W Abruzach żył zbójca, odważny, krwi chciwy,
Czasami wspaniały, lecz w zemście straszliwy,
Na zamki i dwory, i mnichów klasztory Napadał — rabował i palił.
Napróżno król liczne wysyłał zastępy,
By przetrząść wąwozy i lasów ostępy;
Pod ziemią szukali, lecz z niczem wracali, Bo zbójca się zawsze ocalił.
Noc była — wiatr szumiąc kołysał dębiną,
Przy ogniu siadł zbójca z swą wierną drużyną,
Wiatr miotał ogniskiem, a z trzaskiem i błyskiem Sypiące się iskry padały.
Huk gromów po górach rozlegał się dziko,
Lecz wichry i piorun są zbójców muzyką,
Spełniano kielichy, a wrzaski i śmiechy Z odgłosem się burzy mięszały.
Śród zbójców, jak anioł, dziewczyna tak miła,
Z zalotnym uśmiechem włos wodza trefiła,
On brał ją w ramiona, przyciskał do łona, I śliczne całował jagody.
Dziewczyna z klasztoru porwana jak branka,
Przysięgła być Bogu... dziś, zbójcy kochanka,
Czas długi płakała, nareszcie przestała Bo zbójca był piękny i młody.
Kochankom, czas szybko ulata w pieszczocie...
Nie słyszą ni gromów, ni burzy w przelocie,
Szczęśliwi! w tej chwili, wysoko się wzbili Od ziemi, od ludzi, od świata.
A w bandzie szmer powstał podobny do wrzawy,
Na wodza nieczynność, na miękkie zabawy,
I rosnąc, szedł dalej; aż grzmiąc jak ryk fali Do uszu dowódcy dolata.
Więc porwał się z miejsca i krzyknął: — „Ej śmiałki!...
Czy chcecie spróbować ciężaru mej pałki?...
Toż u was jest winą, żem z piękną dziewczyną Raz ziemskich skosztował słodyczy?
„Stawajcie w krąg wszyscy i sądźcie oczyma,
Czy wódz wasz zniewieściał, czy męztwa już nie ma;
Za chwilę najdłużej, będziemy w podróży Do mordów, do nowych zdobyczy.“...
Wtem, chwycił za sztylet, i przy błyskawicy,
Uderzył w pierś śnieżną struchlałej dziewicy.
„Ha!... wrzasnął... śmiałkowie, kto w oczy mi powie, Że miłość dla wodza jest matnią!“...
Tryumfu krzyk powstał, sam grom go nie zgłuszy...
Wódz spojrzał, lecz w tajnik najskrytszy swej duszy;
Twarz ręką zasłonił, łzę jedną uronił, Łzę pierwszą — a razem ostatnią.... 1835 r.