Poezye w nowym układzie. Tom I, Fragmenty/Co to jest życie?
<<< Dane tekstu >>> | |
Autor | |
Tytuł | Co to jest życie? |
Pochodzenie | Poezye w nowym układzie. Tom I, Fragmenty |
Wydawca | Nakład Gebethnera i Wolfa. |
Data wyd. | 1902 |
Druk | W. L. Anczyc i spółka |
Miejsce wyd. | Kraków |
Indeks stron |
II.
Co to jest życie?... Schylona nad księgą
Wiecznych zagadnień o śmierci i bycie,
Myśl wstrząsa niebios i ziemi potęgą,
Pytając: co to jest życie?
Jako świat dawny, tak dawno palące
Słowo to w błękit wyrzucone, leci...
A nad ludzkością zadumaną słońce
W ciszy powstaje i świeci...
I żaden odzew nie koi nam ducha,
I nie rozjaśnia żaden promień nocy...
Ach, kiedyż wstanie Ten, który nas słucha,
Milczący w swojej wszechmocy?
Co to jest życie? — Oś przemian i ruchu,
Harmonii zjawisk ton główny, przewodni,
Płomyk, co gaśnie przy śmierci podmuchu,
I znów się chwyta pochodni...
I co jest życie? Żebracze łachmany,
Purpura królów, siła myśliciela,
Nędza, co w istnień miliony się wciela,
Wlokąc materyj kajdany...
Upadek duchów, walk pole najkrwawsze,
Gdzie nikt nie mierzy oręża, ni siły,
I gdzie zwycięstwo otrzymuje zawsze
Czarna chorągiew mogiły...
Co to jest życie? — Uśmiechy wiosenne,
Szmer pocałunków, jutrzenka spłoniona,
Zroszone róże, marzenia półsenne,
Uścisk, co splata ramiona...
I co jest życie? — Odwieczna tęsknica
Do oddalonych żywej wody zdrojów,
Żar, co pierś trawi i ogień podsyca
Burzliwym tchem niepokojów...
Trud bez zapłaty, samotność i wzgarda,
Znój krwawy czoła i łzy krwawe oka,
Boleść, jak groby czarna i głęboka,
Dola sieroca i twarda!
Cóż więc jest życie? Do czego zbudzone?
Czemu tak strasznie rozłamane w sobie? —
Oto w błękitach ma swoją koronę,
A trwałość odrodzeń — w grobie.
Obecność jego wszędzie, a istota
Niepochwycona, lotna i subtelna...
Dotkniesz go ręką? — garść pyłu i błota,
Myślą? — iskra nieśmiertelna.
Gdzież jest ten nikły punkt, ta tajemnicza
Spójnia, co wieczne łączy ze znikomem,
I zmiennej formie, która jest jej domem,
Potęgi bytu użycza?
I komu dano chwycić moment wielki,
W którym materya przyjmuje palące
Znamiona ducha, jak rosy kropelki,
Co rankiem zwierciedlą słońce?
O myśli ludzka! gdzieżeś ty nie była
Po słowo życia, płomienna i drżąca?
I jaka czara, tuż przy ustach schnąca,
W pragnieniu cię nie poiła?
Ileż ty razy, o biedna ludzkości,
Wzniesiesz się jeszcze i padniesz znużona,
Zanim podstawy dla swojej przyszłości
Wyczerpniesz z własnego łona?
Zanim zdobędziesz choć tyle w tym boju,
Z tajemniczością własnego istnienia,
Byś cele swoje bez łez i bez drżenia
Rozważać mogła w spokoju
Kiedyż ukoisz się i pójdziesz, cicha,
Wytkniętą drogą, bez skargi, świadomie
Dążąc tam, kędy myśl boża oddycha
W słonecznych światów ogromie?
O! gdybym mogła z łez własnych, tęsknoty,
Utkać, jak tęczę, pas długi, pas złoty,
Rzuciłabym go w gościniec daleki,
By prędzej po nim szły wieki!
Ale w ludzkości jak klątwa niedoli,
Są takie słowa, których nic nie zgłuszy...
Myśl od nich płonie, i pierś od nich boli,
I ciemno robi się w duszy...
I wiem, że wiecznie, wśród istnień gromady
Z okiem utkwionem w dalekim błękicie,
Stać będzie człowiek samotny i blady,
Pytając: co to jest życie?