Rewolucja robotnicza
<<< Dane tekstu >>> | |
Autor | |
Tytuł | Rewolucja robotnicza |
Pochodzenie | Pisma. Pierwsze zbiorowe wydanie dzieł treści filozoficznej i społecznej. Tom IV |
Wydawca | Związek Spółdzielni Spożywców |
Data wyd. | 1928 |
Druk | Drukarnia Zrzeszenia Samorządów Powiatowych |
Miejsce wyd. | Warszawa |
Źródło | Skany na Commons |
Inne | Pobierz jako: EPUB • PDF • MOBI Cały tom IV |
Indeks stron |
Sto lat temu, jak wybuchnęła we Francji wielka rewolucja mieszczańska, a stamtąd rozeszła się po całej Europie.
Inne wtedy porządki panowały na świecie, niż teraz. Nie tyle znaczył majątek, co stan, urodzenie.
Szlachta miała wszystkie przywileje, sprawowała rządy państwa, cała władza skupiała się tylko w jej ręku. Wydawała takie prawa, jakie dla niej były wygodne, rozmaitymi przepisami krępowała handel i przemysł, fabrykantów i kupców obarczała niezmierną masą podatków i opłat — utrudniając im przez to robienie interesów.
Robotnicy nie byli osobiście wolni; każdy z nich był poddanym jakiegoś pana i prawnie do niego należał.
Cechy rzemieślnicze miały po miastach wyłączne prawo sprzedawania towarów i prześladowały każdego rzemieślnika, który do cechu nie należał, a samodzielnie pracował.
Taki stan rzeczy krępował ogromnie interesy fabrykantów i kupców.
Przywileje szlacheckie, cechowe prawa, brak wolnego robotnika — wszystko to tamowało wzrost ich kapitałów, ograniczało ich zyski, przeszkadzało do takiego gromadzenia bogactw, o jakiem przemysłowcy marzyli.
Dlatego też, poczuwszy w sobie dość siły, pociągnąwszy za sobą cały lud — zrobili rewolucję; obalili rząd; sami zagarnęli władzę państwa; znieśli szlacheckie przywileje, prawa cechowe, poddaństwo — a natomiast ogłosili równość i wolność wszystkich ludzi... Ogromne majątki panów i duchowieństwa zagarnęli bez żadnej ceremonji w swoje ręce.
W imieniu wolności i równości ludzi pomagał im lud roboczy do zburzenia starego porządku; oni jednak ogłaszali równość dlatego, że przywileje szlacheckie przeszkadzały ich interesom, ogłaszali wolność dlatego, że potrzebowali wolnych robotników, — żeby móc ich tem łatwiej wyzyskiwać.
Od owej to rewolucji, która zburzyła dawny porządek szlachecki, datuje się to wszechwładne panowanie kapitalistów, które dziś gnębi świat cały.
Wszelkie przeszkody, które dawniej tamowały swobodny rozwój przemysłu i handlu, zostały raz na zawsze zniesione. Kapitaliści zdobyli sobie zupełną swobodę w prowadzeniu swych interesów. Wszędzie zaczęły powstawać wielkie rękodzielnie i fabryki, zaczęły się zjawiać coraz to nowsze maszyny, potworzyły się banki, które miljonowym kredytem pomagały wielkim przedsiębiorstwom, — a wszystko to stało się przyczyną coraz to większego nagromadzania bogactw w ręku przemysłowców.
Dziś wszystko jest na usługi kapitalistów, — a cały porządek na świecie jest taki, by ułatwiał im nagromadzenie bogactw — wzbogacanie się ciągłe.
W jaki sposób nagromadzają się kapitały?
Fabrykant ciągnie swe zyski z nieopłaconej pracy robotnika. Robotnik, który pracuje u niego 12 godzin, tylko za pierwsze 6 godzin pobiera wynagrodzenie, zaś drugie 6 godzin robi dla fabrykanta darmo, chociaż na pozór się zdaje, że cały dzień roboczy jest opłacony.
Zysk fabrykanta będzie tem większy, im dłużej się przeciągnie ta daremna praca robotnika i dlatego usiłuje on ciągle przedłużać dzień roboczy; oprócz tego zysk fabrykanta będzie tem większy, im więcej robotnik wytworzy towaru w ciągu swego dnia roboczego, t. j. im bardziej produkcyjną będzie jego praca i dlatego fabrykant zaprowadza maszyny, które pozwalają robotnikowi w tym samym czasie wytworzyć daleko więcej towaru, — zaprowadza płacę od sztuki, która, łudząc robotnika większym zarobkiem, każe mu prędzej i usilniej pracować, — oraz mnóstwo innych sposobów, zniewalających go do zabijania się pracą dla korzyści fabrykantów.
Wszystkie te zyski, które fabrykant ciągnie z okradania pracy robotnika, stanowią jego całkowity dochód. On ten dochód dzieli na 2 części: jedną część przeznacza na swe osobiste zbytki, drugą dołącza do pierwotnego kapitału; tym sposobem zwiększa go, a zwiększywszy kapitał, rozszerza i ulepsza swoją produkcję.
Fabrykant, który robi dobry interes, zarabia ze 200 rubli na każdym tysiącu, wydanym na maszyny, materjały surowe i płacę roboczą; tym sposobem może w przeciągu kilku lat podwoić swój kapitał. Mając kapitał dwa razy większy, fabrykant rozszerza swą fabrykę, wynajmuje więcej robotników, zakupuje więcej materjałów, zaprowadza u siebie nowe wynalazki techniczne, ulepszone maszyny, wynajmuje sobie więcej agentów handlowych, którzyby rozwozili i zalecali jego towary. Wtedy i kredyt większy staje dla niego otworem, banki udzielają mu chętnie większych pożyczek; — zyski jego przewyższają poprzednie, tak, iż teraz w jeszcze krótszym czasie będzie mógł podwoić swój kapitał, dokładając doń swe codzienne dochody. Tym sposobem kapitał fabrykanta może wzrastać bez końca, stając się dziesięć, sto razy większym od początkowego, ą zarazem z tem będzie się rozszerzać i doskonalić jego produkcja, rosnąć będą jego bogactwa, zwiększać się będą zyski i władza na świecie.
Tak więc: kapitał rośnie, nagromadza się przez dokładanie do początkowego kapitału tych zysków, które fabrykant otrzymuje codziennie z nieopłaconej pracy robotników.
Z takiego nagromadzania powstają właśnie te olbrzymie kapitały, które dziś światem rządzą.
Fabrykant z pracy robotników bierze swe zyski w postaci towarów. Ażeby zyski te mogły dołączyć się do jego kapitału, fabrykant musi zamieniać towary na pieniądze, musi je sprzedać na rynku: towary niesprzedane staną się dlań zupełnie niepotrzebnym ciężarem, popsują się, pogniją w składach, nie dawszy mu ani grosza dochodu. Sprzedaż towarów na rynku jest dla fabrykanta równie ważną rzeczą, jak okradanie robotnika z jego pracy; fabrykant bowiem nie dlatego produkuje towary, żeby z nich ludzie użytkowali, ale dlatego, żeby z nich mieć zysk pieniężny. Nieopłacona praca robotnicza daje mu towary za darmo, lecz dopiero sprzedaż tych towarów da mu to, o co najbardziej mu chodzi, da mu pieniądz, a więc i przyrost jego kapitału.
