<<< Dane tekstu >>>
Autor Owidiusz
Tytuł Przemiany
Pochodzenie Przemiany
Życie i poezja Owidjusza
Wydawca Gebethner i Wolff
Data wyd. 1933
Druk W. L. Anczyc i Spółka
Miejsce wyd. Warszawa
Tłumacz Bruno Kiciński
Tytuł orygin. Metamorphoseon, Libri Quindecim
Źródło Skany na Commons
Inne Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron
XXXI. Dedal i Ikar.

Wówczas w Krecie po długim rozdziale ze swemi
Uczuł Dedal tęsknotę do ojczystej ziemi.
Lecz wstrzymuje go morze i Minosa rządy.
»Niechaj zamknie przede mną i morza i lądy —

Rzekł Dedal — niebo dla mnie wolne pozostanie.
Niech ma świat, lecz powietrza nie wziął w posiadanie«.
Bystrym umysłem bada, naturę poprawia
I nowe kunszty tworzy: pióra w rząd ustawia,
Małe od dołu, wyższe po niższych koleją;
Tak na wsiach z trzcin nierównych flet robić umieją.
Z środka je nićmi, w końcu lepkim woskiem spina
I na wzór skrzydeł ptaka nieznacznie zagina.
Na ojca swego twory patrzał Ikar mały,
Igrał z niemi, nie wiedząc, że go zabić miały.
To raz, śmiejąc się, piórka latające goni,
To wosk przysposobiony w szczupłej gniecie dłoni
I tak ojca robocie ustawicznie szkodzi.
Wreszcie dzieło z rąk mistrza gotowe wychodzi.
Wtedy Dedal na skrzydła z rozmachem się ciśnie
Żwawo niemi robiąc, w powietrzu zawiśnie.
Uczy syna: »Byś nie był przyczyną swej zguby,
Średniej trzymaj się drogi, Ikarze mój luby.
Opuścisz się zbyt nisko: woda skrzydło zmoczy;
Za wysoko się wzniesiesz: słońce wosk roztoczy.
Leć środkiem. Na Boota, na oba Niedźwiedzie,
Na miecz nagi Orjona niech cię wzrok nie wiedzie,
Za mną śpiesz!« — Tak mu sztukę latania objawia,
I niezwyczajne skrzydła do ramion przyprawia.
Wśród rad i przygotowań starzec ciężko wzdycha,
Drży mu ręka, twarz blednie i łza płynie cicha.
Ostatni raz synowi tkliwy uścisk daje
I wzkazując mu drogę, w górne wzlata kraje;
Tak matka ptasząt z gniazda wysokiego leci,
Po raz pierwszy w powietrze wywodząc swe dzieci.
By w jego dążył ślady, na wszystko zaklina

I sam bije skrzydłami i patrzy na syna.
Rybak, mącący wędką czyste wód zwierciadło,
Pasterz o kij oparty i rolnik o radło,
Widząc ich, jak powietrzne przebywali drogi,
Osłupiał z zadumienia i wziął ich za bogi.
Minęli Delos, Paros; po lewej ich stronie
Był Samos, poświęcony potężnej Junonie,
Z prawej Lebint i w miody Kalimna bogata,
Gdy młodzian niecierpliwy, że tak nisko lata,
Porzuca przewodnika i rwąc się do nieba,
W nazbyt bliskie sąsiedztwo dostaje się Feba.
Skwar słoneczny zlep skrzydeł rozgrzewa, wosk wonny;
Wosk taje: gołe ramię odbywa ruch płonny,
Bez skrzydeł, już powietrza pochwycić nie zdoła.
Spadający za późno ojca w pomoc woła:
Legł w morzu, co od niego tak zwać się zaczyna.
Ojciec, syna nie widząc, swą sztukę przeklina,
Ojciec, a już nie ojciec, Ikara przyzywa:
»Ikarze, gdzieś, Ikarze?« — Patrzy: ciało pływa.
Przeniósł je biedny ojciec na wyspę pobliską
I od pogrzebanego nadał jej nazwisko[1].
Żal ojca kuropatwa postrzega z pod drzewa,
Poklaskuje skrzydłami i z radości śpiewa.
Był to ptak, w swym rodzaju podówczas jedyny,
Wprzód nieznany, dziś świadek twej, Dedalu, winy.
Siostra Dedala, losów niewiadoma syna,
Gdy właśnie rok trzynasty szczęśliwie zaczyna,
Widząc w synu chęć wielką i zdolność do sztuki,
Powierza go wujowi dla dalszej nauki.

Młodzianek, gdy raz w rybie ujrzał ość pośrednią,
Na jej wzór ostre zęby z pracą niepoślednią,
Stwarzając piłę, w ostrem żelezie wykroił;
On najpierwszy dwa pręty razem śrubą spoił,
Końce ich tak urządził dziełem trafnej sztuki,
Że gdy jeden stał w miejscu, drugi kreślił łuki[2],
Wrzała złość w mistrzu, chciwym wyłącznego wieńca,
Na traf składa, z świątyni zrzuciwszy młodzieńca.
Strąconego już pewna czekała mogiła,
Lecz Pallas, nauk matka, w ptaka go zmieniła,
Bystrość, będąca jego nieszczęściem i chwałą,
Przeszła w nowego ptaka i nogi i ciało.
Ale śmiałego lotu nie dostał w podziele,
Ani na drzew wierzchołkach gniazdo swoje ściele.
Pomny na swój upadek, w górę się nie wzbije,
Poziomo tylko lata, w płotach gniazdo kryje.





  1. Ikarja.
  2. Cyrkiel.





Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronach autora: Owidiusz i tłumacza: Bruno Kiciński.