<<< Dane tekstu >>>
Autor Jan Lemański
Tytuł Ruch etyczny
Podtytuł Kronika
Pochodzenie Bajki
Wydawca Jan Fiszer
Data wyd. 1902
Druk P. Laskauer i S-ka
Miejsce wyd. Warszawa
Źródło Skany na Commons
Inne Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Cały zbiór
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron


RUCH ETYCZNY.
KRONIKA.
W pewnej gminie
naprawę swego bytu uraiły świnie.

Na wygonie, pod lasem,
stanął wiec.
Za okrasę
ceniony (któż tego nie ceni?)
i za biegłość w mowie,
wieprz Gnojoryj[1] na chojaka pień wylazł i basem
zagaił.
— „Szanowna trzodo!
Za łaskawą świniarka i psa jego zgodą,
my, niżej zgromadzeni,
świnie i wieprze,
stanowić mamy o zmianie na lepsze.
Ekonomiści nasi (nie ekonomowie)
tudzież inni uczeni ojcowie nierogacizny
twierdzą, że nieszczególne prowadzimy życie.

Spójrzcie w głowizny
wasze... Czy już? Cóż widzicie?
Niewesoły jadłospis: na plewie
pitraszoną karmimy się strawą,
mieszkamy w chlewie,
słowem, gdzie oczy zwrócić: na lewo czy prawo,
w Kiernozi czy Mińsku —
świnie żyją po świńsku“...


— Brawo! brawo! —
z uznaniem krzyknęli słuchacze.


Tu karmnik Wkorytowlaz, chudszy, choć też spory,
mniemając, że perory
koniec, na drugi pień skacze
z temi słowy.


— „Przedewszystkiem zganię
poprzednika zdanie,
w ygłoszone tu z tego... nie —
z tamtego pieńka —
Omyłka maleńka... he, he... Otóż,
gdy na pierwszym planie,
w edług pana Gnojoryja,
postawimy odżywianie,
łatwo, tuszę,
rozwój słoniny zaleje nam dusze.
Również się z istotą mija
doniosłość faktu, że mieszkamy w chlewie.
Wpierw sobie trzeba pytanie etyczne
zadać: czy żyjem cnotliwie?
a postawiwszy wytyczne,
oprzeć żywota koryto
na ideale“...


— „A bodaj cię zabito
na kiełbasy krakowskie jeszcze w tym kwartale!“ —
przerywa mu Gnojoryj. — „Niech pan się wytrynia
z pniaka,
głów nam tu nie zawracać!
Cnota ladajaka,
gdy jak pies mieszkasz a żyjesz jak Świnia.
Mawiali Grecy: nie wychowasz lwa na sianie,
a Rzymianie dodali:
W zdrowem sadle zdrowa Świnia“...

Tu się kwik uczynia.
Poglądy za i przeciw krążą, piana kryje
Swarliwe ryje.
Niektóry, co ruchliwszy — dowód kłem popiera.
Zgoła, przywary stare, chociaż nowa era.

Tak gdy rai rzesza,
jakiś stary, cherlawy, z miną apostoła
wieprz się miesza
do sporu. Nie jest on wymowny,
i w sylabach niewielu streszcza się. Odkrycie
zrobiwszy jeszcze w prosięcej
dobie, że najtłustszych świń najwięcej
ginie, postanowił wstrzymać tycie
swej osoby. W tym celu nad dwa­‑trzy korzenie
nie jadłszy, dużo biegał, myślenie
ćwiczył i spał tylko trocha.
Tak żyjąc, chudy, dożył lat Enocha.
Niech tak wszyscy czynią —
kończył — a ludzie dadzą pokój świniom.


— Precz z nim! — wrzasnęła tłuszcza z rzadką
jednomyślnością. — Także metodę
znalazł! Toć już bodaj z jatką
poznać się lepiej, niż przymierać głodem! —

Zaczem nowy rzecznik wstąpił na kłodę.

Był to wieprzak, z mizeryi do świńskiego cienia
podobniejszy, niż czegokolwiekbądź innego w świecie;
szczecina mu na grzbiecie
rosła na podób grzebienia —
symbolu czystości.
Mówca chrząknął, jak gdyby wykrztuszając ości
rybie i zaczął.


— „Pozwolicie, że wlezę
też w ten temat żywotny. Jabym radził ascezę.
Niech świnia z wieprzem będzie, jako siostra z bratem :
uniknie się zgorszenia, a co za tem
idzie — potomstwa. Jest to sposób jedyny
odzwyczaić człowieka od jadania świniny.“

Zaledwie skończył okres, aliści dziewice
i co młodsze matrony, zwlókłszy go z mównice,
wzięły na ryje.


Kiedy tak każdy z mówców dostawał po nosie,
zdawało się,
że już niczyje
się nie ozwie słowo;
lecz przecie dał się słyszeć z teoryą nową
kawał dzikusa, warchoł krnąbrny i przeznaczon
na litewskie szynki.
Ten zalecał prostotę wieśniaczą
wskrzesić. Nie zwłócząc krzynki,
do lasu dać nura
i żyć tam jak przodkowie, jak każe natura.

— „Albo to mi źle w lesie? Żarcia tam, że ino:
żołędzi w bród, buczyny, a grzybów, a trufli!..
Wycieczki w szkodę można, kto pości,
Od czasu do czasu
robić, ziemniakiem wnętrzności
wesprzeć albo i boćwiną  —
swoboda, luz i tyle!.. Miedza, góra, rów­‑li  —
skacz, pyskuj, ryj, dokazuj: po skórze nikt nie da!“

— Do lasu, do lasu! —
wrzasnęła czereda,
i powszechnym cwałem
wyraziła uchwałę.


Tu dziejopis rzuca pióro,
by załamać ręce nad słabą naturą
świńską. Jakże niewytrwałe
dusze zlepia
z ciałem przyrodzenie!
Zaledwie pierwsze wpełzły w bór zachodu cienie,
wszystkim jakoś łzawo
patrzały ślepia,
a kiedy zorza ostatnim szkarłatem
bluzgnęła po niebie,
wróciła trzoda do chlewów — do siebie;
wróciła, tęskniąc za psem, za batem,
za zwykłą strawą,
warzoną w saganie, —
wróciła — znowu mistyczne czekanie
oblewać łzami,
zgadując: kto też najprędzej będzie
wędził się w swędzie
jałowca jutro
na polędwicę albo salami?..







  1. Gnojoryje od świni Noego ród wiodą.