Dla tego pieniężnego zysku, który kapitał jego pomnaża, wyzyskuje fabrykant pracę najemną, wymyśla najrozmaitsze sposoby uciemiężania robotników; — dla tego zysku przed stu laty wywołał krwawą rewolucję i burzył stary porządek szlachecki, nic więc dziwnego, że teraz tak dba o to, żeby te wszystkie jego zachody nie poszły na marne. Od sprzedaży zaś towarów na rynku zależy cała wygrana fabrykanta.
Lecz sprzedać towary na rynku nie jest rzeczą tak łatwą, bo tam nie jeden, lecz wielu fabrykantów wystawia swe towary i współzawodniczy ze sobą. Każdy chce sprzedać jak najwięcej i odbija kupujących od drugiego.
A kto sprzeda najwięcej.
Sprzeda najwięcej ten fabrykant, którego towary będą najtańsze, który będzie przedstawiał najbardziej znaną firmę, który będzie miał największą reklamę i największy kredyt, a zatem fabrykant bogatszy, fabrykant mający większy kapitał.
Bo fabrykant, który ma kapitał większy, może swą fabrykę ulepszać, może zaprowadzać takie różne maszyny i nowe wynalazki techniczne, które mu pozwolą w tym samym czasie i przy tej samej pracy ludzkiej wytworzyć daleko więcej towarów; towary te staną się tańszemi, bo na każdy z nich wyjdzie już teraz mniej pracy, bo każdy robotnik w ciągu jednej godziny wytworzy ich więcej.
Oprócz tego, fabrykant mający większy kapitał, może wytwarzać takie masy towarów, że wszystkie dostępne dla siebie rynki nimi zapcha; wszędzie będzie miał swoje kantory, swoich agentów handlowych, którzy reklamować będą taniość i dobroć jego towarów; stanie się więc firmą znaną, a towary jego dostaną się w najdalsze zakątki kraju.
Tego wszystkiego nie może mieć fabrykant, posiadający kapitał mały; nie może on produkować towarów ani tak tanio, ani w tak wielkiej ilości; będzie mniej znany i mniej wzięty w świecie handlowym i dlatego wszędzie na rynkach zmuszony będzie ustępować przed posiadaczem wielkiego kapitału i wielkiej fabryki. Towary jego, jako droższe i mniej znane, niełatwo znajdą nabywców wobec tanich i szeroko rozpowszechnionych towarów wielkiego przemysłowca. Sprzedać je będzie mu coraz trudniej i dlatego prędzej czy później będzie musiał zbankrutować z powodu tej konkurencji.
Tak więc na rynku, między fabrykantami, którzy tu wystawiają swoje towary, toczy się ciągła walka o sprzedaż tych towarów; zwycięża zaś ten, co daje towary tańsze, pokupniejsze i w większej ilości; zwycięża wielki przemysłowiec; mali zaś przemysłowcy muszą ustąpić i zbankrutować.
A cóż dopiero drobny rzemieślnik, który samodzielnie wytwarza towary na małym ręcznym warsztacie, bez kapitału, bez maszyny, bez firmy, który w przeciągu całego miesiąca nie wytworzy tyle, co wielki fabrykant w przeciągu jednej godziny?.. Ten już nie znajdzie wcale nabywców na swe towary, a jeśli ich znajdzie, to będzie musiał sprzedawać po cenie tak nizkiej, jak cena towarów współzawodniczącego z nim wielkiego przemysłowca. Czeka go więc nieuniknione bankructwo...
Przykładów takiego bankrutowania małych właścicieli, majstrów, rękodzielników, skutkiem konkurencji wielkich przemysłowców, którzy ceny towarów zniżają i wszystkich nabywców ciągną do siebie, przykładów takich mamy mnóstwo na każdym kroku. Kiedy np. w Łodzi powstały wielkie fabryki tkanin, to całe setki tkaczy okolicznych, którzy na własnych warsztatach robili, zbankrutowały od razu; musieli pozbyć się swej własności i stać się prostymi robotnikami u wielkich fabrykantów.
Tak więc: skutki tej konkurencji wielkich kapitalistów na rynku są takie, że wszyscy drobni przemysłowcy stopniowo bankrutują, a rękodzielnicy, straciwszy swe warsztaty, przemieniają się w najemnych robotników. Gdzie przedtem było stu małych właścicieli, jest teraz dziesięciu wielkich kapitalistów. Tamci zbankrutowali, a własność ich przeszła do rąk tych wielkich przedsiębiorców; kapitały, które przedtem stanowiły własność stu ludzi, teraz stanowią własność tylko dziesięciu.
Z większej liczby rąk kapitały przechodzą do coraz to mniejszej; coraz więcej ludzi pozostaje bez własności, a razem z tem pojawiają się coraz bogatsi kapitaliści. Po pewnym przeciągu czasu mogłoby dojść do tego, że na świecie zostałoby tylko kilku bogaczy, posiadających olbrzymie kapitały, a cała reszta ludzi nie miałaby żadnej własności. Dziś już zbliża się bardzo do tego.
Kapitaliści, zdobywszy sobie swobodę, zagarnąwszy władzę w swe ręce, sprawują teraz na całym świecie swe rządy; z jednej strony, okradając pracę robotnika, ciągną zyski i nagromadzają kapitały, z drugiej, konkurując na rynku, doprowadzają właścicieli małych warsztatów, rękodzielników, rzemieślników, do zupełnego bankructwa, wydziedziczają ich z własności — sami stając się jej panami.
Wyzuci z własności rękodzielnicy stają się proletarjatem, ludźmi, którzy nic nie mając prócz swej siły roboczej, stają się najemnymi robotnikami u swych zwycięzców, wielkich kapitalistów.
Takie pozbawienie własności, wywłaszczanie, odbywa się dziś ciągle i wszędzie.
To samo, co w przemyśle, dzieje się także i w rolnictwie.
Kapitaliści rolni wywłaszczają przez konkurencję posiadaczy małych kawałków ziemi — chłopów. Zboże wielkich właścicieli, uprawiane na ogromnych obszarach lepiej i taniej, dostarczane na rynek w wielkich ilościach, zniża ceny i utrudnia zbyt dla zboża chłopskiego. Chłop traci, zadłuża się coraz bardziej, wreszcie sprzedają z licytacji jego kawałek ziemi, wypędzają go z zagrody, a gospodarstwo jego nabywa kapitalista. Przez to liczba bezrolnych chłopów wzrasta ciągle. Wyrzuceni ze swego kawałka gruntu, nie mając nic prócz swej siły roboczej, stają się oni proletarjatem najemnym.
Toż samo dzieje się i w handlu: wielkie magazyny utrudniają prowadzenie interesów małym sklepom; drobni kupcy bankrutują przez konkurencję wielkich.
Przechodzenie kapitałów do coraz to mniejszej liczby rąk, skupianie się ich u nielicznych bogaczy przemysłowych i rolnych, a razem z tem, wydziedziczanie drobnych posiadaczy — jest dziś faktem powszechnym. Z jednej strony garstka wyzyskiwaczy nagromadza miljony, z drugiej — wzrasta ciągle liczba ludzi bez własności, zwiększa się klasa robocza. Oto główna treść dzisiejszego porządku kapitalistycznego i skutek kapitalistycznych rządów.
