[60]XI. Europa.
Taką na niej syn Mai spełniwszy przemianę,
Porzuca sławne miasto, od Pallady zwane,
A rączem bijąc skrzydłem, do nieba ulata,
Gdzie go przyzywa ojciec i wszechwładca świata.
Cel przed nim zataiwszy, tak rzekł nieśmiertelny:
»Synu, moich rozkazów wykonawco dzielny,
Bez zwłoki spuść się z zwykłą chyżością na ziemię
Pod Sydon, gdzie Fenicjan z lewej patrzy plemię
Na gwiazdę twej macierzy[1]; na górskiej tam łące
Ujrzysz łatwo królewskie stada się pasące.
Te spędź ku brzegom morza«. — Rzekł; stada spędzone
Udają się natychmiast w przeznaczoną stronę,
Nad morze, gdzie wielkiego króla córka miła
W gronie dziewic sydońskich błogo się bawiła.
Rzadko zgodzą się z sobą władza i kochanie.
Zbyt uciążliwe Jowisz składa panowanie
I ten, co rządzi gromem w całym blasku chwały,
Ten, co jednem skinieniem świat przeraża cały,
Ojciec i władca bogów bierze postać wołu;
Jak pyszny buhaj igra ze stadem pospołu,
Ma sierść, jak ten śnieg biały, co go wiatry dżdżyste
Ani splamiły ludzkie siąpania nieczyste.
[61]
Tłuste jego podgarle zwiesza się na nogi,
Małe, lecz jakby sztuką utoczone rogi,
Jak kryształ, przejrzeć można; nie zagraża czołem,
Chód jego jest spokojnym, spojrzenie wesołem.
Przygląda się królewna cudownej urodzie,
Chwali go, że nie dziki, że rogiem nie bodzie.
Zrazu tknąć go nie śmiała, choć był tak łaskawy;
Wreszcie śmielsza, garść świeżej podaje mu trawy.
Wnet córka Agenora głaszcze go bez trwogi,
Wnet wonnemi kwiatami uwieńcza mu rogi;
Nakoniec na grzbiet jego wskoczyć się ośmiela,
Nie wiedząc, że takiego pieści zwodziciela.
Jowisz, znienacka suche minąwszy wybrzeża,
Z początku jedną nogą wodom się powierza;
Nagle wskoczywszy w morze, silnie pruje wały.
Widząc, jak znane brzegi oczom jej znikały,
Drży Europa, już grzbietu, już rogów się trzyma,
A ulotne jej szaty silny wiatr rozdyma.