Oto bije przejrzenia godzina,
Oto blask się ciemnym oczom sieje...
Lipy kwitną... Wieją wonie miodu,
Prastarego wieją wonie cudu...
W słońce spojrzał ślepy syn narodu[1],
W słońce spojrzał duch mojego ludu!
Lipy kwitną... Woń przesłodka dyszy,
Kwietne puchy lecą poprzez płoty,
Wskróś szerokiej, wskróś porannej ciszy
Brzęczy w słońcu stary rój nasz złoty!
II.
Już lipa roztula Słoneczny swój puch, A dalej tam z ula Na pracę, na ruch! A dalej tam z ula Na pole, na znój!... Piastowe my pszczoły, Piastowy my rój!
Ta stara pasieka Na plon czeka nasz, My lecim od wieka Z łąk kwietnych i z pasz... My lecim od wieka I trud niesiem swój... Piastowe my pszczoły, Piastowy my rój!
Jak bożej czeladzi Pracować, jak ledz, Jak bożej czeladzi W ten bratni iść strój... Piastowe my pszczoły, Piastowy my rój!
Nas budzi świt mglisty, A spędza nas noc, Gdy z lipy ojczystej Żar bierzem i moc, Moc życia, żar czynu Na mir i na bój... Piastowe my pszczoły, Piastowy my rój!
I w kropli my miodu Niesiemy w nasz ul Prastarą woń rodu, Co wiedzie się z pól, I słodycz my pieśni Sączymy w serc zdrój... Piastowe my pszczoły, Piastowy my rój!
III.
Hej, wy miody, białe miody!
Czy wy brane w niepogody,
Czy wy brane w skwarną suszę,
Że ze łzami pić was muszę?
Czy wy brane z onej drogi,
Gdzie wyrosły nasze głogi,
Czy wy brane z uroczyska,
Że się od was serce ściska?...
Hej, wy miody, białe miody!
Czy wy brane u tej wody,
U tej wody, u krynicy,
Gdzie zakwita kwiat tęsknicy?
Czy wy brane u ruczaju,
Co z miłego płynie kraju,
Czy wy brane z tej rubieży,
Gdzie grobowy kamień leży?...
Hej, wy miody, białe miody!
Gdzie te sady, gdzie ogrody,
Kędy w dawne wiosny moje
Latywały pszczelne roje?...
Czy piołunem pola siane,
Czy te lipy wyrąbane,
Czy zarosła cierniem droga
Do pasieki naszej proga?
IV.
Lipowy szpaler rzuca cień
Na zadumane oczy,
Pełen słonecznych dreszczów i mgnień
W zielonej swej przezroczy.
Lipowy szpaler biegnie wzdłuż,
Gdzie stary mur ogrodu,
I woń najsłodszą roni z kruż,
Złotego pełnych miodu.
Szumieć chcą kruże, lać chcą żar
Zaklęte w kwieciu miody
Do nieśmiertelnych życia czar,
Na nieśmiertelne gody.
I zadumane oczy chcą
Lecieć do zórz, do świtu,
I skipieć ogniem i skipieć łzą,
Słoneczną łzą zachwytu.
Lecz żaden z lip nie bierze rój
Ni mocy, ni słodyczy...
I ronią oczy młody blask swój,
Żar ronią tajemniczy...
I spada kwiat i spada liść
I sączą się nektary;
I niema życia, co tu wnijść
Mogło w ten szpaler stary...
I pachną miody, których pić
Nie będą żadne usta,
I drży słoneczna splątana nić,
Gdzie czeka droga pusta.
Na pustą drogę kwiecie tchnie
Woń cudną, słodką, świeżą,
A załamane ręce dwie
Cicho i twardo leżą.
V.
Leć, mój roju, złoty roju,
Gdzie kwiat lipa ściele,
Przyczyńże mi białych miodów
Na moje wesele!
Przyczyńże mi białych miodów
Na te korowaje[2],
Co je matka krzyżem znaczy,
A od serca kraje.
Jak wybiorę plastry z ula,
Jak miody wysycę,
Wezmę sobie czarnobrewę
Moją krasawicę!
Wezmę sobie czarnobrewę
Do mego futoru[3];
Będąż lipy nam szumiały,
Z ranka do wieczoru!
Wyleciały złote roje
Na te kwietne błonie,
A u mojej krasawicy
W krzyż złożone dłonie...
Wyleciały złote roje
Na ten ług[4] zielony,
A dla mojej krasawicy
Biją z wieży dzwony.
Biją dzwony w samo niebo,
Idzie grabarz z wioski...
— Nie noścież mi, pszczoły, miodu,
Tylko żółte woski...
Tylko żółte woski noście,
Jak jej zimne lice,
Na tę swadźbę z czarną ziemią,
Na jasną gromnicę!
Biją dzwony, lecą rosy
Wóz się zwolna toczy...
Cicho świeci ta gromnica
Na umarłe oczy!
VI.
Stawicie przedemną miodowy ten dzban,
Gdzieś z lipy ojczystej sycony a bran;
Więc toast podnoszę za stary nasz ul,
Za wonność łąk naszych, za wonność tych pól!
I wznoszę mój toast na duchów tych cześć,
Co z kwiatów żywota miód śpieszą nam nieść,
Co puhar młodości trzymają nam wzwyż
I brzęczą ku słońcu wśród martwych dnia cisz!
Jak wiele w nich żądzy, jak wiele w nich sił,
By prawnuk potomny z czar ducha miód pił,
By krzepił go nektar, by wskrzesnął na woń,
Co roni ją z siebie rodzinna ta błoń!
Więc toast mój wznoszę za rojów tych lot,
Co miodem nam czynią łzy własne i pot!
I wznoszę go w niebo za pęd ich, za ruch,
Za pszczelny brzęk gęśli, co stroi ją duch!
Jak wiele pszczół bożych nie wraca się w dom,
Jak wiele lir trzaska, rozbija los-grom...
Jak giną te roje wśród wichrów i burz,
Co miody nam sycą z bolesnych swych dusz...
Więc wznoszę ten toast pod lipy mej szum
Za gorycz ostatnich i pieśni i dum,
Za echa gasnące, za dziw i za cud,
Że z kwiatów mogilnych duch sączy nam miód!
1895 r.
↑Alluzya do Mieczysława I, który do siódmego roku życia miał być ślepy.