Wydziedziczeni z własności robotnicy znajdują się dziś w zupełnej zależności od kapitalistów. Są wprawdzie ludźmi wolnymi, lecz cóż znaczy wolność bez chleba? Sprzedają swą siłę roboczą, jako jedyny towar, który do nich należy, a nie mając żadnych środków do życia, muszą godzić się na warunki, jakie im kapitalista podyktuje. Kapitalista zaś dba tylko o swój interes, a robić może wszystko bezkarnie, bo w jego ręku skupiły się wszystkie bogactwa, bo od niego jedynie zależy dziś życie lub głód wywłaszczonej ludności. Interes jego wymaga najmniejszych wydatków; kupuje on pracę robotnika i chce z tej pracy wyciągnąć jak najwięcej zysku dla siebie, dając w zamian jak najmniej robotnikowi. Przez to ustanowiła się taka płaca robocza, która pozwala robotnikom na zakupienie niezbędnych środków utrzymania, lecz nic nadto. Kapitalista płaci robotnikowi tyle tylko, żeby ten mógł wyżyć, zachować swą siłę roboczą i dalej na niego pracować. Daje mu kawałek chleba tak samo, jak maszynom dodaje oleju, żeby dobrze działały, a czyni to we własnym interesie, bo cóżby robił, gdyby wszyscy robotnicy z głodu pomarli? Dbać on musi także o to, żeby płaca pozwalała robotnikom na wykarmienie swych dzieci, bo inaczej doszłoby do tego, że starzy robotnicy wymarliby, a młodychby zabrakło.
Taka więc płaca, która pozwala robotnikom żyć i karmić swe dzieci, jest niezbędną i dla robotnika i dla kapitalisty; dlatego też utrzymuje się ona powszechnie. Zniża się wtedy, gdy się zniżają ceny środków utrzymania: ceny zboża, mieszkań, odzienia i t. d.; podnosi się wraz z podwyższeniem się tych cen.
Kapitaliści, którzy za pomocą maszyn i wielkiej produkcji zdołali wytwarzać taniej, a przez to zniżyli ceny towarów, wygrali na tem podwójnie, bo nietylko znaleźli większy zbyt na swe towary, lecz także mogli zniżyć płacę roboczą tak, jak zniżyły się ceny środków utrzymania. Robotnicy na powszechnem obniżaniu się cen towarów nic nie wygrywają, bo zaraz obniża się i ich zarobek; kiedy np. w Angiji znieśli cło na zboże, chleb w Anglji staniał znacznie, a wkrótce potem i płaca robotników angielskich obniżyła się.
Przy dzisiejszym porządku społecznym, nigdy zarobek robotników nie może stać się większy nad to, co kosztuje niezbędne utrzymanie się przy życiu robotniczej rodziny, utrzymanie się najskromniejsze, które tylko od śmierci głodowej uchronić może.
Zarobek ten jest tak mały, że nie pozwala nawet robotnikowi zaoszczędzić zapasowego funduszu na czas bezrobocia, starości lub choroby tak, że robotnik może być w każdej chwili zagrożony ostatnią nędzą i pozostawać jak żebrak na łasce dobroczynności.
Wszystkie urządzenia kapitalistyczne, jakie dziś zapanowały na świecie, starają się ciągle utrzymywać tę niskość zarobku.
Naprzód maszyny, zamiast stać się ulgą w pracy ludzkiej, dostawszy się w ręce kapitalistów, obarczyły robotników jeszcze większym wyzyskiem. Maszyna, wymagając dużego kapitału, mogła się stać tylko własnością kapitalisty; dziś, kto chce produkować z zyskiem, nie może obejść się bez maszyny. Zjawia się ich coraz to więcej we wszystkich gałęziach przemysłu; kapitalistom oddają one olbrzymie usługi, robotników pozbawiają zarobku i zniżają cenę ich pracy.
Maszyna pozwala fabrykantowi używać mniejszej iłości robotników, pozwała mu używać do roboty już nietylko wykwalifikowanych rzemieślników, lecz i tych, co nie mają żadnego rzemiosła, prostych wyrobników: co więcej, maszyna, pozwala w znacznej mierze użytkować z pracy kobiet i dzieci, tańszej niż męska.
Jednem słowem, maszyna daje kapitalistom zbytek tanich rąk roboczych, a przez to sprawia, że niskość zarobku musi utrzymywać się ciągle.
Nie maszyny to jednak wina, ale jej właścicieli — kapitalistów i tych urządzeń, które oni zaprowadzili na świecie.
Pchani ciągle żądzą jak największych zysków, kapitaliści wprowadzają do swej produkcji coraz nowsze wynalazki, utrzymują długi dzień roboczy, ściągają do fabryk dzieci i kobiety, żeby jak najmniejszym kosztem wytworzyć jak najwięcej towarów. To nieustanne wytwarzanie powoduje coraz częściej kryzysy, które robotników na bruk wyrzucają.
Oprócz tego, skutki są takie, że wobec wielkiej produkcji z maszynami, bankrutuje cała masa drobnych przemysłowców, rękodzielników i gospodarzy, którzy przemieniają się z konieczności w robotników najemnych i powiększają sobą zastępy ludzi, szukających zarobku.
Długi dzień roboczy, jaki istnieje w fabrykach i używanie pracy kobiet i dzieci utrudnia jeszcze bardziej znalezienie pracy. Z tych wszystkich powodów wzrasta coraz to bardziej liczba ludzi dobijających się o zarobek i gotowych z obawy głodu pracować za byle jakie wynagrodzenie; przez to płaca robocza nigdy się podnieść nie może i stale pozostaje najniższą.
Niskość zarobku jest koniecznością dzisiejszego ustroju społecznego. Wielka produkcja, która maszynami zastępuje pracę ludzką, a wywłaszczaniem zwiększa ciągle masy szukające zarobku, musi sprawiać to, że płaca robocza utrzymuje się na swym najniższym poziomie i, że ciągle pozostaje ogromna liczba ludzi, nie mogących sobie znaleść pracy i nie mających żadnych środków do życia.
Z drugiej strony, interes fabrykanta wymaga długiego dnia roboczego w zakładach przemysłowych, bo im dłużej robotnik pracuje, tem więcej daje fabrykantowi swej nieopłaconej pracy, tem więcej wytwarza mu towarów za darmo. A długi dzień roboczy, oprócz tego, że odbiera zarobek innym, wyniszcza jeszcze siły robotnika, przyprawia go o różne choroby, przyspiesza starość i śmierć.
Długi dzień roboczy i niska płaca stwarzają właśnie tę straszną nędzę, jaka dziś gniecie klasę roboczą. A kiedy jeszcze nadchodzi czas kryzysu, co się coraz częściej zdarza, to wtenczas wydaleni z fabryk robotnicy żyją z żebraniny lub mrą z tyfusu głodowego, a młode dziewczęta w domach prostytucji szukają ocalenia od ostatecznej nędzy.
Tak więc, cały dziesiejszy porządek społeczny obraca się około zysku wielkich kapitalistów. Głównym jego celem jest nagromadzenie kapitałów wielkich przedsiębiorców — wzrost ich bogactw. Dla tego celu wywłaszczają się przez konkurencję rynkową drobni przemysłowcy, rękodzielnicy, chłopi i wzrasta liczba ludzi bez własności, proletarjat żyjący z pracy najemnej. Dla tego celu za pomocą maszyn, pracy kobiet i dzieci, zbytku rąk roboczych, utrzymuje się ciągle niska płaca robocza, a zapomocą długiego dnia roboczego całe życie robotnika zamienia się w ciągłą pracę aż do wyniszczenia sił, upływa ono w fabrycznej niewoli.
