Zobaczyłem ją tylko na chwilę
I już pewnie nie ujrzę jej więcej... Dziwny los!
W moich piersiach wstało pragnień tyle,
Moje sorce zabiło goręcej Na jej głos:
A jednakże zostanę nieznany,
Nie wywołam żadnego wspomnienia Ani łzy,
I nie widząc czy byłbym kochany,
Nieziszczone uniosę pragnienia, Próżne sny.
Gdym ją ujrzał, myślałem, że ona
Przyjdzie do mnie, z anielskiem spojrzeniem Zwróci twarz
I wyciągnie ku mnie swe ramiona,
Mówiąc: „Jestem twojem przeznaczeniem; Wszak mnie znasz?”
I myślałem, że przed nią uklęknę
I zawołam w nadziemskiej ekstazy Słodkim śnie:
„Jesteś wszystkiem, co dobre i piękne!
Ja cię kocham nad wszystkie wyrazy; Kochaj mnie!”
Lecz złudzenie moje krótko trwało:
Poszła dalej — zimno, obojętnie — Próżnom drżał!
Nie widziała, co się ze mną działo,
Nie przeczuła, żebym dla niej chętnie Życie dał;
I zniknęła, jak w sennem marzeniu...
A jam jeszcze w naszych uczuć wierzył Cichy ślub;
Bom w tem krótkiem, przelotnem widzeniu
Długie lata słodkich wzruszeń przeżył U jej stóp.