Rynek w nocy
<<< Dane tekstu >>> | |
Autor | |
Tytuł | Rynek w nocy |
Pochodzenie | Pieśń o Rynku i Zaułkach |
Wydawca | Wydawnictwo J. Mortkowicza |
Data wyd. | 1932 |
Druk | Drukarnia Naukowa T-wa Wydawniczego |
Miejsce wyd. | Warszawa |
Źródło | Skany na commons |
Inne | Cały cykl |
Indeks stron |
RYNEK W NOCY
Gdy poruszą sprężyny zamkowym zegarem
I północ merlinowskie ukazuje dziwa,
Jak lunatyk, magicznym opętany czarem,
Wznoszę się na wysokość, gdzie mnie księżyc wzywa.
Razem z sinym księżycem, którego promienie
Są dla mnie, jak drabina w sezamy wiodąca,
Odklinam usta domów, ożywiam kamienie
I ciesz się, że niema na niebiosach słońca.
Księżyc jest mojem słońcem jedynie prawdziwem,
On mi świat mój buduje, a tamto go kruszy
I wszystko, co jest we mnie wspaniałem i żywem,
Jak mistrz wyczarowuje z mej tworzącej duszy.
Jestem widzem jedynym na cudów teatrze
I mam pod stopy swemi wieków widowisko,
Okiem, skroś czas widzącem, w Stare Miasto patrzę,
Gdy chcę: wylatam w błękit, gdy chcę: spływam nisko.
Ze ściany się odrywa smok albo chimera,
Chytrego bazyliszka gore wzrok jaskrawy,
Furta mi się po furcie na ścieżaj otwiera, —
Lecz ja wolę wpaść dachem, jak djabeł kulawy.
Od zbudzonych kamienic idą ciche szepty:
Mogę je zmienić w pieśni purpury lub kiry, —
Tak niegdyś ekstatyczne czarodziejstw adepty
Warzyły w złotych tyglach życia eliksiry.
Bo życie jest w tych szeptach ukryte tajemnie,
Które właśnie w mych oczach z letargu się budzi,
Księżycowa potęga wprowadza je we mnie,
A skąpane w krwi mojej znów pójdzie do ludzi.
Rzeczywistość mnie często od siebie odpycha,
Przeto zbawiam się od niej mojem w górę wzbiciem,
Teraz mi Stare Miasto szeroko oddycha,
Ale innym oddechem, ale innem życiem.
Jarzy się możny szkarłat, lśni dziewiczy lazur,
Wieńczą złoto i srebro fantazji świątynię,
Lew dumnie wstrząsnął grzywą, ostrzy władny pazur,
Okręt żagle rozwinął i w poezję płynie.
Sztab księżycowy: gwiazdy błyszczą jak djamenty,
Chwyta je każde okno i każde okienko,
W opajęczonej niszy ożył dawny święty
I błogosławi Rynek nadłamaną ręką ...