Z jednej więc strony rosną olbrzymie bogactwa i skupiają się w rękach nielicznej garstki wielkich przedsiębiorców, z drugiej strony zwiększa się jego nędza i wyzysk.
Tym sposobem porządek kapitalistyczny sam sobie przygotowuje śmierć.
Skupianie się kapitałów w rękach nielicznych bogaczy, upadek małych przedsiębiorstw, a powstawanie wielkich, przynosi jeszcze inne skutki.
Na miejsce małych warsztatów i rękodzielni, powstają ogromne fabryki; przemysł prowadzą już nie drobni majstrowie, lecz miljonowi kapitaliści, banki i towarzystwa akcyjne. Zamiast rzemieślników, z których każdy pracuje oddzielnie i sam wytwarza cały towar, pracują dziś razem setki robotników skupionych w wielkich fabrykach; na wytworzenie każdego towaru składa się praca ich wszystkich, bo wskutek podziału pracy każdy z nich tylko jedną część towaru wyrabia.
Fabryki więc nietylko obarczają robotników wyzyskiem, nietylko powiększają ich szeregi zbankrutowanymi rękodzielnikami i chłopami, lecz także gromadzą ich i skupiają razem.
Przez to klasa robocza staje się silniejszą i bardziej świadomą swych interesów. Masy robotników skupionych po fabrykach, pracując pod komendą tego samego kapitału, znosząc ciężar tego samego wyzysku, coraz to bardziej wyrabiają w sobie wzajemną solidarność, coraz to bardziej przekonywują się, że stanowią klasę zupełnie odrębną od innych klas społeczeństwa, że ich interesy są całkiem odrębne i wrogie interesom kapitalistów.
Solidarność robotnicza pozwala skuteczniej opierać się wyzyskowi i różnym bezprawiom fabrykanta; wyrabia się ona przez samo życie fabryczne i to doświadczenie, jakie owo życie daje robotnikom. Solidarność i poczucie swej odrębności klasowej, wyrabiają się więc u robotników przez wielką produkcję, która ich gromadzi i skupia, wyrabiają się wskutek tego ucisku, jakim kapitaliści ich obarczyli.
Solidarność i poczucie swej odrębności wzmacniają klasę roboczą, dają jej siły do walki z fabrykantami, do wywalczania praw swoich.
Walka ta toczy się dziś na całym świecie; wszędzie, gdzie tylko rozwinął się wielki przemysł, robotnicy organizują się w związki, protestują energicznie przeciw wyzyskowi, domagają się różnych ustępstw ze strony fabrykantów. W walce tej hartują swoje siły, kształcą zdolności, organizują się w potężną armję roboczą, a tym sposobem przygotowuje się rewolucja, która raz na zawsze zniszczy wyzysk i niewolę.
Tak więc porządek kapitalistyczny, który stworzył wielką produkcję maszynową, skupia i nagromadza bogactwa, wydziedzicza z własności całą masę ludzi, nędzą obarcza robotników, a razem z tem przyczynia się do wzrostu klasy roboczej, organizuje ją, wzmacnia jej siły, zaprawia do walki i czyni przez to niemożebnem dłuższe znoszenie jarzma wyzysku.
Porządek kapitalistyczny sam dla siebie grób kopie.
Wzbogacenie się kapitalistów nie może obejść się bez wyzysku robotników, bez wywłaszczania drobnych posiadaczy, bez wielkiej produkcji. Wywłaszczeni powiększają szeregi robotników; wielka produkcja gromadzi ich, skupia i organizuje, a wyzysk pobudza ciągle do zaciętej walki. Rewolucja robotnicza staje się nieuniknioną i konieczną. Ani prawa kapitalistów, ani bagnety ich armji nie zdołają już jej powstrzymać. Proletarjat krzywdzony i wyzyskiwany rośnie ciągle, organizuje się i potężnieje; nadejść więc musi chwila, kiedy on zażąda własności i swobody, kiedy zażąda udziału w tych wszystkich bogactwach, które sam wytworzył, kiedy obali rządy dzisiejsze i wydziedziczy kapitalistów.
Wydziedziczyć kapitalistów z ich dzisiejszej własności, odebrać im te olbrzymie bogactwa i kapitały, jakie dziś w rękach swych dzierżą. — oto jest zadanie rewolucji robotniczej, która się zbliża.
Dokonanie tego jest rzeczą niezbędną, nieuniknioną.
Kapitaliści i ich prawa stanowią dziś zawadę do rozwoju i szczęścia ludzkości, zawadę tę więc trzeba usunąć.
Ani cywilizacja, ani wielka produkcja nie ucierpią na tem wcale.
Czem bowiem jest dziś kapitalista w przemyśle?...
Najemni robotnicy wytwarzają towary, najemni dyrektorowie i inżynierowie kierują całem przedsiębiorstwem, wszystko robią ludzie najemni; kapitalista nie jest tu wcale potrzebny.
Żyć będzie, czy umrze, będzie idjotą czy człowiekiem inteligentnym, przedsiębiorstwo nic na tem nie straci. Widzimy, jak często zmieniają się właściciele różnych wielkich firm przemysłowych, a mimo to produkcja idzie swoim trybem; często właściciel firmy siedzi gdzieś na drugim końcu Europy i nie ma żadnego pojęcia o całem przedsiębiorstwie, a mimo to przedsiębiorstwo rozwija się i kwitnie.
Dzisiejsza rola kapitalisty w produkcji ogranicza się tylko do tego, że on sobie wszystkie zyski zabiera i stara się o to, by tych zysków jak najwięcej wpłynęło do jego kieszeni.
Dla produkcji towarów rola ta nie przynosi żadnej korzyści, a natomiast stwarza wyzysk robotników i nędzę na świecie, stwarza takie dziwaczne położenia, jak kryzysy, kiedy na składach leżą całe masy towarów i zboża, nie mogących znaleść nabywców, a tysiące ludzi ginie z głodu i nędzy, nie mogąc użytkować z tych towarów.
Rola kapitalistów, jako właścicieli przedsiębiorstw, rola zgarniaczy dochodów, jest korzystną i potrzebną tylko dla nich samych, bo daje im bogactwa i władzę rządzenia światem; dla ludzkości jednak, dla jej cywilizacji i rozwoju, jest dziś zakałą, a dla klasy roboczej kajdanami. Dlatego też klasa robocza nie omieszka wywłaszczyć kapitalistów z fabryk, ziemi i kapitałów, a zarazem pozbawić ich władzy i panowania na świecie.
Do wywłaszczenia tego robotnicy mają wszelkie prawo; nie będzie to żadną krzywdą, żadną niesprawiedliwością.
Bo czemże jest własność kapitalistów?....
