Długo przyjaźń prawdziwą goniłem po świecie: W Monomotapa znalazłem ją jeszcze; Choć muszę wyznać w sekrecie, Że i ten przykład w rzędzie bajek mieszczę. Żyli w tym kraju dwaj obywatele,
Jedna dusza w dwóch ciałach: tacy przyjaciele, Że im podobnych w całym bożym świecie Z latarnią nie wynajdziecie.
Nie pomnę, jak się zwali; więc ochrzczę tymczasem
Jednego z nich Damonem, drugiego Pityasem; Bo te imiona, jak wiecie, u Greków, W dziejach przyjaźni słynęły od wieków. Pewnego razu, o północnej porze, Pityas opuszcza swe łoże I drżący, wybladły z trwogi, W Damona pospiesza progi, Rozbudza służbę. Ockniony łoskotem Powstał przyjaciel, wziął kiesę ze złotem, Miecz ostry przypiął do boku, I rzecze: «Powiedz, najmilszy Pityasie, Z jakiej przyczyny, w tak niezwykłym czasie Mojemu zjawiasz się oku? Zkąd twoja bladość i trwoga? Możeś w potrzebie? przynoszę ci złoto. Może obelgę chcesz obmyć w krwi wroga? Mam oręż: chodźmy. — Dzięki ci, Damonie, Odparł przyjaciel, wiem ja, że z ochotą Stanąłbyś w mojej obronie; Lecz nie dla tego w nocy cię nachodzę. Ledwie zasnąłem, aż oto
Zjawiłeś mi się z twarzą smutną i zbolałą; Więc jak najrychlej przybiegłem tu, w trwodze, Czyli się tobie co złego nie stało.»
Który z nich bardziej kochał? Trudne to pytanie
Dla Europy nazawsze zagadką zostanie.