Przygotowanie do nadzmysłowego poznania świata i przeznaczeń człowieka/I

<<< Dane tekstu >>>
Autor Rudolf Steiner
Tytuł Przygotowanie do nadzmysłowego poznania świata i przeznaczeń człowieka
Wydawca Gebethner i Wolff
Data wyd. 1912
Druk L. Biliński i W Maślankiewicz
Miejsce wyd. Warszawa
Tłumacz Jan Rundbaken
Źródło Skany na Commons
Inne Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron


WSTĘP.

Jan Bogumił Fichte (1813) rozpoczyna wykład swej „Nauki“, dojrzałego owocu całego swego życia następująco: „Nauka ta przypuszcza zupełnie nowy wewnętrzny narząd umysłowy, przez który nieznane światy się otwierają, a które dla ludzi zwykłych zgoła nie istnieją“. Dalej za pomocą pewnego porównania wykazuje, jak nieuchwytną musi wydać się jego nauka tym, którzy chcą zgłębić ją przez wyobrażenia zwykłego rozsądku: „Pomyśleć trzeba świat ślepych od urodzenia, dla których o tyle jedynie rzeczy i ich własności są wiadome, o ile istnieją dla dotyku. Gdy im mówicie o kolorach i innych własnościach, które ze światła się rodzą oraz istnieją przez zmysł widzenia — tedy mówicie im o niczem i to będzie jeszcze najszczęśliwszem, jeśli wam to odpowiedzą: błąd łatwo bowiem zauważycie i, nie mogąc im oczu otworzyć, zaniechacie daremnych słów“: — Ten tedy, który o takich rzeczach jak Fichte ludziom mówi, często podobny będzie do owego widzącego między ślepymi. — Aleć są to rzeczy, które się odnoszą do wyższych celów i treść istotną człowieka wyznaczają. A musiałby zwątpić o człowieczeństwie, kto rad wierzy, jakoby niezbędnem było: „daremnych słów zaniechać“. Nie trzeba nawet na chwilę wątpić, żeby to niemożliwem było, komuś „oczy otworzyć“, jeśli kto do tego wniesie swą dobrą wolę. Wychodząc z tego założenia pisali i mówili wszyscy ci, którzy poczuli, że im obudzenie zmysłu wewnętrznego dało poznać utajoną dla zmysłów zewnętrznych istotę człowieczą. Od najstarszych czasów wciąż mówiono o takiej „wiedzy tajemnej“. — Którzy cośkolwiek z niej pojęli, czują, że jej panowanie jest tak pewne, jak ci, którzy mają normalne oczy czują pewność istnienia barwnych wyobrażeń. Dla tych „wiedza tajemna“ nie potrzebuje „dowodzeń“. Oni wiedzą również, że żadne „dowodzenie“ nie potrzebne dla tych, którzy mają w sobie zmysł wyższy otwarty. Takim można opowiadać, jak podróżny opowiada o Ameryce tym, którzy wyrobili sobie o niej pewne pojęcie. Gdyby pojechali, mogliby sami sprawdzić.
Ale nie tylko do takich powinien mówić badacz wyższej prawdy. Powinien on zwracać się do wszystkich. Bo mówi o rzeczach, które obchodzą wszystkich ludzi; i wie, że nikt bez wiedzy o tych rzeczach nie może w prawdziwym sensie tego słowa — zostać człowiekiem. Do różnych ludzi mówi, ponieważ wie, że istnieją najróżniejsze stopnie poznawania tego, o czem wykłada. Wie, że nawet bardzo oddaleni od tego przejrzenia, zanim to w nich własne spostrzeganie duchowe się utworzy, mogą go jednak pojmować. Dlatego że poczucie i pojmowanie prawdy leży w każdym człowieku. A do tego pojmowania, które prześwituje w każdej zdrowej duszy, zwraca się przedewszystkiem. Wie również, że w tem pojmowaniu tkwi siła, która musi pomału doprowadzić do wyższych stopni poznania. To poczucie, które z początku zupełnie nie spostrzega, o czem doń mówią, to poczucie jest właśnie tym czarodziejem, który otwiera „oczy ducha“. W ciemnościach budzi się ono. Dusza nie widzi, ale przez nie zostaje ogarnięta potęgą prawdy: zwolna wpływa prawda na duszę i jej „wyższy zmysł“ otwiera. Dla jednego to może trwać dłużej, dla innego krócej: kto cierpliwość i wytrwałość posiada, ten osiągnie cel. — A choć nie każdy ślepy od urodzenia operowanym być może: każde duchowe oko można otworzyć; i to jest jedynie kwestyą czasu, kiedy zostanie otwartem.
Uczoność i wykształcenie nie są wcale warunkiem do otworzenia tego „wyższego zmysłu“. Prostemu człowiekowi równie może on się otworzyć jak stojącemu wysoko pod względem wykształcenia. Co zaś obecnie „jedyną“ wiedzą się nazywa, może raczej tamująco, niż dodatnio oddziałać, ponieważ taka wiedza często tylko to uważa za rzeczywiste, co zwykłym zmysłom jest dostępne. A choć wielkie są jej zasługi w poznawaniu tej rzeczywistości tworzy przy tem wiele przesądów zamykających dostęp do wyższych rzeczywistości.
