[113]STRUMIEŃ.
W czystém zwierciedle strumienia,
Jutrzeńki uśmiéch wstydliwy,
Wesołe słońca spójrzenia,
Nadbrzeżny gaik i niwy,
I strojnych dziewic obrazy
Wdzięcznie igrały sto razy.
W swobodnéj duszy przed laty,
Gdy mój roskwitał poranek:
Obraz natury bogaty,
Czarowne wdzięki niebianek,
Nadzieje szczęścia i chwały
Sto razy także igrały.
Czasem skrzydełko wietrzyka
Zraniło, w płochéj swawoli,
[114]
Spokojne łono strumyka;
Czasem cień jakiéjś niedoli,
Co prędzéj znikał niż tchnienie,
Przyniósł méj duszy cierpienie.
Uciekła pora pogodna,
Przybiegły wichry jesieni,
Strumień się zmącił aż do dna,
Niebo mu cofa promieni;
Stracił wesołość, ponęty,
I omdlał zimą ściśnięty.
Czas porwał złotą mą dolę
W burzliwéj nieszczęścia nocy.
Skazanéj duszy na bole
Niebo ujęło pomocy.
Zimną na wdzięków zjawiska,
Grobowy smutek uciska.
[115]
Wiosenny promień cię wzrusza,
Wraca ci życie strumieniu!
Znajduje szczęście ma dusza
W czułém Eliny spójrzeniu.
Strumień brzmi wdzięcznie i płynie;
Ja śpiéwam wdzięczność Elinie.
Znowu strumieniu! sto razy,
Nim zima zamknięć w kajdany,
Różne odbijesz obrazy;
Lecz już w méj duszy, bez zmiany,
Jaśnieje obraz jedyny,
Eliny, tylko Eliny.