Powieści (Krasicki, 1830)/Lizymach

<<< Dane tekstu >>>
Autor Ignacy Krasicki
Tytuł Powieści
Pochodzenie Dzieła Krasickiego dziesięć tomów w jednym
Wydawca U Barbezata
Data wyd. 1830
Miejsce wyd. Paryż
Źródło Skany na Commons
Inne Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Okładka lub karta tytułowa
Indeks stron


LIZYMACH.
Powieść z Montesquieu.

Zwyciężywszy Persów Alexander, chciał, aby był uznany synem Jowisza. Sarkali na to Macedonowie, iż się zdał wstydzić ojca swego Filipa : więcej jednak to ich obchodziło, gdy widzieli, iż perską odzież przyodział i przejął sposób zwyciężonego narodu; mieli więc to sobie za złe, iż tyle zdziałali dla króla, który nimi gardzić poczynał. Czułość takowa była powszechną, ale żaden z nich nie ośmielał się wyjawić żalu i obwieścić go przed Alexandrem.
Bawił się wówczas na dworze Kalisten filozof : ten gdy czasu jednego wchodząc na pałac, greckim zwyczajem Alexandra pozdrowił, rzekł ten z poruszeniem : czemu mi bożej czci nie oddajesz? Panie, rzekł na to Kalisten : jesteś rządcą dwóch narodów, jeden z dawna do jarzma przywykły, zwyciężony teraz trwa w swojej podłości; wolny drugi, przedtem jeszcze nim ci dał nieprzyjacioły zwyciężyć, po zwycięztwie swobody swojej nie stracił. Greczyn jestem, a to nazwisko takeś wzniósł i wsławił, iż ktoby go spodlił, tobieby samemu krzywdę uczynił.
Jak cnoty tak występki Alexandra nie znały granic : w zapalczywości był niepohamowanym, i ta go niekiedy czyniła bezwzględnym i okrutnym. Kazał natychmiast oprawcom uciąć nogi, uszy i nos oderżnąć Kalistenowi, i w tym stanie, na wzór dzikiego zwierza, w klatce zamknąć i wieźć za wojskiem.
Byłem jego przyjacielem, za namową albowiem i przykładem tego prawego męża jąłem się cnoty. Szedłem więc do niego i zbliżywszy się ku klatce, w której zamknięty siedział : Pozdrawiam cię cnotliwy, a nieszczęśliwy Kalistenie, nad którym pastwią się przeto, iżeś sam z całego wojska śmiał się prawym mężem okazać. Lizymachu! odpowiedział : gdy jestem w tej porze, która męztwa i wspaniałości umysłu wyciąga, jestem w stanie właściwym sposobowi myślenia mojego. Gdyby mnie bogowie w pieszczotach rozkoszy trzymać byli chcieli, nadaremnie miałbym wspaniałą duszę. Korzystać z tego, co zmysły dają, gdyby było celem człowieka, bogowie doskonalsze w nim nad swój zamiar wydaliby dzieło. Nie przeto ja tak mówię, iżbym był nieczułym, gdyś przyszedł: uradowało się serce moje z mężnego twojego postępku, ale zaklinam cię na miłość bogów, zaprzestań mnie odwiedzać; niech ja sam z przeciwnym losem walczę, nie chciej być dla mnie okrutnym, iżbyś go twojem nieszczęściem powiększył. Codzień będę ciebie odwiedzał, rzekłem : gdyby cię cnotliwi opuścili, rozumiałby Alexander, iż jesteś winowajcą; może on się i zwać i być w innych rzeczach wszystko mogącym, ale nie dokaże tego, iżbym ja dla bojaźni opuścił przyjaciela.
Gdym potem przyszedł do niego, rzekł : słuchaj, coć powiem : Bogowie raczyli mnie pocieszyć i odtąd czuję, iż okropność stanu mojego jest zmniejszona. Widziałem we śnie rządcę bogów, stałeś przy nim w koronie, mając berło w ręku, wskazał na cię, i rzekł do mnie : ten będzie szczęścia twojego sprawcą. Wzruszony takowym widokiem porwałem się ze snu, i wzniósłszy do nieba ręce, które mi zostawiono, zawołałem : Jowiszu! jeźli Lizymach ma być królem, niech z nim panuje sprawiedliwość. Będziesz królem Lizymachu; wierz miłemu bogom, bo cierpi dla cnoty. Dowiedział się Alexander o tem, żem ja Kalistena odwiedzał, i dawszy się uwieść niepohamowanej zapalczywości swojej, gdym zawołany stanął przed nim, rzekł: walcz ze lwy, kiedy ci miło z dzikiemi zwierzęty przestawać. Wyrok ten nie był zaraz dopełniony, dniem więc przedtem, nim lwy na mnie puszczać miano, te słowa pisałem do Kalistena : kończę życie, nadzieje przyszłego wzniesienia spełzły, tego mi tylko żal, iż dolegliwościom twoim ulgi dać nie mogę. Prexaspes, pod którego strażą zostawałem, takową mi przyniósł odpowiedź; Lizymachu! nieba przeznaczyły tobie panowanie, Alexander wziąć nie zdoła. Nie jest w mocy ludzkiej sprzeciwić się wyrokom bożym. Odpowiedź takowa wzmogła mnie, wiedząc, iż ręka boża i w szczęściu i w złym razie prawego człowieka wspiera; postanowiłem u siebie, gdy będę lwu stawiony na pożarcie, mężnie się bronić. Przyszedł dzień, lud niezliczony miał być świadkiem trwogi, lub nieustraszenie mojego; pokonałem lwa. Wzięła rozżarzenie i wzniosła się na takowy widok zawarta w wielkim umyśle Alexandra wspaniałość, podał mi rękę i rzekł: Lizymachu! wracam ci moję przyjaźń, twojej mi nie broń. Zapalczywość moja przywiodła cię do takiego czynu, na jakim Alexandrowi zbywa. Obdarzył mnie zatem łaskami i względy; póki żył, ścisłej przyjaźni jego doznawałem, a gdy życia dokonał, my namiestnicy jego, podzieliliśmy między siebie państwa; ja mam Azyą w dzierżeniu mojem. Teraz więc gdy wszystko mam, potrzebą jest moją Kalisten. Twarz jego wypogodzona nagrodą dla mnie, bo widzę z niej, żem nie zbłądził : zmarszczenie każe być lepszym. Szczęśliwy jestem, iż czują szczęście poddani moi. On szczęśliwy, iż tę szczęśliwość i w nich i we mnie zdziałał.




Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Ignacy Krasicki.