Posłuchaj ojcze, posłuchaj matko
Jak się dziś dzieci chowają,
Kiedy już zdolne na się zarobić
Wówczas rodziców nie znają. Raz w pewnej wiosce proszę posłuchajcie Co się rodzicom zdarzyło, Mając dwie córki, jednego syna, Nieźle im się powodziło.
Syn się wyuczył na rzemieślnika,
A córki były krawczynie
Razu jednego mówi do ojca:
„Tatusiu, ja się ożenię!” Córeczki także wnet się wydały Rodzinny dom opuściły Jaki majątek rodzice mieli To takim ich podzielili,
Ojciec niedługo już żył na świecie,
Ciężka go praca zgnębiła,
Tylko mogiła po nim została
Co żona łzami rosiła. Tak narzekała biedna kobieta Na losy swojego życia, Nie mam przytułku, kawałka chleba Co gorsze, nawet okrycia.
Ja już pracować teraz nie mogę,
Siły mi nie wystarczają,
Pójdę do dzieci bo mam ich troje,
Na starość niech mnie chowają. I tak ze łzami pobożna matka Najpierw do syna dążyła, Aby na starość przy swojem dziecku Spokojnie głowę złożyła.
Syn zaraz matkę zmierzył oczami
Widzicie dzieci mam wiele
Nie chcę ja trzymać starych kaprysów
I tak kłopotów mam wiele. Tak pierwsze dziecko matkę przyjęło Za czułe jej wychowanie, Tylko za drzwiami syn jej usłyszał Staruszki matki wzdychanie.
Boże mój, Boże, tak z narzekaniem
Staruszka dalej dążyła,
Pójdę do córki może mnie przyjmie
Inaczej cóż bym zrobiła?
Przyszła do domu do swojej córki Która dzieciom chleb krajała, A gdy ujrzała idącą matkę To chleb pod łóżko schowała.
Ból ściskał serca biednej staruszki
Na widok jaki widziała,
Ona byłaby sama nie zjadła,
A swoim dziatkom rozdała. Nędzą i głodu biedna staruszka Do BoguBoga oczy wznosiła Ty mnie nie opuścisz Ojcze Niebieski Do drugiej córki dążyła.
Stojąc za drzwiami zimna skulona
Żałosnym głosem mówiła:
„Przyjm mnie do siebie kochana córko,
Bo bym pod płotem zginęła. Córka ze złością do matki mówi: „Czy tylko mnie jedną macie“ Gdzie macie córkę, gdzie macie syna, U mnie przytułku szukacie.
I tak wzgardzona przez swoje dzieci
Biedna ich matka płakała,
A Bóg najwyższy i Matka Boska
Na to wszystko patrzała. Siadła przy drodze prawie zemdlona, I Pana Boga błagała, Aby Pan Jezus i Matka Boska Jaką opiekę zesłała.
A wtem idąca dobra sąsiadka,
Co sercuw sercu Boga nosiła,
Wzięła staruszkę do swego domu,
Która tam życie skończyła. Kiedy staruszkę na cmentarz wieźli, Aż tu na trwogę dzwon wali, Każdy się pyta co to takiego — Córki mieszkanie się pali.
Bóg skarał dzieci za swoją matkę
Którą na starość wzgardzili
Darmo po śmierci ją przepraszali
Nie wiedząc co uczynili. Posłuchaj ojcze, posłuchaj matko, Co dzieci pielęgnujecie, Czy na pociechę, może na smuneksmutek Bo sami tego nie wiecie,
Polecam Bogu swoje dziateczki,
By zwiarą życie spędzili
Rodzicom swoim czynili,
Na chwałę Bogu też żyli.