Temu, co tu powiedziane, często zarzucają, że ludzkiemu poznaniu raz na zawsze wyznaczono „nieprzekraczalne granice“. Granic tych przestąpić nie można, przeto muszą być odrzucone wszystkie te umiejętności, które się w tych granicach zamknąć nie dadzą. A stąd wnioskują, jak niedorzecznem było by utrzymywać coś o takich rzeczach, o których ogólnie mniemają, że leżą po za ludzkiem poznaniem. W takim zarzucie tkwi nierozważone to, że wyższe poznanie warunkuje rozwój ludzkich sił poznawczych. Co po za granicami poznania leży przed takim rozwojem, to po zbudzeniu się zdolności, które w każdym człowieku drzemią, znajdzie się wewnątrz tych granic. Jedno tylko przytem nie powinno ujść naszej baczności. Mogą rzec: na co tedy ludziom o rzeczach mówić, kiedy nie zbudziły się jeszcze potrzebne do tego siły poznawcze, a przeto tem samem zamknięte są dla nich? Fałszywie to jednak rozważono. Potrzeba szczególnych zdolności, aby rzeczy, o które tu chodzi wykryć; udzielane zaś, kiedy już je wykryto, może pojąć każdy człowiek, który zechce zastosować bezstronną logikę i zdrowe poczucie prawdy. W książce tej nie udzielono innych wiadomości prócz takich, które oddziałać mogą na każdego, kto żywi w sobie nieuprzedzone, żadnymi przesądami niezmącone myślenie i niezależne poczucie prawdy, tak, aby znalazł zadawalniające wyjaśnienia zagadki ludzkiego życia i zjawisk świata. Obiera się tylko takie stanowisko: czy zadawalniającem jest to wyjaśnienie życia, jeżeli te rzeczy są prawdziwe, które tu będziemy rozważać? A okaże się, że życie każdego człowieka dostarczy potwierdzenia.
Żeby zostać „nauczycielem“ w tak wysokich sferach bytu, nie wystarczy, że się komuś zmysł do tego otworzył. Do tego, aby spełniać powołanie nauczyciela, w każdej dziedzinie potrzebna jest wiedza. „Wyższe widzenie“ nie tworzy samo przez się „wiedzących“ z ducha, jak zdrowe zmysły — uczonych w zmysłowej rzeczywistości. I ponieważ każda rzeczywistość, niższa czy wyższa duchowa, są tylko dwoma stanami zasadniczej istności, więc kto jest nieświadomym w niższem poznaniu, przeważnie tym samym pozostaje i w wyższym. Ten fakt rodzi poczucie w bezmiar idącej odpowiedzialności, w tym, kto — przez powołanie z ducha — przeznaczony na nauczyciela duchowych dziedzin bytu. Musi on być skromnym i powściągliwym. — Nikogo to jednak nie powinno powstrzymywać, od oddawania się wyższym prawdom. Nawet tego, komu życie nie daje możności, zajmowania się zwykłą wiedzą. Gdyż można dobrze wypełnić zadanie człowieka, nie rozumiejąc nic z botaniki, zoologji, matematyki i innych nauk, ale nie można w zupełnem znaczeniu tego słowa być „człowiekiem“, nie zbliżając się w pewnej mierze przez „wiedzę wyższą“ do odsłoniętej istności i przeznaczenia ludzkiego.
Najwyższe, co człowiek spostrzedz może, nazywa „boskim“. A musi w pewnej mierze zetknąć swoje najwyższe przeznaczenie z tem bóstwem. Dlatego właśnie mądrość wyższa, która mu jego istotę i przeznaczenie odsłania, nazywa się „mądrością boską“, albo teozofią.
Zgodnie z myślami tu zaznaczonemi da się narzucić szkic do teozoficznego światopoglądu. Autor nie zamierza podawać żadnych faktów, które by nie były jego przeżyciem wewnętrznem, jak przeżycia zewnętrzne świata są faktami dla oczu, uszu i wogóle zwykłego postrzegania. Znajdą tu miejsce przeżycia, ogólnie dostępne dla każdego, ktoby zechciał pójść „drogą poznania“, wskazaną w specjalnym rozdziale tego dzieła. Staje się na właściwym stanowisku wobec nadzmysłowego świata, kiedy się zakłada, że zdrowa myśl i odczucie mogą wszystko pojąć, co płynie z prawdziwej wiedzy wyższych światów i, że, kiedy się wychodzi z tego pojmowania a mocną podstawę zeń czyni, robi się ważki krok do własnego widzenia, żeby zaś je osiągnąć, coś inne przyjść musi. Zamyka się sobie jednak wrota do prawdziwego poznania, gardząc tą drogą, a chcąc inaczej wyższe światy przeniknąć. Zasada: dopiero wtedy wyższe światy uznać, kiedy się je widziało, jest przeszkodą do tego widzenia. Wola do zrozumienia przez zdrową myśl — tego, co później może być oglądane, prowadzi do tego widzenia. Wyczarowuje ważką moc duszy, która do „wglądu jasnowidzącego“ prowadzi.






Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronach autora: Rudolf Steiner i tłumacza: Jan Rundbaken.