Ich olbrzymie bogactwa, ich kapitały powstały z wyzysku pracy robotników; fabryki, które do nich należą, postawili robotnicy; towary, które sprzedają, wytworzyli robotnicy; koleje żelazne i okręty, któremi je rozwożą, robotnicy zbudowali. Jednem słowem, wszystko to, co dziś do kapitalistów należy, co stanowi ich prawną własność, wszystko to powstało z pracy robotników, do nich więc prawnie powinno należeć. Zbiorowa praca klasy roboczej wytwarza bogactwa, a te bogactwa, skutkiem podłych praw kapitalistycznych, jakie na świecie dziś rządzą, omijają swych rzeczywistych właścicieli — robotników i skupiają się w rękach garstki próżniaków, co ani jednego źdźbła swej pracy do nich nie dodali.
Wywłaszczenie kapitalistów przez robotników będzie więc tylko odebraniem swojej własności.
Dziś kapitaliści, doprowadzając do bankructwa rękodzielników i chłopów przez konkurencję i lichwę, wywłaszczają ciągle małych właścicieli, wywłaszczają całemi setkami nawet tych, co własność pracą swą zdobyli, zabierają sobie to, co do nich wcale nie należy.
Wywłaszczenie, jakiego dokona rewolucja robotnicza, będzie zupełnie inne. Tu nie garstka będzie wywłaszczać masy pokrzywdzonych ludzi, lecz masy pokrzywdzonych wywłaszczać będą garstkę wyzyskiwaczy, odbierać będą swoją własność, pracę swą krwawym potem stworzoną.
Więc rewolucja robotnicza, która jest koniecznym skutkiem wielkiej produkcji kapitalistycznej, wyzysku robotników i bankrutowania małych właścicieli, wywłaszczając zbytecznych dziś kapitalistów, odda ich bogactwa i kapitały wszystkim pracującym.
Własność kapitalistów, przechodząc w ręce robotników, musi się stać wspólną, kolektywną własnością całej klasy roboczej, jako wytwór jej pracy zbiorowej. Dziś, skutkiem tego, że w każdej produkcji istnieje ogromny podział pracy, żaden towar nie może być wytworem pracy jednego człowieka, lecz praca wielu ludzi składa się na jego wytworzenie.
Nikt z robotników fabrycznych nie mógłby naprzykład wskazać kawałka płótna, któryby był wytworem tylko jego pracy; inni bowiem robotnicy zbierają bawełnę, inni ją przędą, a inni znowu tkają z niej płótna. Nawet w samem przędzeniu i tkaniu nietylko jest praca tych robotników, którzy bezpośrednio przędą i tkają, lecz także i tych, którzy obsługują maszyny, którzy do tych maszyn dostarczam ją potrzebny węgiel, którzy je budowali i t. d. Tym sposobem każdy towar jest wytworzony pracą społeczną.
Maszyny, wielka produkcja i wielki podział pracy, który jest przy niej konieczny, sprawiły to, że wszystkie bogactwa kapitalistów stanowią wytwór zbiorowej pracy robotników i dlatego mogą być tylko ich zbiorową, wspólną własnością.
Oprócz tego, dzisiejsza wielka produkcja opiera się na fabrykach i maszynach, które nie dają się dzielić i dlatego robotnicy mogą niemi zawładnąć tylko jako swą wspólną własnością.
Obalenie wielkiego przemysłu, a zastąpienie go małym, wprowadzenie na miejsce fabryk małych warsztatów rękodzielniczych, a na miejsce maszyn ręcznej pracy rzemieślniczej, byłoby rzeczą niemożebną i niezgodną z interesem robotników.
Drobna produkcja małych warsztatów jużby dziś nie wystarczyła potrzebom ludzkości; żaden rzemieślnik nie zdołałby wykonać tego, co dokonują robotnicy z pomocą maszyn, a na całym świecie nie znalazłoby się tyle rąk roboczych, żeby mogły nastarczyć bez pomocy maszyn wszystkim zapotrzebowaniom społeczeństwa. Z upadkiem wielkiego przemysłu upadłaby cała dzisiejsza cywilizacja i dalszy postęp ludzki byłby niemożebny. Drobna produkcja wymagałaby usilnej i długiej pracy robotników, podczas gdy wielka produkcja, ze swemi maszynami, z ogromnym rozwojem całej techniki, mogłaby przy innych warunkach, uczynić pracę bardzo lekką i sprowadzić ją do 3,4 godzin dziennie.
Wieleby czasu musieli pracować na małych warsztatach robotnicy, chcąc wytwarzać takie rzeczy i w takiej ilości, w jakiej je dziś przy pomocy maszyn wytwarzają. Musieliby się zabijać pracą, musieliby całe życie nad warsztatem spędzać tak, jak dziś dla zysku kapitalistów to czynią, a to mija się zupełnie z interesami robotników i z zadaniem robotniczej rewolucji.
Dlatego też rewolucja robotnicza, wywłaszczając kapitalistów musi z ich własności uczynić wspólną, kolektywną własność całej klasy pracującej.
Nie idzie jednak zatem, żeby własność osobista, indywidualna, miała być całkiem zniesioną. Bynajmniej! Wspólnem stanie się tylko to, co stanowi środki do wytwarzania towarów, a więc fabryki, kopalnie, warsztaty, maszyny, narzędzia, ziemia, oraz wszelkie materjały surowe; jednem słowem, wspólną własnością robotników staną się tylko kapitały, pod ich wspólnym zarządem będzie zostawać tylko produkcja; wszystkie zaś te przedmioty, które służą do osobistego spożycia, będą osobistą i nietykalną własnością każdego pojedynczego człowieka.
Nie będzie własności powstającej z wyzysku pracy drugich; każda własność będzie dobytkiem pracy własnej i jako taka będzie prawdziwie „świętą“ i powszechnie szanowaną.
Wszelki wyzysk będzie raz na zawsze uniemożliwiony, odkąd kapitały, t. j. wszystko to, co służy do wytwarzania bogactw, stanie się wspólną własnością wszystkich pracujących.
Tak więc, robotnicy, wywłaszczając kapitalistów, uczynią z ich własności wspólną własność całej klasy roboczej.
Jest to główne zadanie nadchodzącej rewolucji robotniczej.
Przez to jedno dzieło otworzy ona dla całej ludzkości nową erę życia, erę prawdziwej szczęśliwości i postępu.
Posiadanie przez kapitalistów środków produkcji pociąga za sobą z konieczności wyzysk pracujących i nędzę całych mas ludzi. Rewolucja robotnicza, wywłaszczając kapitalistów, znosząc wszelkie osobiste posiadanie środków produkcji, znosi jednocześnie i wszystkie jego skutki.
Właścicielami kapitałów, fabryk, kopalń, ziemi, będą wszyscy, całe społeczeństwo, o wyzysku więc pracy jednych przez drugich nie będzie mogło być nawet mowy.
Każdy z pracujących w jakiejkolwiek gałęzi produkcji będzie mógł użytkować ze wszystkich towarów, jakie jemu do własnego użytku będą potrzebne; istnienie nędzy będzie więc zupełnie uniemożliwione.
Z chwilą zniesienia przez wspólne posiadanie nędzy i wyzysku znikają także i wszystkie skutki, jakie ta nędza i wyzysk pociągają za sobą, a więc choroby, zbrodnie, prostytucję i t. d.
Dziś większa część chorób, grasujących wśród ludzi, wytwarza się skutkiem lichego i niedostatecznego pokarmu, niezdrowych, ciasnych i cuchnących mieszkań, skutkiem nadmiaru pracy wyniszczającej siły, jednem słowem, skutkiem nędzy i wyzysku, jakie gniotą ludność roboczą.
