[257]XXIV. DZWONNIK Z FAENZY.
W Faenzie[1] dzwony biją,
W Faenzie huczą dzwony...
Jęk rośnie, jęk ogromny,
Wzdłuż mętnych fal Montony[2].
W Faenzie dzwony biją
Do nocy od świtania,
Aż w Forli[3] huk ich słychać,
Huk słychać i wołania.
Żegnają ludzie czoła,
Dziewczęta w szeptach klęczą:
— A któż to umarł w mieście,
Że mu tak dzwony jęczą?...
A któż to umarł w mieście,
Że mu tak dzwony biją?
A wiecznyż odpoczynek!...
A zdrowaś-że, Maryjo!...
[258]
I tłum się ludzi zbiera
I mury te okola,
Gdzie słodką swą Madonnę
Malował Da Imola[4].
Tam sznury u dzwonnicy
W łachmanach nędzarz targa,
I z jękiem dzwonów płynie
Ogromna, głośna skarga.
— »Umarła Sprawiedliwość!
Już grób jej kopać muszę...
O ludzie, dobrzy ludzie,
Za jej się módlcie duszę!
»Umarła Sprawiedliwość!
Już grób jej kopać trzeba...
O, bijcie, bijcie, dzwony,
Od ziemi aż do nieba!« —
A tłum co chwila rośnie,
A nędzarz sznury targa,
I płynie z jękiem dzwonów
Ogromna, głośna skarga.
— »Z podgórza Apeninów
Zbiegała mi winnica,
Ot, szmatek świętej ziemi,
Z rodzica, z prarodzica...
»Ten mały szmatek ziemi,
To było wszystko moje...
A w chacie matka ślepa,
A w chacie dziatek troje.
[259]
»I żyliśmy swą nędzą,
Łaknący nieraz chleba...
— Ach, bijcie, bijcie, dzwony,
Od ziemi aż do nieba!
»A nad tem gniazdem mojem
Sęp latał, człek bogaty...
Zagorzał do winnicy,
Zagorzał do mej chaty.
»I związał garść srebrników
I sądy kupił niemi...
— Ach, bijcie, bijcie, dzwony,
Do nieba aż — od ziemi!
»I otom dziś bez dachu,
I gniazdo me zburzone...
— Umarła Sprawiedliwość!
...E morta la Ragione!...«[5]
I targa nędzarz sznury
I spiże grzmią wzburzone,
A lud w ulicy klęknął —
— È morta la Ragione!...
Dziewczęta w krasnych chustach
W poszeptach w pierś się biją:
— A wiecznyż odpoczynek...
A zdrowaś bądź, Maryjo!