Potworna matka/Część trzecia/XXIX

<<< Dane tekstu >>>
Autor Xavier de Montépin
Tytuł Potworna matka
Podtytuł Tragiczne dzieje nieszczęśliwej córki
Wydawca "Prasa Powieściowa"
Data wyd. 1938
Druk "Monolit"
Miejsce wyd. Warszawa
Tłumacz anonimowy
Tytuł orygin. Bossue
Źródło Skany na Commons
Inne Cała powieść
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron


XXIX.

Nastało chwilowe milczenie; następnie sędzia rzekł:
— Pani była domowniczką hrabiego de Roncerny, i jest tam widocznie nadal, skoro od niego przybywa...
— Jestem tam chwilowo, panie... jako dozorczyni chorego.
— Przy kim?
— Przy panu Lucjanie Gobert. Został przewieziony do willi Petit-Bry w okolicznościach, które może już panu wiadome, a których szczegóły mieści ten list hrabiego, jaki polecono mi wręczyć panu. Ponieważ stan pana Goberta wymaga nadzwyczajnych starań, żądałam upoważnienia pielęgnowania go w chorobie... Byłam przy ostatnich chwilach życia nieszczęsnej jego matki... jeżeli i on ma umierać, niechaj także zamknę mu oczy... Prócz listu mam i świadectwo doktora, stwierdzające groźny stan nieszczęśliwego młodzieńca...
Sędzia przeczytał list, rzucił okiem na świadectwo — i rzekł, zwracając się do Julii Tordier:
— Widzi pani, że w tym, co pani mówiłem przed chwilą, nie było przesady...
Garbuska milczała.
— Dzięki ci, panno Joanno za to, żeś przyszła — ciągnął dalej sędzia. — Pani powraca do Petit-Bry?
— Tak, panie...
— Zawieziesz kilka słów ode mnie do hrabiego de Roncerny.
— Do usług pańskich.
Ruchem niespodzianym zwrócił się do Julii i, wskakując ją Joannie, zapytał:
— Znasz tę panią?
Młoda dziewczyna pobladła.
— O! tak, panie, — odparła — znam ją, znam aż nadto dobrze!... To ona spowodowała śmierć pani Gobert... Ona jest przyczyną nieszczęścia pana Lucjana, grożącego mu śmiercią!... Ona unieszczęśliwiła pannę Helenę i także o śmierć niechybną przyprawi własną córkę!
— A pani, — zwrócił się sędzia do Garbuski — czy pani zna pannę Julię Bertinot?
— Znam ją, jako służącą w pensjonacie Boissy-Saint-Leger... to wszystko!... — odpowiedziała Julia.
— Niewątpliwie, — mówił sobie w duchu sędzia śledczy — podobne są do siebie z twarzy, a więcej jeszcze z ułomnej figury, choć jedna z nich jest wstrętną, a druga pociągająca... To dziwne!
Jednocześnie Garbuska myślała:
— Trzeba tę dziewczynę usunąć! Ona mi zawadza!
— Czy mogę odejść? — zapytała następnie.
— Może pani, i teraz pozostaje pani oczekiwać wyroku izby sądowej, który wkrótce nastąpi.
— Oczekiwać będę z ufnością. Wyrok nie może orzec, że nie powinno się ścigać przestępcy... Nic nie może obalić faktu dotykalnego, a ten istnieje. Do usług pańskich...
Dygnęła i wyszła.
Sędzia rozpoczął z Joanną rozmowę, badając, o ile znane jej były sprawy, dotyczące rodziny Tordierów i Lucjana Gobert, Joanna odmalowała mu nieszczęścia Heleny i jej kuzyna w słowach, pełnych wzruszającej prostoty; przeszedłszy nareszcie do Julii, opowiadała o jej nikczemnych postępkach z oburzeniem, znamionującym prawy i wzniosły charakter.
— Przypominasz sobie, panno Joanno, moją radę, abyś sprowadziła z kraju, w którym przyszłaś na świat, twój akt urodzenia, z którego będziesz mogła się dowiedzieć nazwiska twojej matki?
— Pamiętam, panie.
— Czy poszłaś za tą radą?
— Nie, panie...
— Czemu? Powinnaś była to uczynić.
— Prawda, panie, lecz nie zrobiłam tego...
— Czy masz po temu jakiś powód?
— Miałam.
— Jaki?
— Mój ojciec błagał mnie, abym nie starała się nigdy poznać przeklętego nazwiska matki, i chciałam mu być posłuszną.
Sędzia czas jakiś siedział w zamyśleniu, następnie rzekł:
— Dam ci, moje dziecko, kilka słów do hrabiego de Roncerny... Proszę cię, siadaj.
Napisał kilka wierszy, wsunął je w kopertę i, podając ją dziewczynie, dodał:
— Do widzenia, panno Joanno, a powiedz swemu choremu niech nie rozpacza.
Dziewczyna potrząsnęła głową
— O! panie, — szepnęła — czyż on może mieć jaką nadzieję?... Wszystko stracone dla niego!... Pytam siebie nieraz, czy należy mu życzyć wyzdrowienia?...
Skłoniła się i wyszła.
— Śpiesz się — zawołał na swego sekretarza sędzia — poszukaj mi akt sprawy Roncerny przeciwko Joannie Bertinot, obwinionej o kradzież... Była w toku trochę więcej, niż miesiąc temu.
Zadzwonił na woźnego biurowego.
— Pędź bez straty chwili — do biura bezpieczeństwa — rozkazał sędzia. — Jeżeli tam jest agent Challet, sprowadź go do mnie... Jeżeli nieobecny, niech go zawiadomią, że potrzebny mi niezwłocznie.
— Oto są akta żądane... — rzekł sekretarz, kładąc przed sędzią gruby zeszyt szarego papieru.
Sędzia rozłożył go z pośpiechem i odczytał badanie, któremu poddał przed miesiącem niewinną istotę.
— Joanna Julia Bertinot — mówił do siebie — w wieku lat dwadzieścia, urodzona w Versoix, w kantonie Genewskim (Szwajcaria). Więcej niepotrzeba... Dziwne by było, gdyby przypadek naprowadził mnie na ślady prawdy...
Wziął papier, z adresem swojej kancelarii i napisał:

