[37]XVIII.
Złotemu wieńcu, o jakżeż wesoło
Nurzać się w jasnych splotach twych warkoczy,
I z jakąż dumą, pierwszy co wyskoczy
Z szeregu kwiatek, całuje twe czoło!
A taż sukienka, cały dzień miłośnie
Lgnąca fałdami? A jasneż pierścienie,
Muskając szyję i lica pieszczenie,
Czyliż nie patrzą na siebie zazdrośnie?
Lecz ze wszystkiego najszczęśliwsza pono
Opasująca przepaska twą postać,
Bo w swém objęciu tuli cudne łono.
Jeżeli wstędze téj nie chce się rozstać
Z twoją kibicią — cóżby się nie działo,
Gdyby ją dwoje ramion opasało! —