Kocham cię, gwiazdo, w lazury rzucona Zdala odemnie,
Do której próżno wyciągam ramiona, Tęsknię daremnie!
Ty jesteś może zagasłym już globem, Pustynią chmurną,
Wygnanych duchów ojczyzną i grobem, Strzaskaną urną.
Może!... Lecz teraz, gdy płoniesz tam zdala Pochodnią złotą,
Duch się mój smętny do ciebie rozpala Cichą tęsknotą!
Kocham cię, kwiecie, co w skalnej szczelinie Zakwitasz dziko,
Zbudzony z pąka powiewem, co płynie Górską muzyką!
Zerwany, zwiądłbyś w gorącej mej dłoni, I byłbyś niczem,
Oddawszy ducha w przedśmiertnej swej woni, W tchnieniu dziewiczem...
Lecz teraz, gdy cię prócz rosy i słońca Nikt nie tknął w świecie,
Gdy się otwierasz, jak dusza tęskniąca, Kocham cię, kwiecie!
Kocham cię, duchu samotny, daleki, Od mego cienia,
Co swym porywom włożyłeś na wieki Pieczęć milczenia!
Ach! gdyby kiedy usta ci otwarły Skargi płomienne,
Ty byłbyś dla mnie, jak anioł umarły, Jak widmo senne...
Lecz, gdy się bronisz bladością i łzami Od żądz wybuchu,
Gdy taka cisza i jasność jest z nami, Kocham cię, duchu!