Przygody na okręcie „Chancellor“/XXVIII
<<< Dane tekstu >>> | |
Autor | |
Tytuł | Przygody na okręcie „Chancellor“ |
Podtytuł | Notatki podróżnego J. R. Kazallon |
Wydawca | Gebethner i Wolff |
Data wyd. | 1909 |
Druk | W. L. Anczyc i Spółka |
Miejsce wyd. | Warszawa |
Tłumacz | anonimowy |
Ilustrator | Édouard Riou |
Tytuł orygin. | Le Chancellor: Journal du passager J.-R. Kazallon |
Źródło | Skany na Commons |
Inne | Cały tekst |
Indeks stron |
6 grudnia (dalszy ciąg). »Chancellor« nie utrzymuje już równowagi między dwiema warstwami wody. Prawdopodobnie pudło psuje się coraz więcej i okręt pogrąża się pomału.
Na szczęście przed wieczorem skończą tratwę, na której się pomieścimy, jeżeli tylko Kurtis nie będzie uważał za stosowne odłożyć podróży do jutra. Tratwa jest mocno zbudowana. Długie sztuki drzewa silnie związano postronkami, a że wzajemnie pomiędzy sobą się krzyżują, całość więc wznosi się na dwie stopy nad morzem. Co do pokładu, zbito go z desek pomostu, zerwanego przez fale. Po południu przeniesiono na tratwę wszystko, oo dało się ocalić z żywności i żagli — instrumenta i narzędzia ciesielskie. Trzeba się spieszyć, albowiem w tej chwili już bocianie gniazdo wzniesione jest zaledwie o 10 stóp nad morze, z przedniego zaś masztu widać tylko sam wierzchołek z ukosa sterczący ponad fale. Jutro zapewne wybije ostatnia godzina »Chancellora!« Muszę teraz skreślić stan moralny, w jakim się znajdujemy. Trudno wypowiedzieć, co się dzieje ze mną. Zdaje mi się, że jest to raczej najzupełniejsza obojętność niż rezygnacya. Pan Letourneur żyje tylko dla swojego syna, ten zaś myśli tylko o ojcu, Andrzej okazuje rezygnacyę odważną i chrześcijańską, z którą porównać tylko mogę poddanie się miss Herbey. Falsten pozostanie zawsze Falstenem i bezustannie pisze w swoim notatniku, pani Kear umiera powoli, pomimo starań panny Herbey i moich. Co do majtków, z tych kilku zaledwie zachowało spokój, reszta straciła zupełnie głowy. Niektórzy z nich są gotowi posunąć się do ostateczności. Trudno będzie wyżyć z nimi na ważkiej tratwie, jeżeli poddadzą się wpływowi Owena i Jynxtropa.
Porucznik Walter pomimo odwagi słabnie coraz więcej, tak, że musiał zaprzestać pełnienia obowiązków służbowych. Za to Robert Kurtis i bosman są to ludzie niewzruszeni, prawdziwe żelazne natury, że się posłużę tutaj wyrazem metalurgicznem, które ich doskonale określa.
Około piątej wieczorem jedna z naszych towarzyszek przestała cierpieć. Pani Kear umarła, po bolesnem konaniu. Westchnęła kilka razy i wszystko się skończyło. Aż do ostatniej chwili panna Herbey okazywała dla niej poświęcenie prawdziwie wzruszające.
Noc przeszła spokojnie, nad ranem ująłem zimną rękę zmarłej, której członki już stężały. Ciało jej nie może dłużej zostać na bocianiem gnieździć. Panna Herbey i ja zawinęliśmy nieboszczkę w jej ubranie, potem zmówiono parę modlitw za duszę nieszczęśliwej kobiety i pierwsza ofiara naszej nędzy została wrzuconą do morza. W tej chwili jeden z ludzi stojących w pobliżu wyrzekł te okropne słowa: »Otóż trup, którego będziemy żałowali!« Odwróciłem się, to Owen tak przemówił. Przez głowę moją przebiegła myśl, że w samej rzeczy wkrótce zabraknie nam żywności.