<<< Dane tekstu >>>
Autor Klemens Junosza
Tytuł Romans w listach
Pochodzenie Drobiazgi
Wydawca Redakcja „Muchy”
Data wyd. 1898
Druk A. Michalski
Miejsce wyd. Warszawa
Źródło Skany na Commons
Inne Cały zbiór
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron


ROMANS W LISTACH.

I.

Najdroższa i sercu memu uprzykrzona a odpędzić się od niego nie mogąca panno Weroniko! Gdy do tej pory pomiędzy nami stojała przeszkoda jako byłem w byciu niepewny i przez obowiązku będący, że sam ojciec panny Weroniki bywszy podpiwszy powiedział, że z zapowiedzi bycia nic już nie będzie a panna Weronika też była zapłakana, że aż pannie Weronice oczko spuchło co żebym się Boga nie bojał tobym w to napuchnięcie samo całował ażbym sam na gębie zapuchnął i który wyszedłszy z domu ojca panny Weroniki było mi na duszy jako psu gdy go właśnie zimną wodą kto oblał, poszedłem na rozstajne drogi i nie wiem gdzie byłbym kroki moje bolejące z miłości, że aż mi w gardle zasychało obrócił i pomyślałem sobie, że i do smoka ogniem ziejącego i do Lucypera dla panny Weroniki bym do obowiązku, poszedł który że jestem zawzięty jako żyd w tańcu dolazłem ledwie żywy do kolei i zara świsnęło, żem się nie oparł aż na Pradze gdzie nas z wagonów wygnali który poszedłem za wołami ku miastu i świń też gnali dość bo przy Piątku i kwik był że niech ręka Boska broni a ja zaś sierota przez panny Weroniki mało sam nie kwiczałem od serca bolenia bo inszy by się wściekł albo i obwiesił a ja wstąpiłem do szynku gdzie z naszych stron ludzie gospodę mają i począłem się przypytywać według obowiązku jako pannie Weronice wiadomo że jestem też nie ułamek i się byle czego nie zlęknę a jakby do dźwigania tobym nawet pannę Weronikę, choć dość jest pieńkowata w pasie i pewnie za siedm ćwierci żyta zaważy machnął jak nic, co mi nie pierszyzna. Zaraz powiedział jeden co mojej ciotki Piotrowej kum jest że kiedy tego to i owszem i zaprowadził mnie do jednego pana i ten pan dał mi kwitek do drugiego pana i ten znów pan kazał mi iść do rządcego i rządca powiedział, żebym nie był ani pyskaty ani pijak to niechbym kole niego wisiał i obiecałem mu święcie po sprawiedliwości że będę pilnował jak oka w głowie a jakbym złodzieja złapał to go na pieprz utłukę zmielę spytluję i do policyi zaniosę i sam rządca miarkował, żem do tego zdatny i teraz obowiązek mając wnet piszę, żeby sobie panna Weronika duchem wyjęła mentrykę i wszystko sobie do wesela przysposobiła a resztę ja sam przy Boskiej pomocy zrobię jako i sama panna Weronika wie że mi dwa razy gadać nie potrzeba bo już taka moja uroda, że jak co to z miejsca i skutek całując pannę Weronikę za pozwoleniem ojcowskiem żebyśmy w zdrowiu mocnem się na weselu wytańcowali jako kochający zawsze który w wierności miłości i posłuszeństwie małżeńskiem ślubujący.

Walenty.


II.

Kochany panie Walenty że mi mało ślepie nie wylazły tak pan Walenty nie wyraźnie napisał ale wymiarkowałam o co chodzi i mentryka już jest, a o insze rzeczy niech pana Walentego głowa nie boli aby w zdrowiu dobrem wszystko będzie i jak tylko zapowiedzi wyjdą to niech pan Walenty zaraz przyjeżdża i przeszkodzenia żadnego nie będzie a krowę ojciec sprzeda bo w Warszawie z bydlęciem trudno więc tymczasem czekam na pana Walentego a nim co będzie dwa sery i trzy bochenki chleba posyłam żeby pan Walenty o pustym brzuchu nie chodził i zawsze pamiętał o swojej kochającej która jeszcze jego nie jest ale będzie.

Weronika.





Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Klemens Szaniawski.