Taż sama nędza stwarza złodziei i morderców, zmusza matki do podrzucania lub zabijania swych dzieci, popycha wielu do nałogowego pijaństwa, a masę młodych dziewcząt do domów rozpusty.
Wszystko to zniknie bez śladu po rewolucji robotniczej.
Rewolucja robotnicza, niszcząc nędzę i wyzysk, niszczy przez to samo i wszystkie ich następstwa.
Gdzie jest nędza, tam i wolności być nie może. Dzisiejsza wolność osobista człowieka jest kłamliwą farsą; człowiek, który nie posiada środków do życia, zostaje na łasce tego, który je posiada; staje się jego niewolnikiem.
Dzisiejsza wolność robotników jest chyba wolnością konania z głodu.
Fabrykant gniecie robotnika, wielki właściciel ziemski — najmitę rolnego, a wszystkich uciska rząd swojemi prawami, podatkami, wojskiem, więzieniem, policją. Rząd dzisiejszy jest rządem kapitalistów, bogaczy; oni to wydają prawa, mają na swe usługi armję, policję, żandarmów. Czy na ich czele stoi cesarz, król, czy prezydent, to nie wiele zmienia samą treść rzeczy. Dziś rządzą kapitaliści, a rządzą dla tego, że kapitały są w ich ręku.
Rewolucja robotnicza, wywłaszczając kapitalistów, obala jednocześnie ich rządy, wydziera im z rąk władzę, a czyniąc z kapitałów wspólną własność wszystkich pracujących, władzę rządzenia także oddaje wszystkim. Wtedy dopiero każdy będzie wolny, gdy na równi ze wszystkimi zostanie posiadaczem środków produkcji, kapitałów, wtedy dopiero nikt nie będzie na niczyjej łasce i pod niczyim despotyzmem.
Własność wspólna zapewni każdemu rzeczywistą swobodę i niezależność.
Po rewolucji robotniczej ludzie będą się rządzić sami i sami wydawać prawa takie, jakie im będą potrzebne.
Zniesienie prywatnego posiadania kapitałów, zniesienie wyzysku, uwolni także klasę roboczą od tej pracy nadmiernej, jaka dziś wyniszcza jej siły, tamuje rozwój umysłowy i odbiera swobodę życia.
Dzień roboczy po fabrykach, warsztatach i kopalniach jest obecnie dlatego tak długi, że praca odbywa się dla kapitalisty i zostaje pod jego nadzorem. Zaś w interesie kapitalisty leży to, żeby używać możebnie najmniej robotników, a za to każdego obarczyć jak najdłuższym dniem roboczym i tym sposobem wytwarzać dużo przy małych wydatkach. Przez to właśnie całe masy robotników nie mają wcale zajęcia, a ci, którzy pracują, pracują nadmiernie.
Oprócz tego, istnieje na świecie ogromna liczba ludzi zdatnych do pracy, którzy wcale żadnego udziału w produkcji nie biorą, jak np. żołnierze, wszelkiego rodzaju handlarze i spekulanci, próżniacy żyjący z dochodów i t. p.
Gdyby tylko ci wszyscy robotnicy, którzy nie mają dziś zajęcia, zostali do fabryk przyjęci, to dzień roboczy, bez żadnej szkody dla produkcji, mógłby być skróconym do 6 godzin; widzimy bowiem, że nawet tam, gdzie już jest 8-godzinny dzień roboczy we wszystkich fabrykach, jak np. w niektórych Stanach Ameryki Północnej, jeszcze istnieje bardzo wielu poszukujących zarobku, a nie mogących go znaleść.
Gdyby zaś praca stała się obowiązkiem wszystkich ludzi zdrowych i nie starych, a nie jednej tylko klasy ludzi, to wtedy dzień roboczy każdego mógłby wynosić tylko trzy lub cztery godziny i produkcja towarów nicby na tem nie straciła.
Praca rozkładałaby się na większą liczbę ludzi i dlatego przypadałaby na każdego w mniejszej ilości.
Rewolucja robotnicza czyniąc z kapitałów wspólną własność wszystkich pracujących, przez to samo wkłada na każdego obowiązek pracy w produkcji społecznej; umożliwia więc każdemu człowiekowi zupełny dobrobyt przy małej ilości pracy.
Dodajmy do tego jeszcze, że technika czyni z rokiem każdym znaczne postępy, że po rewolucji robotniczej skutkiem większej oświaty ludzi rozwinie się ona jeszcze bardziej, dając ludziom coraz to nowsze maszyny; maszyny zaś zastępują pracę ludzką, dają możność wytwarzać wiele z małym wydatkiem siły roboczej.
Wszystko to dowodzi nam jasno, że po rewolucji robotniczej, praca każdego człowieka zredukuje się do jakich 3, 4 godzin zaledwie na dzień; przestanie więc być ciężarem dla ludzi, a stanie się miłem urozmaiceniem czasu. Przez to robotnicy odzyskają swobodę życia i możność zupełnego rozwoju sił swoich i zdolności; przestaną być niewolnikami fabryk i maszyn, a staną się ich prawdziwymi panami.
Rewolucja robotnicza, zmniejszając czas pracy, a przez to dając wszystkim ludziom możność korzystania z dobytków nauki, umożliwiając wszystkim kształcenie się umysłowe, stworzy tak wielką cywilizację na świecie, doprowadzi wiedzę ludzką i bogactwa do takiej potęgi, o jakiej nie marzymy dziś nawet.
Więc rewolucja robotnicza nietylko dla klasy roboczej zdobędzie szczęście, lecz dla ludzkości całej; wszystkich jednakowo obdarzy wolnością i dobrobytem, wszystkim umożliwi rozwój i postęp.
Klasa robocza, druzgocząc swe pęta, nie obarczy nikogo ani niewolą, ani nędzą; ona zniesie panowanie klas, a prawdziwą wolność, równość i braterstwo zaprowadzi na ziemi.
W tem właśnie tkwi wielkość i świętość rewolucji robotniczej.
Rewolucja robotnicza nadchodzi, aby wywłaszczyć kapitalistów.
Nikt jednak dobrowolnie nie zrzeka się swych bogactw i swej potęgi; tem mniej spodziewamy się tego od kapitalistów.
Najmniejsze podwyższenie zarobku, najmniejszą ulgę w pracy, musimy sobie wywalczać po fabrykach strejkiem lub groźbą.
A cóż dopiero, gdy będzie szło o ustąpienie ze swych przywilejów do kapitałów i do władzy?.... Trzeba będzie siłą wywłaszczać kapitalistów, gdyż siłą będą się oni opierać.
Tam, gdzie chodzi o uszczęśliwienie ludzkości całej kosztem garstki wyzyskiwaczy i ciemięzców, tam nie ma co bawić się w sentymenty; ani prośbą, ani ugodami żadnemi nie zdobędziemy nic. W Anglji, Francji, Niemczech trzeba było całego szeregu buntów robotniczych, często nawet bardzo krwawych, żeby zaprowadzono prawodawstwo fabryczne, żeby skrócono dzień roboczy i dano pewne swobody polityczne robotnikom. Od ciemięzców i przywłaszczycieli tylko zapomocą rewolucji można wywalczyć sprawiedliwość. Ich reformy i obietnice są tylko blagą, którą chcą zamydlić oczy robotnikom, a siebie ocalić od katastrofy.
