[58]
Tytanie, ty, co bez pogardy,
Acz Bóg na miejscu tak wysokiem
Swem nieśmiertelnem-ś patrzał okiem
Na los śmiertelnych gorzki, twardy,
Jaką-ż za litość masz podziękę?
Milczącą, straszną, ciągłą mękę,
Skałę i sępa i kajdany,
Dla dumnych ból niewyczerpany,
Agonię, której nie pokażą,
A dolą to najbardziej wrażą!
Wzdychają tylko w tej godzinie,
Gdy są samotni, gdy niebiosy
Są obojętne na ich losy,
Kiedy ich jęk bez echa ginie.
Tytanie! Bój ci było trzeba
Między cierpieniem wieść a wolą:
On nie zabija, choć tak bolą
[59]
Jego tortury! Twarde nieba,
Tyranja losów nieugięta
I ta z bezprawia złość poczęta,
Co stwarzać tylko to pamięta,
Na co kłaść może wieczne pęta,
Nawet ci śmierci odmówiły:
Masz nieśmiertelność — dar ten siły
Znosisz mężnemi! To, co z ciebie
Wydobył gromów król, to przecie
Była li groźba, co mu w duszę
Umiała przelać twe katusze:
Nie wyjawiłeś, co go zgniecie,
Acz była-ć znana przyszłość w niebie.
Twoje milczące te wyroki
Żal mu daremny, a głęboki
Wzbudziły w duszy, tak, że z lęku
Aż mu zadrżały gromy w ręku.
A twoją zbrodnią było boską,
By wskazówkami zmniejszyć swemi
Sumę cierpienia na tej ziemi
I aby człek, złamany troską,
Własnym się wzmocnił duchem; z góry
Strącon, umiałeś los ponury
Znosić cierpliwie, odbić ciosy
Mocą swej woli, które słały
Na ciebie ziemia i niebiosy:
Przykład to dla nas jest wspaniały!
Tyś jest symbolem, w tobie droga,
Czem ma być człowiek w życiu swojem,
Gdyż on jest, jak ty, częścią Boga,
[60]
Z czystego źródła mętnym zdrojem.
Przez ciebie człek przewidzieć zdoła
Nieszczęsne losów swoich koła,
Swoją odporność, byt swój cały,
I jakie moce go złamały
I że nasz duch jest równie mocny,
Że jego bój nie bezowocny,
Że jego woli pęd wspaniały
Klęska najlepiej snać wywoła,
Że wyjdzie godnie z trosk nawały,
Że nawet śmierć zwycięży zgoła,
Jeśli mężnego będzie czoła.