Serce jak obłok/3
<<< Dane tekstu >>> | |
Autor | |
Tytuł | Serce jak obłok |
Podtytuł | poemat |
Wydawca | nakładem autora |
Data wyd. | 1941 |
Miejsce wyd. | Warszawa |
Źródło | Skany na Commons |
Inne | Cały tekst |
Indeks stron |
Kiedy świt jak owoc mleka dojrzewał
w kolorowych szybkach jaskiń
ruszał Tytan przez dzwoniące jaskry
jak przez gwiazdy wdeptane w trawę
i melodie echem śpiewał,
a przed sobą pędził jak korabie
zamyślone, koczujące jak owce
w szczerym srebrze wykute lodowce.
A spod stóp się sypały lawiny
jak odłamki kroków wędrujących
przez pustynie planet innych,
przez kotliny zatopione słońcem,
poprzez ziemię jak wielką przyczynę
zgasłych studni i źródeł bijących.
Parły trąby miedziane wichury
w kolorowy, codzienny zachód;
pędził Tytan bezimienne góry,
nad koralowy wodopój,
gdzie jak senne zwierzęta — łapą
przecierały znużone oczy,
zanurzały pyski w spokój,
w aksamitne fale nocy.
Czegóż więcej potrzeba, gdy głos twój
budził gór żelazny obryw?
Czegóż więcej trzeba oczom modrym
że tak w smutek patrzyły prosto,
że aż śmiercią lodowatą wiało od nich?
Nosił Tytan w piersiach mocnych
urojone w groźną noc narodzin
smutne serce wykarmione na wyjących wichrów głodzie,
smutne serce wybujałe na lamentach ptaków nocnych
na modlitwach psów — rzucanych w tarczę snów okrągłą
dziwne serce — zamiast serca — obłok.