Na nic się to jednak nie przyda, rewolucja robotnicza zbliża się przyśpieszonym krokiem.
Ażeby wywłaszczyć kapitalistów, robotnicy muszą zacząć od tego, żeby obalić ich rząd i samym zagarnąć władzę państwa...
Ten nowy rząd robotniczy będzie już mógł z łatwością jednem rozporządzeniem ogłosić wywłaszczenie kapitalistów i utworzenie ze wszystkich środków produkcji wspólnej własności pracujących. Wtedy dopiero kapitaliści ustąpią, bo ustąpić będą musieli, a rząd robotniczy będzie umiał poskromić wszelkie wichrzenia na korzyść starego porządku.
Robotnicy w czasie swej rewolucji będą mieć dużo wrogów, ale jeszcze więcej sprzymierzeńców...
Wrogami ich będzie rząd, kapitaliści i cała sfora ich zauszników i płatnych przyjaciół; z kapitalistami też będzie trzymać duchowieństwo, gdyż oddawna już zaznaczało swe wrogie usposobienie dla sprawy roboczej. Ci wszyscy wystąpią w obronie swej „świętej“ własności, nagromadzonej wyzyskiem i nędzą miljonów ludzi; skupiwszy się około cara, w imieniu ojczyzny i religji, bronić będą swych przywilejów do władzy i bogactw.
Rewolucję rozpoczną robotnicy miejscy, jako więcej świadomi i mogący lepiej i łatwiej organizować się, od nich dopiero przejdzie ona do robotników rolnych; wybuchnie w miastach, a stamtąd dopiero ogarnie wsie.
Robotnicy rolni, tak samo jak robotnicy miejscy pozbawieni własności i żyjący z najmu swej pracy, będą widzieć swój własny interes w wywłaszczaniu kapitalistów i w utworzeniu z ich własności — wspólnej własności wszystkich pracujących. Rewolucja robotnicza z dzisiejszych wielkich majątków ziemskich uczyni wspólną własność chłopów bezrolnych, którzy dziś stanowią u nas połowę całej ludności wiejskiej, a w innych krajach znaczną jej większość.
Wspólna własność ziemi przyniesie im też same wygody, co robotnikom miejskim wspólne władanie fabrykami, umożliwi im produkowanie wielkiej ilości zboża przy małym nakładzie pracy. Wielkie bowiem gospodarstwo rolne ma tę samą przewagę nad małem gospodarstwem rolnem, co wielki przemysł nad małym, co fabryka nad rzemieślniczym warsztatem.
Co się zaś tyczy drobnych sklepikarzy i drobnych przedsiębiorców, posiadaczy małych warsztatów, borykających się bezustannie z wielkimi magazynami i fabrykami, będących ustawicznie nad przepaścią bankructwa, — to ci sprzyjać będą rewolucji, która wielkich kapitalistów obali, tych bowiem uważają za swych wrogów. Wspólna własność pracujących, jaką rewolucja robotnicza ogłosi, nie będzie w ich interesie; oni chcieliby zniszczyć wielki przemysł, który ich rujnuje, lecz zachować swoje drobne przedsiębiorstwa. Jeżeli więc przyłożą rękę do wywłaszczenia wielkich kapitalistów, to w każdym razie opierać się będą wywłaszczeniu siebie. Chęci ich jednak pozostaną bez skutku; drobny bowiem przemysł utrzymuje wyzysk i sprzeciwia się wielkiej zasadzie rewolucji robotniczej, mianowicie, że środki wytwarzania nie mogą być prywatną własnością. Dlatego też rewolucja robotnicza będzie musiała wywłaszczyć tych drobnych sklepikarzy i przedsiębiorców; nie zrobi im jednak przez to wielkiej krzywdy, gdyż i tak prędzej czy później musieliby zbankrutować; uwolni ich tylko od kłopotów rozpaczliwej walki z konkurencją i da możność stania się współwłaścicielami wielkich przedsiębiorstw kolektywnych. W każdym razie, cała ta klasa ludzi we własnym interesie dopomagać będzie robotnikom do wywłaszczenia wielkich kapitalistów. Będą więc oni raczej sprzymierzeńcami, niż wrogami rewolucji.
Chłopi gospodarze, właściciele małych kawałków ziemi, uprawiający je własnemi rękami, w rewolucji robotniczej nie mają nic do stracenia. Obciążeni długami, podatkami, zagrożeni ciągle bankructwem przez konkurencję wielkich gospodarstw, cierpią oni dziś nędzę, a w pocie czoła pracując, ledwie wyżywić się mogą. Rewolucja robotnicza umorzy ich długi, zmniejszy podatki, zniesie ciężką służbę wojskową i rząd, który ich dusi na każdym kroku, a przez to samo już pociągnie ich za sobą.
Rząd dzisiejszy i kapitaliści są tak samo i ich wrogami, gnębią ich i prowadzą do zupełnej ruiny. Dlatego też chłopi właściciele nie będą mieli żadnego interesu, żeby ten rząd i tych kapitalistów bronić; pójdą oni całą masą za rewolucją robotniczą, bo ta rewolucja da im swobodę, a znosząc długi i podatki dzisiejsze, wyrwie ich z nędzy. Chłopi zanadto są przywiązani do swej własności gruntowej i zanadto mało rozumieją korzyści wspólnego władania, żeby mogli dać się odrazu namówić do wspólnej własności ziemi... Wspólna własność nie będzie ich interesem. Rewolucja robotnicza wywłaszczać ich nie będzie, nie pozbawi ich prywatnego posiadania swych gruntów, gdyż i tak w niedługim czasie przekonają się oni sami naocznie, o ile wyższem i dogodniejszem jest wielkie kolektywne gospodarstwo rolne i dobrowolnie zrzekną się swych osobistych praw do tych małych kawałków ziemi, które wymagają od nich dużo pracy, dając w zamian stosunkowo mało. Tacy zrzec się mogą osobistej własności, gdyż ta własność nie daje im żadnych bogactw, ani też żadnej władzy, a przysparza im tylko trudów i utrzymuje w niedostatku.
W taki sposób zachowywać się będą w czasie rewolucji robotniczej różne klasy społeczeństwa, w każdym razie znaczna większość będzie po stronie robotników.
Zbyt wiele jest wszędzie ludzi zainteresowanych z różnych powodów w zburzeniu dzisiejszego porządku, aby rząd i kapitaliści mogli stawić skuteczny opór... Upadek ich i zwycięstwo klasy roboczej jest tak konieczne i niechybne, jak ukazanie się słońca po ciemnej nocy.
Z tego wszystkiego można wnioskować, jakie będzie zachowanie się armji wobec rewolucji robotniczej. Armja nie stanowi żadnej oddzielnej klasy w społeczeństwie; co kilka lat zmieniają się w niej ludzie. Żołnierze są to przeważnie chłopi i robotnicy, wzięci do służby; panów jest tam niewiele, z nich tylko starszyzna wojskowa się składa. Mało chyba znajdzie się takich wśród tych chłopów i robotników, przemienionych w „sołdaty“, którzyby się odważyli strzelać do swych ojców i braci — dla interesu swoich ciemięzców. Chłop i robotnik, idący na lat kilka do wojska, mimo tego nie przestaje mieć tych samych interesów i pragnień, które mają ich rodziny; wracając z wojska, staje się tem samem, czem był. Ich klasowe interesy pozostają bez zmiany. A przytem tyranja wojskowa i ciężka służba gnębi ich. Jedynie tylko ciemnota umysłowa i postrach kary utrzymuje żołnierzy w karności i posłuszeństwie wobec władzy. Od stopnia więc świadomości ogółu ludności robotniczej i chłopskiej zależy w znacznej części zachowanie się armji w czasie rewolucji robotniczej. To pewne jest jednak, że niecała armja stanie w obronie rządu i kapitalistów i bardzo być może, że zredukuje się ona tylko do generałów, oficerów i paniczów umundurowanych, a reszta pójdzie za robotniczym sztandarem.