„Panie merze!

Proszę wyekspediować pod moim adresem kopię aktu urodzenia Joanny Julii Bertinot, urodzonej w Versoix, w roku 1863 lub 64. Sprawa nader ważna.
Przy tym dołączam mandat poczt międzynarodowych, stempel i prawo kopii“.
Podpisał, wsunął w kopertę, zostawiając ją niezaklejoną.
W tej że chwili Challet wszedł do gabinetu.
— Pan sędzia śledczy ma rozkazy dla mnie?
— Potrzeba, abyś jak można najprędzej zebrał wiadomości, dotyczące stanu cywilnego Julii Tordier.
— Przyjdzie mi to łatwo, gdyż ona wyszła za mąż w dzielnicy Halli.
— Nazwisko z domu i miejsce urodzenia.
— Akt ślubny nas objaśni.
— Oto pieniądze... List... dopełnij potrzebnych formalności i wrzuć do skrzynki pocztowej...
— W pięć minut będzie gotowe.
Wziął list i wyszedł.
Pójdźmy za Julią Tordier, która daleka od przypuszczenia, że zajmowano się nią w tej chwili, jednak nie była wolną od złych jakichś przeczuć, gdy powracała z pałacu Sprawiedliwości.
Wiadomość o uwolnieniu Lucjana, za poręczeniem hrabiego de Roncerny, przerażała umysł Garbuski.
Srogi niepokój, zażegnany chwilowo małżeństwem córki i namiętnością gwałtowną dla Prospera Rivet, znowu zaczynał szarpać jej serce.
Obecność Joanny u sędziego, częste z nią spotkania, jak gdyby umyślnie stawały jej na drodze, sprawiały jej niepokój, bliski najwyższej trwogi.
Zdawało się jej, że jest zagrożona okrutnym niebezpieczeństwem, z powodu Joanny.
Pamięć podwójnej zbrodni przejmowała ją konwulsyjnym drżeniem.
Wspomnienie postępku jej z Piotrem Bertinot i dzieckiem, które skazała na śmierć, a które po latach dwudziestu spotykała przy życiu, sprawiało jej zawrót głowy.


Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronach autora: Xavier de Montépin i tłumacza: anonimowy.