju! przytułku jedyny!
Wdzięczne mię w twém zaciszu czekają godziny.
Gdy wszelki już mój związek ze światem stargany,
Odżyć jeszcze przed grobem dążę w twoje ściany.“ —
Tak mówił i nieszczędził podróżnéj mozoły;
Tym czasem domku jego wiatr nosił popioły.
A pomniki pożaru stoją czarne słupy,
Jak złe duchy na gruzach zaklętéj chałupy.
Spójrzał z pagórka starzec i załamał dłonie.
— „Dokąd więc pójdę? w twojeż mój domku ustronie?
Ach! już nadto swobodném, aż nadto jest cichém!“ —
[145]
Rzekł i z gorzkim na niebo pogladał uśmiéchem.
— Noc się zbliża, on stoi, a mgły po xiężycu
Przelatują jak smutki po rycerza licu.
Prócz burzy w jego łonie, wszędy cisza głucha,
Tylko gdzieś czasem trawka zaszeleści sucha,
Tylko w lesie, na łące, nad odludnym zdrojem,
Puszczyk żałośnym echa trwoży niepokojem.
Przy téj złowiészczéj pieśni kochanka pomroki
Wojownik niepewnemi postępuie kroki;
Jakiś go niewidomie ciągnie duch niechętny,
Idzie w las pożegnaniem ojca tak pamiętny.
Cóś mu stopę wstrzymało. Wpatruje się, słucha;
Mrok na łące, ptak gwiżdże, zdrój odludny grucha,
On drży i nad pomnikiem schylony poziomym
Wzywa blasku xiężyca okiem nieruchomém.
Lampa nocy z obłoku wyszła do połowy,
Padł wojownik bez czucia na kamień grobowy.
[146]
A xiężyc znowu czarnym zakrył się obłokiem.
Skrył i czas dawne dzieje niepamięci mrokiem,
Ale dotąd mogiła przy tym grobie dzika
Przypomina nieszczęsny powrót wojownika.