Chwila wybuchu rewolucji robotniczej zbliża się coraz bardziej.
Przemysł i wzbogacenie się wielkich kapitalistów idzie szalonym krokiem naprzód, a razem z tem rośnie wyzysk i liczba proletarjatu bez własności. Dziś już robotnicy wszystkich krajów cywilizowanych są zorganizowani w potężne partje. W Niemczech, Anglji i Francji stanowią już siłę, przed którą drżą klasy posiadające i rządy.
Od lat stu prowadząc walkę z kapitalistami, zdobywając sobie po kolei coraz to nowsze ustępstwa z ich strony, rozwinęli już w sobie taką świadomość klasową i taką siłę organizacyjną, że dziś mogą już śmiało upomnieć się o wszystkie swe prawa i zburzyć cały porządek kapitalistyczny.
Na zachodzie Europy stosunki między klasą roboczą a klasami rządzącemi doszły już do ostatniego stopnia naprężenia: strejki wybuchają ustawicznie we wszystkich stronach, partje robotnicze rosną w siłę i znaczenie, rządy zmuszone są kokietować robotników i ogłaszają coraz to nowsze reformy i prawa fabryczne, mające łagodzić los wyzyskiwanych. Niema ani jednego miasta, gdzieby robotnicy nie byli zorganizowani i nie prowadzili walki z fabrykantami. Zdobywane ustępstwa zaostrzają tylko apetyt robotników; dać za wygraną lub ustąpić nikt nie myśli. Wyzysk staje się coraz nieznośniejszy, ostateczne starcie jest nieuniknione.
Być może, nie przejdzie i dziesiątek lat, a rewolucja robotnicza wybuchnie. Nie zatrzyma się ona w jednym kraju; rozejdzie się wszędzie tam, gdzie są kapitaliści i robotnicy. Czerwony sztandar robotniczy obiegnie całą Europę, gromadząc około siebie wszystkich wyzyskiwanych i ciemiężonych. Robotnicy wszystkich krajów zjednoczą się, aby ostatecznie zdruzgotać swych wrogów.
Sile ich nic się już wtedy nie oprze.
Wielka rewolucja robotnicza zbliża się, nadchodzi.
My, robotnicy polscy, nie powinniśmy czekać na nią bezczynnie; nie powinniśmy pozwolić na to, żeby nas zastała słabymi i nieprzygotowanymi. Nam trzeba się stać tak silnymi, jak są nasi bracia z Zachodu, aby móc poprowadzić zwycięzką walkę; aby sztandaru robotniczego nie okryć hańbą.
Siłę da nam organizacja i świadomość jasna swego celu i swych interesów. Organizować się wszędzie w związki robotnicze, stawiać wszędzie opór fabrykantom, domagać się od nich wszelkich ustępstw, rozwinąć w pośród siebie wielką solidarność robotniczą, zdobyć poważanie dla swej siły, — oto zadanie, jakie mamy dokonać na gwałt, koniecznie.
Walka zwycięzką wymaga wielkiej, silnej partji, któraby wszystkich robotników pod swój sztandar garnęła...
Taka partja staje się prawdziwą armją roboczą, zdolną do tego, żeby pochwycić władzę państwa w swe ręce, żeby walkę poprowadzić z całą świadomością rzeczy...
Organizacja „Proletarjat“ dała u nas hasło do wytworzenia takiego dzieła; w jej ślady pójść musimy.
Partja robotnicza powinna dbać przedewszystkiem o to, żeby być zawsze wierną swej sprawie, żeby nie było w niej żadnych domieszek obcych, żadnych pojęć spaczonych i niezgodnych z wielkim celem rewolucji robotniczej.
Partja robotnicza nie może mieć nic wspólnego z rządem carskim, bo ten jest rządem klas posiadających i z samego swego stanowiska zupełnie wrogim sprawie robotniczej; tak samo z żadnym rządem, gdyż uznaje tylko samorząd ludowy, nie skrępowany żadnym despotyzmem.
Partja robotnicza nie może mieć nic wspólnego z duchowieństwem, bo ono służy dziś tylko bogatym, zaleca pokorę i posłuszeństwo względem panów, uświęca ich zdzierstwa, a bunt przeciw ciemiężycielom za grzech uważa.
Nie może mieć także nic wspólnego z tymi „patrjotami“, co pod słowem „ojczyzna“ rozumiejąc swój własny interes, pragną pogodzić robotników z fabrykantami, a na miejsce walki klasowej i sprawy roboczej chcą postawić walkę plemienną i sprawę narodową, to znaczy, chcą tego, żeby robotnicy razem z kapitalistami, jako jeden naród polski, walczyli z niemieckim i rosyjskim narodem. Idzie im nibyto o ojczyznę i sprawę polską, a w gruncie rzeczy tylko o to, żeby tem nawoływaniem do walki narodowościowej odwrócić robotników od ich własnej sprawy, żeby przytłumić w nich poczucie odrębności klasowej, poczucie krzywd doznawanych, a przez to ochronić kapitalistów od wybuchu rewolucji robotniczej.
Tym sposobem już nietylko patrjoci, ale rządy nawet starały się nieraz zatamować ruch robotniczy; np. we Francji lub Niemczech gdy ruch robotniczy wzmagał się, zaraz zjawiali się agenci rządowi, którzy podszczuwali francuzów na niemców lub niemców na francuzów — w imieniu „honoru narodowego“, „sławy ojczyzny“ itp.
Nie powinniśmy dać się złapać na te plewy.
Dla nas robotnicy niemieccy i rosyjscy tak samo, jak robotnicy wszystkich krajów, są braćmi, a polscy kapitaliści — wrogami.
Na dnie sprawy narodowej leży zawsze interes kapitalistów.
Jedności narodowej nie może być tam, gdzie jest wyzysk; gdzie jedni duszą drugich, tam nie może być braterstwa.
Sprawa robotnicza powinna pozostać czysta i nieskalana. Jest ona jasna jak słońce: wywłaszczyć kapitalistów z ich własności, utworzyć wspólną własność wszystkich pracujących, a przez to ludzkości całej zapewnić szczęście, rozwój i swobodę. Oto zadanie, jakie klasa robocza ma przed sobą.
Robotnicy zdobywając sobie wolność, wszystkim ją dają. — zdobywając sobie szczęście i dobrobyt, zapewniają je wszystkim.
Sprawa nasza jest zbyt wielka i święta, abyśmy mieli ją brudzić jakiemikolwiek kompromisami z wrogiem.
- ↑ (Przyp. wyd.). Przedruk broszury, wydanej bezimiennie w Genewie w roku 1891 jako tomik trzeci „Bibljoteki Robotnika Polskiego“. Nakładem drukami „Przedświtu“. Str. 32.